Bezkarny oprawca?

Ofiara przemocy - bezbronna matka trójki dzieci nie może doczekać się sprawiedliwości. Przez wiele lat pani Marzena była bita i poniżana przez męża, dziś już byłego policjanta. Mężczyzna ciągle jest na wolności, a kobieta musi ukrywać się i uciekać.

- Zaczęło się od obiadu – opowiada pani Marzena. – Mąż przyjechał z pracy i na obiad była tylko zupa pomidorowa. Okazało się, że jest bardzo niezadowolony i skończyło się na tym, że zostałam uderzona. Dostałam kilka razy, byłam posiniaczona i wtedy miałam pierwszą obdukcję lekarską. Potem pani Marzena bita była wiele razy. - Ręką albo kolanem mnie przygniatał, a na koniec pokazywał jeszcze gdzie jest krew, gdzie mam to sprzątać i myć – wspomina kobieta. Ten koszmar trwał prawie 15 lat. Pani Marzena urodziła trójkę dzieci. Coraz bardziej uzależniała się od męża. Dopiero, gdy skontaktowała się z ośrodkiem dla kobiet, ofiar przemocy, postanowiła zmienić swoje życie. - Na początku była we mnie taka duma, a teraz jest mi po prostu okropnie – mówi. - Jak tak patrzę na te moje dzieci, jak one się tutaj męczą, to faktycznie odnoszę wrażenie jak to ja bym zgotowała im taki los, bo to ja je tutaj wzięłam. Po to, żeby miały spokój. Włodzimierz Wolski, dyrektor ośrodka interwencji kryzysowej, w którym mieszka pani Marzena z dziećmi jest pełen współczucia dla ofiar przemocy domowej. - Pani Marzena jest tu prawie rok, zostawiła dorobek całego swojego życia. Mieszkanie w pełni wyposażone, samochód, meble – mówi Włodzimierz Wolski. -Tuła się z dziećmi, boi się wyjść z ośrodka, bo boi się o siebie, już została wyzwana, napadnięta. Kobieta zdecydowała się założyć sprawę o znęcanie. Mimo to, ciągle nie jest bezpieczna, bo mąż, który jest byłym policjantem, jest na wolności. - On miał taką tendencję, że wchodził do ośrodka nieproszony – wspomina Włodzimierz Wolski. - Raz go chciałem wyprosić i on był w stosunku do mojej osoby agresywny, zaczął mówić mi na „ty”: co ty mi tu możesz zrobić? Ja mu powiedziałem: jeśli pan się nie uspokoi, to ja wezwę policję a on na to: stary, ja sam wezwę. Wyciągnął telefon i sam zaczął dzwonić na policję. On w ten sposób pokazywał, że jest tutaj ważny, że nie jestem nic mu w stanie zrobić. W sierpniu mąż zaatakował też panią Marzenę. Była wówczas z dziećmi u swojej matki. Pobita kobieta dobiegła na komisariat policji. Do środka wszedł też jej mąż. Kobietę zabrała karetka. Mężczyzna, nie ponosząc żadnych konsekwencji, wrócił do domu. Po kilku dniach pani Marzena złożyła doniesienie do prokuratury. Była przekonana, że w tej ewidentnej sprawie, szybko zapadnie wyrok. Tymczasem prokurator nakazał sprawę zawiesić. W uzasadnieniu napisał, że umorzenie postępowania jest zasadne ze względu na to, że miejsce pobytu małżonka pani Marzeny jest nieznane. - Prokurator przesłuchał pokrzywdzoną, przesłuchał wszystkich świadków. Jeżeli powody są wystarczające, stawiamy zarzut i ten zarzut został postawiony – mówi -Małgorzata Chrabąszcz, prokurator. - Powstał problem wtedy, kiedy na dwukrotne wezwania podejrzany się nie stawił. Policja nie mogła znaleźć męża pani Marzeny, a wcale nie jest to trudne. Nie tylko mieszka u siebie, ale dwa razy w tygodniu odwiedza swoje dzieci i przychodzi po nie do ośrodka. My spotkaliśmy go, gdy swobodnie spacerował przed furtką i bez przeszkód odebrał syna. Mąż pani Marzeny jest doskonale znany organom ścigania i to nie dlatego, że kiedyś był policjantem. Ma już wyrok w zawieszeniu za rozbój, sprawę o współpracę z grupą przestępczą, w toku jest też sprawa o znęcanie się nad żoną. - Jest to coś, co kompromituje instytucję państwa niestety – mówi Włodzimierz Wolski. – Kompromituje instytucję, jaką są organy ścigania i on czuje się całkowicie bezpiecznie, manifestuje swoją bezkarność, stara się dyktować warunki, stara się zastraszać. W ogóle się nie ukrywa, to jest jakiś totalny absurd. Dzień po zawieszeniu postępowania przez prokuraturę mąż pani Marzeny stawił się na komisariacie, ale znowu opuścił go bez żadnego problemu. Policjantka, z którą rozmawiał nie poinformowała o tej wizycie prokuratury. Sprawę zbadał komendant policji i zobowiązał się wyciągnąć konsekwencje wobec winnych policjantów. Stwierdził, że przypadki takiego postępowania dotykają go osobiście, gdyż praca, którą wkłada w ”uczłowieczenie” podległych mu policjantów wydaje się czasem syzyfowa. Czytaj również:Przemoc w rodzinieŻona policjantaKto pomoże bitym dzieciom?---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości