Kontrola kuratorium: zabrakło ludzkiego odruchu
Do pobicia uczennicy pierwszej klasy gimnazjum nr 3 doszło kilkadziesiąt metrów od terenu szkoły na parkingu przed miejską pływalnią. Atak obserwowała grupa uczniów, ale policję wezwała dopiero po jakimś czasie przyjaciółka poszkodowanej, uczennica tej samej szkoły na Gdańskim Chełmie.
- Szkoła, mając informacje od osoby anonimowej, powiadomiła policję. Informacja ta była bardzo nieprecyzyjna i wskazywała zupełnie inne miejsce niż to, o którym dziś wiemy, że doszło do zdarzenia – mówi Marcin Hintz, dyrektor Zespołu Szkół Nr 7 w Gdańsku.
Wizytatorzy kuratorium oświaty przez trzy dni kontrolowali szkołę, w pobliżu której doszło do bójki, jak i gimnazjum, gdzie uczyli się sprawcy napaści. Według pomorskiej kurator w Gimnazjum nr 3 doszło do szeregu zaniedbań dotyczących bezpieczeństwa uczniów.
- Powiadomienie jedynie policji w tym wypadku o bójce w okolicach szkoły, zdaniem kontrolujących, jest niewystarczające. Normalną reakcją, ludzkim odruchem, jest niesienie pomocy. I tutaj tego ludzkiego odruchu zabrakło – uważa Monika Kończyk, Pomorski Kurator Oświaty.
Zaatakowana nastolatka twierdzi że już wcześniej informowała wychowawcę o groźbach pod jej adresem. Jednak jej obawy uznano za niewystarczające, by powiadomić policję.
Wiedzieli i nie zareagowali
- Ktoś mi mówił wcześniej, że chcą mnie pobić. Przez ostatnie kilka dni wracałam z babcią do domu, więc się nie martwiłam. Tego dnia myślałam, że już sobie odpuściły. Mówiłam mojej wychowawczyni, że mi grożą. Ona poszła z tym do pani pedagog. Pedagog powiedziała, że ona się takimi sprawami nie zajmuje i że będzie musiała zgłosić to na policję. Uważałam, że nie mam żadnych twardych dowodów, z którymi policja mogła coś zrobić. I powiedziałam, że nie chcę niczego zgłaszać – opowiada nastolatka.
Pracownicy szkoły wiedzieli również, że kilka dni przed zarejestrowanym na filmie zajściem, grupa młodzieży zaatakowała w pobliżu szkoły przyjaciółkę ofiary.
Zdaniem kurator oświaty, pracownicy szkoły powinni zdecydowanie zareagować na obawy uczniów oraz gromadzenie się młodzieży w okolicach szkoły.
- Jeżeli jest informacja, która trafiła na teren szkoły jeszcze w tej sytuacji poczucia niebezpieczeństwa, które było wiadome od paru dni, należałoby wykazać większe działania prewencyjne jak i niesienia pomocy. To jest np. bardzo ścisłe działanie ze strażą miejską i funkcjonariuszami policji – mówi Monika Kończyk, Pomorski Kurator Oświaty.
Dyrektor Zespołu Szkół Nr 7 w Gdańsku uważa jednak inaczej: - Szkoła nie jest instytucją, która ma uruchamiać organa represji.
Podzieleni rodzice
W opinii części rodziców dyrekcja Gimnazjum nr 3 nie reaguje ze stanowczością na agresywne zachowania. Uczniowie czują się więc bezkarnie i co jakiś dochodzi do bijatyk na terenie szkoły i w jej pobliżu. Tymczasem przedstawiciele samorządu uczniowskiego oraz rada rodziców Gimnazjum nr 3 uważają, że dyrektor i pracownicy szkoły właściwie dbają o bezpieczeństwo.
Urzędnicy gdańskiego ratusza przez miesiąc analizowali dokumenty zgromadzone sprawie pobicie 14-latki i spotkali się z rodzicami uczniów Gimnazjum nr 3. Są przekonani, że pracownicy szkoły postępowali właściwie.
- Dyrektor reagował adekwatnie do tego, jakie informacje pozyskiwał. Wnioski są takie, że należy utrzymać dyrektora na stanowisku, powinien dalej pracować – mówi Piotr Kowalczuk, wiceprezydent Gdańska.
Kwestią niedopełniania obowiązków przez pracowników Gimnazjum nr 3 zajmuje się prokuratura. Poszkodowana gimnazjalistka zakończyła rok szkolny w trybie nauczania indywidualnego. Od września będzie chodzić do innej szkoły.