Bezinteresowny opiekun czy łowca majątków?

TVN UWAGA! 135058
Zygmunt M. od wielu lat opiekuje się starszymi osobami w Zabrzu. Twierdzi, że robi to z dobrego serca. Całkowicie bezinteresownie. Ale nie odmawia, gdy staruszki okazują mu swoją wdzięczność i sporządzają dla niego testamenty. Kiedy już nimi dysponuje, jego podopieczni ulegają dziwnym wypadkom. Co się z nimi dzieje? Czy Zygmunt M. wykorzystuje starsze, chore osoby?

Zofia F. 10 lat temu poznała Zygmunta M. Pomagał pani Zofii w ogródku, robił jej zakupy, jeździł z nią do lekarza. W zamian za opiekę, kobieta zgodziła się, by Zygmunt M. zamieszkał z nią. W 2009 roku pani Zofia zmarła tragicznie w wypadku w swoim domu. Po jej śmierci Zygmunt M. nie wyprowadził się. Był tam zameldowany. - Śmierć mojej mamy była bardzo tragiczna. Moja mama zginęła w wannie wypełnionej po brzegi wodą z farelką w środku. Moja mama po prostu się ugotowała w wannie. Dzień po pogrzebie siedziałam sama, do pokoju wszedł Zygmunt i miał w ręce kartkę. Okazało się, że to był ręczny testament mojej mamy. Wszystko, co posiadała, zapisała Zygmuntowi M. – opowiada córka pani Zofii, Krystyna F. Zygmunt M. ma 53 lata. W przeszłości pracował w kopalni w Zabrzu. Ma za sobą dwa nieudane małżeństwa. Oficjalnie utrzymuje się z renty, bo w wypadku stracił prawą dłoń. Dotarliśmy do człowieka, który twierdzi, że zna jego przeszłość. - Był karany. Były jakieś włamania, były jakieś oszustwa. Zresztą bazuje na tym przez całe życie. Zajmował się fałszowaniem banknotów, włamaniami. On jest nałogowym hazardzistą. Z renty na pewno w kasynach by nie grał. I skądś te pieniądze musi brać – mówi były znajomy Zygmunta M. Zygmunt M., w czasie, kiedy mieszkał już u Zofii, zaczął spotykać się z jej koleżanką Heleną P. Od obu kobiet był młodszy o 30 lat. Zdobył zaufanie i sympatię także rodziny pani Heleny - jej córki i zięcia. - Sprawiał wrażenie człowieka, któremu można było zaufać. Był uczynny. Nigdy mu nie było ciężko w niesieniu pomocy. Nieraz teściowa powtarzała, że z tego człowieka można brać przykład, jeśli chodzi o jego uczynki – wspomina Tadeusz G., zięć pani Heleny. Latem 2009 r. zięć pani Heleny dowiedział się przypadkowo od znajomej z urzędu stanu cywilnego, że teściowa wzięła ślub z Zygmuntem M. Rok wcześniej staruszka napisała też testament. Miała wtedy już 82 lata i cierpiała na demencję. Testament pani Heleny ma taką samą datę, jak testament pani Zofii - 22 stycznia 2008 r. Podobne są też sformułowania dotyczące ostatniej woli obu kobiet. Nie tylko to budzi wątpliwości. Zaskakujące jest tłumaczenie Zygmunta M. dotyczące ślubu z panią Heleną. Dziennikarze UWAGI! rozmawiali telefonicznie z Zygmuntem M., by dowiedzieć się, jakie są powody, dla których tak chętnie pomaga starszym osobom. - Ja z nią nie ożeniłem się z miłości. Darzyłem ją sympatią, ale nie sypiałem z kobietą, przecież zboczony nie jestem. Ślub był po to, żeby ominąć skarbówkę. To w razie jakby zmarła, bo wiadomo, wiekowa była. Ja się nie poczuwam do żadnej winy – tłumaczył Zygmunt M. Śledztwo w sprawie śmierci pani Zofii zostało umorzone. Jej córka chciałaby, by je wznowiono. Za każdym razem, kiedy jest w Polsce, odwiedza prokuraturę. Domaga się, by prokurator jeszcze raz przejrzał akta. - Jak o tej sprawie myślę teraz, to uważam, że planował to wszystko i wykonał swój plan do końca. To nie był wypadek – mówi córka pani Zofii, Krystyna F. Pani Zofia utopiła się w wannie w czerwcowy dzień. Przyczyną jej śmierci było porażenie prądem i uduszenie wskutek utonięcia, po tym, jak do wanny wpadł grzejnik. W trakcie eksperymentu procesowego okazało się, że kiedy grzejnik wpadł do wody, nie zadziałały bezpieczniki, bo w korkach był założony gruby drut. Woda cały czas się gotowała. W domu pani Zofii policja nie zabezpieczyła żadnych śladów z innych pomieszczeń poza łazienką. Uznano, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Dwa miesiące przed śmiercią pani Zofii, druga ze staruszek, pani Helena, miała wypadek. Nieprzytomną znalazła ją w mieszkaniu córka. Miała złamaną rękę i obojczyk. Nie pamiętała, co się stało. Zygmunt M. ma alibi. Tego dnia, kiedy pani Zofia utopiła się spędził pięć godzin z jej wnuczką Żanetą w kawiarence internetowej. Tylko raz wychodził, by kupić jedzenie. W śledztwie nie ustalono precyzyjnie, jak długo go nie było. Wnuczka pani Zofii cierpi na porażenie mózgowe. Biegli stwierdzili, że jest naiwna i łatwo nią manipulować. Zygmunt M. ustalał z nią, co ma zeznawać w prokuraturze. Włożył jej też do kieszeni dyktafon. Nagranie trafiło w ręce prokuratora. Zygmunt M. przejął piętro domu pani Zofii i ponad 100 tys. zł. Gdyby rodzina pani Heleny nie unieważniła jej ślubu i testamentu, stałby się współwłaścicielem majątku szacowanego na 500 tys. zł. Przejął jedynie 22 tys. zł kredytu w banku, który pani Helena zaciągnęła na jego prośbę. - Podwójna twarz. Jedna, to do rany przyłóż, a druga twarz, to po trupach do celu – mówi Tadeusz G., zięć pani Heleny Sąd uniewinnił Zygmunta M. od zarzutu oszustwa. Uznał, że nie ma wystarczających dowodów, że doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem pani Zofii i pani Heleny. Nasza dziennikarka ustaliła, że to nie jedyne starsze osoby, którymi opiekował się Zygmunt M. W prokuraturze toczy się śledztwo w sprawie kolejnej staruszki z Zabrza.

podziel się:

Pozostałe wiadomości