Aleksandra pochodzi z małej miejscowości. Kiedy miała półtora roku zdiagnozowano u niej raka. Wtedy przeszła pierwszą operację na mózgu. Kolejny raz była operowana, jako nastolatka. Skutkiem ubocznym operacji są m.in. problemy z mową. Nowotwór jednak nie wrócił. Pięć lat temu kobieta poznała dobrze zapowiadającego się prawnika i wydawało się, że los się do niej uśmiechnął.
- Pięć razy dziennie mówił, że mnie kocha. Byłam zauroczona. Myślę, że każda kobieta chciałaby, żeby jej mąż pokazał tyle żonie, ile on mi – wspomina pani Aleksandra.
„Bił po twarzy i po głowie”
Okazało się, że były to tylko pozory. Jak wynika z opowieści pani Aleksandry, w jej związku dochodziło do przemocy, której apogeum nastąpiło w marcu tego roku.
- Na godz. 13 miał rozprawę w sądzie. Bardzo się na mnie wkurzył, bo nie mógł znaleźć telefonu komórkowego. Zaczął mnie bić pięściami, miał sygnet z dużą głową lwa, który zakładał i bardziej bolało, po twarzy i po głowie. Na stoliku kawowym stała misa metalowa. Zaczął mnie bić misą po głowie, aż mi ją w końcu rozwalił. Widząc, jak cieknie kazał mi się udać do lekarza, a sam poszedł na sprawę – relacjonuje pani Aleksandra.
Czy uważa, że mąż mógł chcieć ją zabić?
- Myślę, że tak. Na koniec powiedział, że chce, żebym znowu dostała guza mózgu – mówi pani Aleksandra.
Kobieta pojechała do szpitala. Miała liczne obrażenia głowy, w tym złamanie kości oczodołu i rozcięty łuk brwiowy. Widząc stan kobiety lekarze wezwali policję. Krzysztof S. trafił do aresztu. Jego żona zamieszkała w ośrodku dla ofiar przemocy, którego adres jest utajniony. Aleksandra z naszą reporterką spotkała się w Centrum Praw Kobiet.
Pomagał ofiarom przemocy domowej
Mąż pani Aleksandry jest adwokatem. W dodatku chciał uchodzić za obrońcę kobiet. Trzy lata temu rozpoczął współpracę z jedną z organizacji, zajmujących się przemocą w rodzinie.
- Nie dociekamy, dlaczego, ktoś chce pomagać. Jak chce pomagać, to umożliwiamy taką pomoc – mówi Bogdan Bednarek, prezes zarządu fundacji „Razem Lepiej”. I zaznacza. – Przedstawiał się nam. Mówił, że nienawidzi damskich bokserów. Jeżeli, ktoś w ten sposób mówi to mamy prawo przypuszczać, że damskim bokserem nie jest.
- Pomagał im. Bardzo był z tego dumny. To, co robił, co mówił to był kamuflaż – przekonuje pani Aleksandra.
W związku Aleksandry i Krzysztofa przemoc to nie był incydent. Jak wynika z relacji kobiety, jej dramat trwał latami. Zaczął się przed ślubem.
- Lekko uderzał, lekko kopał – przyznaje kobieta.
Dlaczego pani Aleksandra nie odeszła od mężczyzny?
- Byłam od niego uzależniona psychicznie. Cały czas sądziłam, że on się zmieni, że będzie lepiej. Że, jak urodzi się dziecko to będzie troskliwy, będzie się bardziej mną zajmował – mówi.
Kolega go broni
Tak się jednak nie stało. Zaskakująco zachowują się w tej sytuacji znajomi Krzysztofa S. Jeden z nich broni kolegi przed kamerą.
- Ola wielokrotnie pojawiała się w gronie naszych wspólnych znajomych. Dała się poznać, jako osoba marudna, która jest źle nastawiona do ludzi. Źle nastawiona do wszystkich znajomych, że oni chcą jej odebrać Krzyśka i źle jej życzą – mówi Jan Dostatni, znajomy Krzysztofa S.
Co sądzi o czynach kolegi?
- To jest dla mnie wielki szok. Mogę się za niego tylko modlić i mieć nadzieję, że wyjdzie z tego jakoś w miarę obronną ręką – stwierdza Dostatni. I dodaje. - Uważam, że powinien ponieść odpowiednią karę. Ale uważam, że też trzeba rozliczyć obie strony za jakieś sytuacje i zachowania. Jeżeli on straciłby licencję wykonywania swojego zawodu to będzie wrak człowieka. Trzeba się zastanowić, na ile można mu pomóc. Żeby on po tym, co się wydarzyło, nie wyszedł i nie popełnił większych głupot. Można w jednej chwili bardziej zniszczyć człowieka, niż na to zasługuje – mówi.
Zarzuty prokuratury
Prokuratorzy zarzucają Krzysztofowi S., że znęcał się nad Aleksandrą fizycznie i psychicznie. Miał ją m.in. wyzywać, szarpać oraz bić pięściami i kopać po ciele. Mężczyzna przyznał się do zarzutów.
- Mógł to być element jego taktyki procesowej, mający na celu uniknięcie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Jak wynika z postanowienia sądu, jednym z motywów tymczasowego aresztowania była obawa matactwa. Że podejrzany w bezprawny sposób, albo też inny może wpływać na pokrzywdzoną, by zmieniła swoje zeznanie. Albo wycofała, kierowane przeciwko niemu oskarżenia – mówi Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Aleksandra była zależna ekonomicznie od męża.
- Nie wiem, co teraz. Nie chce całe życie być zależna od kogoś. Chce się w końcu usamodzielnić – mówi pani Aleksandra.
Zawieszony przez radę adwokacką
Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet przekonuje, że myślenie, że biją tylko mężczyźni zaliczani do patologii to mit.
- Co najmniej 50 proc. to są kobiety, których mężowie, bądź one same zajmują odpowiedzialne stanowiska. Nie są to w żaden sposób rodziny patologiczne. Wśród naszych klientek były kobiety, których mężowie byli znani z pierwszych stron gazet. Byli politykami, biznesmenami – mówi Nowakowska.
Krzysztof S. wciąż przebywa w areszcie. Został przebadany przez biegłych psychiatrów, ale ci nie wydali jeszcze opinii o stanie jego zdrowia psychicznego. Warszawska izba adwokacka postanowiła o jego zawieszeniu. Pani Aleksandra po dwóch miesiącach opuściła ośrodek dla ofiar przemocy i usiłuje na nowo ułożyć sobie życie: wynajęła pokój i szuka pracy.