Amanda ma 24 lata i od roku uczęszcza na terapię. Walczy z anoreksją. - Wszyscy mi mówili, że bardzo schudłam od podstawówki. Ja się wtedy widziałam grubo - wspomina Amanda Chacińska i przyznaje, że denerwowało ją, gdy jej matka twierdziła, że jest odwrotnie.
- Ja widziałam, że ona nie je. Nie bo nie - twierdzi Beata Chacińska i wspomina sytuacje, kiedy córka żądała przygotowania danej potrawy, a potem twierdziła, że była źle przyrządzona i odmawiała jej zjedzenia. Do tego, jak wspomina, jej córka nie myła się i chodziła w jednym ubraniu. - Wołała w ten sposób o pomoc - przyznaje kobieta.
Rozstanie rodziców
Problemy Amandy pojawiły się, gdy jej rodzice zdecydowali się na rozstanie. Nastolatka nie mogła pogodzić się z rozpadem rodziny.
W albumie sprzed lat, który pokazuje, niewiele jest zdjęć z ojcem. Gdy teraz próbuje do niego dzwonić, ten nie odbiera telefonu. - Oddzwania wtedy, kiedy on chce, nigdy nie ma tak, że odbierze ode mnie. Zawsze tak jest - mówi Amanda. Przyznaje boli ją takie zachowanie, dlatego do niego nie dzwoni.
"Nie miałam siły się zważyć"
Choroba Amandy nasilała się i pustoszyła organizm. To, co początkowo wyglądało tylko na dbanie o dietę, przerodziło się z czasem w poważny problem zdrowotny. Dziewczyna ważyła się rano i wieczorem, a potem zasnąć nie dawało jej to, że na wadze widziała 300 g za dużo. W końcu osiągnęła wagę 27-28 kilogramów na 163 cm wzrostu. - Już nawet czasem nie miałam siły się zważyć - mówi Amanda.
Jej matka twierdzi, że bywały dni, gdy było lepiej i wydawało jej się, że córka wraca do zdrowia, ale zaraz potem jej stan znów się pogarszał. - Wpadała w taki marazm, stagnację, "nic mi się nie chce, nie jem, po co ja mam żyć?" - wspomina Beata Chacińska. - Mogłam nie jeść śniadania, a potem jak wiedziałam, że nikogo nie ma w domu, to jadłam wszystko. Nie dało się zjeść trzech kanapek i nie zwymiotować, tylko jadłam wszystko. Trzeba było napełnić żołądek, żeby zrobiło się niedobrze. Potem już nie musiałam prowokować wymiotów, wystarczyło że się nachyliłam - opowiada o swoim problemie Amanda.
"Było mi trudno"
Potęgowało go poczucie odrzucenia i niezrozumienia przez rówieśników. Wspomina, że z powodu choroby często miała w szkole nieobecności, ale po powrocie ze zwolnienia nikt nie pytał jej o samopoczucie ani nie interesował się jej losem. Ona zaś nie prowokowała takich rozmów.
- Chciałam, ale nie byłam chyba w stanie zagadać sama o to. Było mi trudno pierwszej poruszyć ten temat - przyznaje Amanda.
Po latach, kiedy Amanda zrozumiała, skąd wzięła się jej choroba i na czym polega, zdecydowała się na terapię.
Zruinowany organizm
Jak twierdzi, największy problem miała z tym, by zrelaksować się po obiedzie, kiedy pojawiały się wyrzuty sumienia. Z problemem tym walczy jednak dzięki spotkaniom z takimi jak ona. - Dużo jest osób z depresją, z zaburzeniami odżywiania - mówi Amanda. Według psychiatry Marcina Cabaja dziewczyna robi postępy właśnie dzięki takim spotkaniom. - Kontaktuje się z innymi osobami, potrafi rozmawiać o swoich problemach - mówi. Według niego to duży postęp.
Długotrwałe niedożywienie i problemy z bulimią zrujnowały jednak nie tylko psychikę, ale i ciało Amandy. Uszkodziły organy i kości. Największą przykrością stała się dla Amandy utrata zębów, spowodowana wymiotami. Teraz, żeby dać radę jeść, musi miksować wszystko, co gotuje.
"Chcę normalnie jeść"
Teraz najważniejszy cel w walce z chorobą to dla Amandy rekonstrukcja uzębienia, które utraciła przez wymioty. To jednak bardzo kosztowne zabiegi. - Nie zależy mi na pięknym uśmiechu. Chcę po prostu normalnie jeść - przyznaje Amanda. Wielkim wsparciem byłaby pomoc finansowa lub bezpłatne leczenie, którego mogłaby się podjąć.
- Zawsze będzie z tyłu głowy, że nie zrobiłam wszystkiego, co mogłam zrobić. Mogę mieć też pretensję, że nie potrafiłam córce zapewnić poczucia bezpieczeństwa - przyznaje matka dziewczyny. - Chciałabym wyzdrowieć, żeby mamie pokazać. Mam takie obciążenie psychiczne, że mama na tym straciła - mówi Amanda. Apeluje też, by przestać patrzyć na anoreksję jako na fanaberię czy tylko chorobę psychiczną.