- Zaczął mnie bić, jak miałam cztery, pięć lat – mówi Joanna o swoim ojcu. – Zawsze był jakiś powód. Bił paskiem, biczem, kablem, łańcuchem. Joanna ma dziś 19 lat. Pochodzi z wielodzietnej rodziny ze wsi w Beskidach. Przez lata znosiła bestialskie traktowanie ze strony ojca. Bała się mówić o tym, co z nią robi, po każdym prawie pobiciu uciekała z domu – potrafiła ukrywać się kilka tygodni w piwnicy niedokończonego domu, okrywając się tylko kocem i jedząc owoce leśne, w oczekiwaniu na to, aż zagoją się rany. Ale w październiku minionego roku, po kolejnym pobiciu, pobiegła do sąsiadki. - Była podrapana, posiniaczona, we krwi – mówi Bernardyna Złydaszyk, sąsiadka Joanny. – Zawiązali jej ręce, wprowadzili do piwnicy, przywiązali. Ojciec bił ją widłami po brzuchu. Była przy tym jej młodsza o rok siostra i matka. Ojciec kazał jej przynieść łańcuch i bił Joannę. Matka wsadziła jej do ust ziemniaki, żeby nie krzyczała. Inna sąsiadka zadzwoniła na policję, choć Joanna prosiła, by tego nie robiła. Policja nie przyjechała. Przyjechała za to nie wezwana karetka. Okazało się, że wezwała ją policja. Rzecznik limanowskiej Komendy Powiatowej Tadeusz Stachak na początku tłumaczył, że nie było żadnego zgłoszenia, w końcu przyznał, że najprawdopodobniej na zgłoszenie nie przyjechali policjanci z Mszany Dolnej. Nie tylko z zeznań sąsiadek, ale i z notatki udostępnionej przez pogotowie wynika, że policja wiedziała jednak o pobiciu dziewczyny. Ojciec Joanny nie tylko bił ją. Dziewczyna wyznała, że była też przez niego molestowana. Dwa miesiące po ciężkim pobiciu zdecydowała się zgłosić sprawę prokuraturze. W grudniu ojca Joanny aresztowano na trzy miesiące, wobec matki zastosowano dozór policyjny. - Ojciec Joanny ma zarzuty za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem oraz molestowanie seksualne z użyciem środków przemocy, jak bicie i innych form agresji – mówi Anna Berdzik z Prokuratury Rejonowej w Limanowej. – Matce postawiono zarzut znęcania się nad córką i zaniechania przeciwdziałania przemocy ze strony ojca. Matka wróciła do domu i zaczęła grozić córce. Joanna dostawała też obraźliwe smsy. Po raz kolejny uciekła z domu. Policja po interwencji reporterki UWAGI! zareagowała tym razem szybko i znalazła dziewczynie miejsce w Ośrodku Interwencji Kryzysowej. Zeznania Joanny zostały uznane za wiarygodne przez biegłego psychologa, obecnego przy jej przesłuchaniu. - Czuję nienawiść, strach, to, że się go boję dalej – mówi dziś Joanna. – Chciałabym krzyczeć, że było mi tak źle. Przeczytaj także:Czy Sylwia była bita?Ofiara czy zabójca?Ojciec skatował MonikęOjciec udusił syna