Ewa i Dariusz Brzezińscy, rodzice 4-letniego dziś Bartka, są w trakcie sprawy rozwodowej. Mieszkają osobno. W mieszkaniu pani Ewy panują trudne warunki, więc chłopczyk został u ojca. Matka odwiedzała synka. Podczas jednej z jej wizyt doszło do zdarzenia, które ją przeraziło. - To było w niedzielę, poszłam z nim do kościoła, potem na cmentarz – opowiada Ewa Brzezińska. – Bartuś powiedział – ”Chodź, poszukamy grobu mojej mamusi. Tatuś, dziadziuś pokazywali mi tu domek mamusi”. Powiedział, że nie ma mamusi. Pani Ewa przestraszyła się, że ojciec dziecka manipuluje nim i wmawia mu, że matka nie żyje. Postanowiła zabrać syna do siebie. Sąd Rejonowy w Staszowie postanowił, że przynajmniej do zakończenia sprawy rozwodowej dziecko ma mieszkać z matką, a ojciec może je odwiedzać. Ale korzystając z odwiedzin ojciec zabrał chłopca wbrew woli matki. Bartek znów jest u niego. Tymczasem Sąd Okręgowy w Kielcach wydał wyrok, wedle którego chłopiec powinien być z ojcem. - Mam przyznaną opiekę nad dzieckiem, a matka ma prawo do widzenia z nim w miejscu zamieszkania – mówi Dariusz Brzeziński. – Więc ona powinna tu przyjeżdżać, a nie ja do niej. Choć wyrok kieleckiego sądu jest nieprawomocny, i jedynym obowiązującym postanowieniem jest to mówiące o przyznaniu stałej opieki nad Bartkiem matce, to pani Ewa nie może spotykać się z dzieckiem. Podczas jednej z prób odwiedzin została brutalnie wypędzona z posesji męża. Teść pana Dariusza za pobicie został skazany na 10 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata. Również podczas kolejnej wizyty, w obecności ekipy UWAGI!, i z udziałem kuratora, Dariusz Brzeziński nie chciał wpuścić pani Ewy do domu. Przekonał go dopiero przyjazd wezwanej policji. Mały Bartek nie chciał rozmawiać z mamą. - Ja już nie mam mamy – powiedział. Pani Ewa odjechała bez dziecka. Dariusz Brzeziński wbrew prawomocnemu wyrokowi nadal mieszka z Bartkiem i nie pozwala matce na spotkania z nim. Wszystko wskazuje na to, że zniechęca syna do matki. Sąd nie potrafi wyegzekwować swojego postanowienia o przyznaniu jej stałej opieki nad synem. - Matka ma prawo skierować sprawę z powództwa cywilnego przeciw sędziemu, który naraził ją na straty moralne – mówi Maria Ejchart z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Pani Ewa zamierza walczyć o swoje prawa. - Nawet kosztem życia – mówi płacząc.