Miejsce, w którym rozmawiamy z Agnieszką Drewniak, nie jest jej domem. Wygląda przytulnie i jest przyjazne, ale to ośrodek Stowarzyszenia "Nadzieja". Mieszka w nim trzydzieści kilka osób. Wszystkie trafiły tu, ponieważ nie miały dachu nad głową.
- Partner był narkomanem, jak się okazało. Niszczył nam życie, aż trzeba było wyjść z domu. On był właścicielem mieszkania - wspomina pani Agnieszka.
"Wszystko było pięknie"
Pani Agnieszka ma teraz sześcioro dzieci. Ostatnią dwójkę z nowym mężczyzną, z którym od kilku lat układa sobie życie na nowo. Pan Filip pracuje, razem mieszkają w domu Stowarzyszenia "Nadzieja". Długo próbowali wynająć mieszkanie, jednak rodzina z dużą liczbą dzieci odstraszała wynajmujących.
Jeszcze zanim trafiła do ośrodka, złożyła podanie o mieszkanie socjalne. Dostała je 2,5 roku temu.
- Byłam tak zachwycona, że pojechałam w sobotę do administracji - opowiada z uśmiechem pani Agnieszka. - Wchodząc, stwierdziłam, że można tam mieszkać. Wszystko było piękne, praktycznie nowe - wspomina.
Pani Agnieszka wraz z panem Filipem i dziećmi chciała zamieszkać tam natychmiast. Od urzędników dowiedziała się jednak, że to niemożliwe - zasady są takie, że miasto oddaje lokal socjalny najemcom dopiero wówczas, gdy go wyremontuje. Mijały dni, tygodnie i miesiące, a remontu wciąż nie było. Pani Agnieszka chodziła do urzędów i pisała pisma. Bezskutecznie.
- Agnieszki przypadek jest wyjątkowy - mówi Beata Grzybała, kierownik Ośrodka Stowarzyszenia "Nadzieja" i dodaje, że nie słyszała o tym, żeby ktoś czekał na remont lokalu socjalnego tak długo. - Dzieci się słabo rozwijają, chcą mieć własny kąt, chcą mieć choinkę - zwraca uwagę. Jak twierdzi, starsze dzieci powoli zdają sobie sprawę z tego, gdzie mieszkają. - Mają z tym problem - przyznaje.
- Nie przyznają się do tego, że tu mieszkają - dodaje pani Agnieszka.
Jak twierdzi kobieta, próbowała przekonać urząd do tego, by mogła remont wykonać we własnym zakresie, ale ci się na to nie zgodzili. - Pan się zasłaniał papierkami - mówi pani Agnieszka. Z tego, co miał powiedzieć urzędnik, wynikało że lokal czeka jeszcze w kolejce na wpisanie do komputera. - Urząd miasta odsyłał mnie do działu technicznego. Dział techniczny rozkładał ręce, że nie mają jeszcze papierów. "Proszę iść do urzędu miasta" - relacjonuje swoje kontakty z urzędem pani Agnieszka.
"Nie zgłosił się żaden wykonawca"
Jesteśmy ciekawi mieszkania, na remont którego dwa i pół roku czeka pani Agnieszka. W jakim jest stanie? Jak wiele tam jest do zrobienia? Zarząd Zasobu Komunalnego zgadza się pokazać nam lokal. Zastrzega jednak, że na nasze pytania odpowiadać będzie dopiero w urzędzie.
- Procedurę przetargową zaczęliśmy prowadzić w tym roku. Nie zgłosił się żaden wykonawca - mówi Patrycja Grzesik z Zarządu Zasobu Komunalnego we Wrocławiu i dodaje, że wcześniej przygotowywany był kosztorys i zakres prac, jakie będą prowadzone w lokalu. - To są pieniądze publiczne, które wydajemy. Nie możemy tego zrobić w sposób niezgodny z przepisami - twierdzi. - Nam leży los takich rodzin na sercu. Na to się składa dużo czynników i poszczególnych etapów. Być może gdzieś ten system to wszystko opóźnia - mówi i obiecuje, że działania zostaną przyspieszone.
Po naszej interwencji urzędnicy przyspieszyli swoje działania. Remont mieszkania pani Agnieszki rozpocznie się już w lutym i potrwa kilka tygodni. Święta Wielkanocne rodzina najprawdopodobniej spędzi już we własnym domu.