Radny ze Środy Śląskiej Dariusz Maciejewski zabił napastnika w obronie koniecznej. Sąd radnego uniewinnił, ale bandyci przyrzekli mu zemstę. Policja groźby ignoruje. - Żona i dzieci żyją w ciągłym strachu – mówi przez łzy Dariusz Maciejewski – Mogę zaraz mieć parę pogrzebów! - Policja na pewno nie będzie go ochraniać – stwierdza podinspektor Janusz Markiewicz z Komendy Powiatowej Policji w Środzie Śląskiej. – Pobraliśmy od sprawców odciski palców. W razie gdyby się coś stało, możemy ich zatrzymać. Są pierwszymi podejrzanymi. Czy jednak policjanci zastanowili się, jak nie dopuścić do zemsty? Maciejewski na co dzień spotyka się z groźbami. Niedawno spalono mu 400 hektarów zboża. Nie może czuć się bezpieczny. Radny postanowił nie czekać aż go zabiją. Razem z rodziną uciekł z własnego domu. Tymczasem bezkarni chuligani nadal pozostają na wolności i zastraszają tych, którzy stanęli im na drodze. Prokuratura umorzyła dochodzenie przeciwko obwinionym o napad, za to na ławie oskarżonych posadziła broniącego swego życia i mienia Maciejewskiego, domagając się dla niego piętnastu lat więzienia za zabójstwo. - Policja umarzała sprawy, bo nie znajdowała sprawców – tłumaczy Ryszard Truszyński, adwokat Dariusza Maciejewskiego. Ludzie nie mają wątpliwości, że napadnięty przez chuliganów Maciejewski miał prawo się bronić, zwłaszcza, że wcześniej notorycznie nękany był przez złodziei i włamywaczy. Niestety nie otrzymał żadnego wsparcia ze strony policji. - Na miejscu pana Dariusza Maciejewskiego zrobiłbym tak samo – mówi jeden ze świadków. - Takich ludzi jak on jest naprawdę mało – dodaje inny.