Bartek urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Jest sparaliżowany od pasa w dół, nie kontroluje czynności fizjologicznych. Do końca życia nie będzie chodził. Z powodu jego niepełnosprawności biologiczni rodzice zrzekli się do niego praw i oddali go do domu dziecka. Przez cztery lata nie można było znaleźć dla Bartka rodziny adopcyjnej. Na początku kwietnia pokazaliśmy reportaż o chłopcu. Obejrzało go młode polskie małżeństwo z Wielkiej Brytanii. Państwo Justyna i Maciej Pokorowie ze swoją sześcioletnią córką Julią od trzech lat mieszkają w miejscowości Rugby, zajmują się rehabilitacją osób niepełnosprawnych w domu pomocy społecznej. Od dwóch lat marzyli o tym, aby adoptować dziecko. - Gdy Justyna powiedziała mi, że zobaczyła Bartka w telewizji, pomyślałem, że coś jej się stało – mówi Maciej Pokora. – Miała wielkie oczy, cała się trzęsła. Powiedziałem, żeby dała mi czas, że prześpię się z pomysłem, by go adoptować. Ale gdy wróciłem do domu, od razu zacząłem szukać w Internecie – jaki wózek kupić, jak samochód przerobić. Państwo Pokorowie przyjechali do Krakowa, gdzie w Domu Dziecka im. Jana Brzechwy mieszka Bartek. Chłopiec ich zauroczył. I od razu ich pokochał. Nie było żadnych wątpliwości, że idealnie do siebie pasują. - Coś dziwnego dzieje się między nimi, to magia uczuć – mówi Ewa Głębowicz, psycholog z Publicznego Ośrodka Adopcyjno – Opiekuńczego w Krakowie. – Gdy pani Justyna wzięła Bartka po raz pierwszy na ręce, od razu wiedział, jak znaleźć u niej ukojenie. Znalazł rodzinę najlepszą z możliwych. Opiekunowie z domu dziecka także zauważyli, że od chwili, gdy poznał państwa Pokorów, Bartek zupełnie się zmienił. Stał się pogodny, radosny, zaczął więcej mówić. - Powiedział do mnie ”mamo” – mówi wzruszona Justyna Pokora. – Nie potrafię tego opisać… Nowa siostra Bartka zupełnie ignoruje fakt, że jej brat nie może chodzić. Bawi się z nim, pcha wózek. Jedynym jej zmartwieniem jest to, że w domu nie ma zabawek dla chłopców. W piątek krakowski sąd miał podjąć decyzję o adopcji. Państwo Pokorowie nie potrafili ukryć zdenerwowania. Kiedy sędzia odczytał decyzję, pani Justyna zaczęła płakać. Ze szczęścia. Bartek może jechać z rodzicami i siostrą do nowego domu. - Mam ochotę wejść na najwyższy punkt w Krakowie i wrzeszczeć, że jestem mamą Bartka i Julki – mówi Justyna Pokora. – Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Gdybym miała nazwać to jednym zdaniem, powiedziałabym, że to Mount Everest szczęścia. Nic więcej nie potrzebuję. Pełna rodzina państwa Pokorów za kilka dni wraca ze swoim ukochanym synem do Wielkiej Brytanii, gdzie właśnie urządzają nowy dom. Od września Bartek ma chodzić do szkoły, która już dostosowuje się do potrzeb osób niepełnosprawnych. Na takich rodziców, jak Justyna i Maciej czeka w Polsce kilkaset dzieci, dla których dotąd jedynym domem jest dom dziecka. Zobacz także:Bartek czeka na miłość Bartek szuka miłości ---strona---