Jezioro Słupeckie (Wielkopolska) to sztuczny akwen powstały w 1954 r. Jest bardzo popularnym miejscem spotkań wędkarzy z całej Polski. Mieszkańcy okoliczni z przerażeniem patrzą na to, co niedawno stało się w jeziorze. Od kilku tygodni na brzegach i w przeręblach zalegają tysiące martwych ryb. - Mówią, że tych ryb są tony – mówi Bożena Wójczak, mieszkanka wsi Róża. – Mój szwagier widział, jak widłami wyrzucają ryby na lód. Poziom wody pod lodem w odległości 80 metrów od brzegu wynosi około 45 cm. Aby ryby miały czym oddychać powinien mieć co najmniej jeden metr. Starosta powiatu słupeckiego wydał decyzję o spuszczeniu wody ze zbiornika 4 listopada 2009 r. na podstawie opinii wydziału środowiska. Ten z kolei kierował się badaniami stanu wody w jeziorze sprzed kilku lat. Teoretycznie wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. - Nie można zakładać, że opuszczenie poziomu wody spowodowało śnięcie ryb – mówi Andrzej Kin, wicestarosta słupecki. – Tym bardziej, że to zbiornik retencyjny, a nie hodowlany. Jednak w opinii fachowców skutki obniżenia poziomu wody przed początkiem zimy można było przewidzieć z góry. Tak twierdzi były inspektor ochrony środowiska z Katowic Lechosław Jarzębski. Tymczasem, choć ryby zalegają w jeziorze już od kilku tygodni, do dzisiaj nikt nie oczyścił brzegu i przerębli. Gnijące ryby mogą zabić życie w zbiorniku i zatruć wody gruntowe. Za oczyszczenie stawu odpowiada dzierżawca, Polski Związek Wędkarski. - Ze względu bezpieczeństwa czekamy na odpowiednią chwilę, kiedy będziemy mogli usunąć śnięte ryby – mówi Józef Olczak, dyrektor biura okręgu PZW w Koninie. – Mamy przykre doświadczenia na tym jeziorze, utopiło się tam dwóch ratowników. Na razie ryby nie gniją. Akcję usuwania śniętych ryb z jeziora zapowiedziano na jutro. Być może dzięki temu uda się uratować życie w jeziorze oraz zapobiec zatruciu okolicy, choć wędkarze boją się, że najgorsze już mogło nastąpić. - Życie w jeziorze może zaginąć – mówi Stanisław Krukowski, strażnik wędkarski. – Żeby je odbudować trzeba będzie nawet 10 lat.