Bezkarny notariusz

TVN UWAGA! 4038603
TVN UWAGA! 189181
Czy notariusz, któremu prokuratura stawia niemal sto zarzutów i w którego kancelarii zostało sporządzonych przynajmniej kilkadziesiąt nieważnych aktów notarialnych, nadal jest godzien zaufania? Rada Notarialna w Katowicach uważa, że tak. Mimo tylu zarzutów nie wszczęła wobec niego nawet postępowania dyscyplinarnego!

Pani Jolanta osiem lat temu straciła dom. – Mąż psychicznie tego nie wytrzymał i targnął się na swoje życie. Wyrzucono nas z domu z dnia na dzień. Tam zostało mnóstwo rzeczy. Całe życie. Mieszkałam tam od urodzenia! – opowiada kobieta, która po tamtych dramatycznych wydarzeniach wpadła w depresję.

Pani Jolanta wraz z mężem mieli długi, ok 25 tys. złotych. Banki odmówiły im pożyczki, dlatego zwrócili się do firmy, która w ich imieniu miała załatwić im kredyt hipoteczny w banku. Firma kredytu nie załatwiła, a pożyczone 25 tysięcy złotych, panią Jolantę i męża kosztowało utratę domu i działek, wartych dziś ok. 400 tys. złotych! Zabezpieczeniem niewielkiej pożyczki był dom wart kilkanaście razy więcej. W kancelarii notarialnej, wskazanej przez firmę, pani Jolanta z mężem podpisali szereg dokumentów, w tym pełnomocnictwo do dysponowania nieruchomością, które zezwalało firmie nawet sprzedać ich dom, i to po znacznie cenie znacznie niższej niż rynkowa. – Kiedy przyszliśmy umowy były już przygotowane, notariusz wprowadził tylko nasze dane osobowe, które kazał sprawdzić. Zrobiliśmy to. Na więcej, nie mieliśmy czasu, bo już żądał podpisu! Myśleliśmy, że podpisujemy umowę pożyczki. Nie czytaliśmy tego – opowiada Misztal.

W podobnej sytuacji znalazło się blisko sto rodzin. Pani Bogumiła z mężem musieli opuścić swój dom ze względu na szkody górnicze. Dostali odszkodowanie, ale to nie wystarczyło na wybudowanie nowego. Byli już zadłużeni i chcieli wziąć kredyt konsolidacyjny, jednak banki im odmówiły. Tak trafili na prywatną firmę pożyczkową i tego samego notariusza, co pani Jolanta. Firma, która miała im pomóc w załatwieniu kredytu nie załatwiła go, a podpisane u notariusza pełnomocnictwo spowodowało utratę nowo wybudowanego domu.

Kto wskazywał konkretnego notariusza? - Ci, co nam załatwiali pożyczkę. Trzeba było specjalnie jechać do Bielska – opowiada Bogumiła Klyta. Ile jej rodzina straciła na pożyczce? – Wszystko – odpowiada bez wahania.

W podobny sposób kilka firm pożyczających pieniądze na lichwiarskich zasadach stało się właścicielami kilkudziesięciu nieruchomości. Proceder trwał przynajmniej od 2005 roku, a wszystkie firmy łączyła jedna osoba: notariusz z Bielska Białej. To u niego podpisywana była zdecydowana większość dokumentów. Dziewięć osób, które współpracowały z notariuszem, już zasiadło na ławie oskarżonych. Kilka dni temu do sądu trafił też akt oskarżenia przeciwko samemu notariuszowi.

Poszkodowanych przesłuchiwał prokurator z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Najbardziej uderzyło go, jak wielkim zaufaniem obdarzyli osoby proponujące pożyczkę. – To byli ludzie, którzy nie mogli liczyć na pożyczki bankowe, wobec których była prowadzona egzekucja komornicza. Cieszyli się, że dzięki pomocy tych ludzi nie utracą mieszkania. A okazywało się, że ta utrata następowała znacznie wcześniej, niż można się było tego spodziewać i to bez jakiegokolwiek rozliczenia – podkreśla prokurator.

Ryszard R. nie miał nawet skrupułów w stosunku do starszych ludzi. Spotkaliśmy się z pełnomocnikiem małżeństwa, które twierdzi, że nie wiedziało, co podpisuje w jego kancelarii. Już po utracie domu, ze względu na wiek i stan zdrowia małżonków, komornik odstąpił od ich eksmisji. Przez niewielką pożyczkę - 12 tys. złotych - stracili nieruchomość wartą ponad 300 tys. zł. – Nikt, ani z firmy pożyczkowej, ani kancelarii notarialnej nie wytłumaczył im, jakie skutki spowoduje to, co podpisują i że to wcale nie jest pożyczka! Notariusz musi zważyć interesy stron i doprowadzić do takiego sporządzenia aktu notarialnego, który nie doprowadzi do nadmiernego pokrzywdzenia jednej ze stron. Tu tak się stało. Nasi klienci stracili dorobek całego swojego życia – podkreśla Stefan Mrozek z kancelarii adwokackiej Andrzej Mazur i Wspólnicy.

Sądy unieważniły już kilkadziesiąt aktów notarialnych, które zostały sporządzone w kancelarii Ryszarda R. Kolejnych kilkadziesiąt spraw jest w toku. Nie oznacza to jednak, że ludzie mogą wrócić do swoich domów. Ich nieruchomości były już kilka razy sprzedawane. Nie sposób udowodnić, że ostatni właściciel wiedział, że dom czy działka, trafiły na rynek, pozyskane w nielegalny sposób.

Po trzech latach śledztwa, prokuratura przedstawiła notariuszowi prawie sto zarzutów. Oskarżony jest o przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków oraz o pomocnictwo w oszustwach i praniu pieniędzy. Pokrzywdzone są setki osób, które uwierzyły, że kancelaria notarialna gwarantuje im bezpieczeństwo transakcji. Reporter UWAGI! ustalił też, że te same nieruchomości wiele razy, w krótkim odstępie czasu, zmieniały właściciela, a ceny znacznie się od siebie różniły. Oznacza to, że notariusz mógł działać na niekorzyść pierwszych właścicieli. Właściciel kancelarii - Ryszard R. - jest doświadczonym prawnikiem. Jako notariusz pracuje od ponad dwudziestu lat. Przyjmuje w centrum Bielska Białej. - Nie możemy rozmawiać, jestem bardzo zajęty. Proszę mi nie zawracać głowy – oświadczył, kiedy zjawił się u niego reporter UWAGI!

Rada Notarialna zapoznała się z aktami prokuratorskimi, ale stwierdziła, że czyny, których dopuścił się notariusz, w procesie dyscyplinarnym już uległy przedawnieniu. Do czasu wydania przez sąd prawomocnego wyroku, Rada nic więc nie może zrobić. Jej szef twierdzi, że nic nie wie o wyrokach cywilnych, w których unieważnione zostały dokumenty sporządzone w kancelarii Ryszarda R. A jest ich przynajmniej 20. - Jeżeli tak faktycznie jest, to wtedy podejmiemy decyzje, co do przeprowadzenia kolejnej wizytacji. To jest niewykluczone – mówi, nie tracąc rezonu, prezes Rady Izby w Katowicach Notarialnej, Adam Sadowski. I stanowczo podkreśla, że w tej sprawie „domniemanie niewinności przemawia na korzyść notariusza”.

Czy to oznacza, że poleciłby jego usługi? Słysząc to pytanie, tylko się uśmiecha.

Czy może obiecać, że izba raz jeszcze pochyli się nad tym przypadkiem? – Tak. Mogę to obiecać – mówi Sadowski.

Jeśli prokuratorskie zarzuty się potwierdzą, Ryszardowi R. grozi nawet 12 lat więzienia. Do sądów cywilnych wpływają kolejne pozwy o unieważnienie umów zawieranych w jego kancelarii. - Wykorzystali naszą sytuację w sposób perfidny i niehumanitarny! – mówi pani Jolanta, która o odzyskanie rodzinnego domu walczy już osiem lat. – Wrócę tu, muszę wrócić. Tęsknię za swoim domem! – dodaje kobieta.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości