Rada adwokacka, sąd i prokuratura do tej pory nie znalazły sposobu na mecenasa Andrzeja B., którego miejscowa prokuratura oskarża o oszustwa i składanie fałszywych zeznań. - Z akt wynika, że ten pan czterdzieści razy wyłudził pieniądze z banku - mówi Ewa Burdzińska z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Południe. To jednak nie jedyne grzechy mecenasa. Częste przeprowadzki umożliwiały Andrzejowi B. unikania klientów, wobec których miał zobowiązania. Tylko w ciągu jednego roku jego kancelaria czterokrotnie zmieniała siedzibę. Mecenas często pozostawia po sobie niezapłacony czynsz. Tylko jednemu z właścicieli wynajmowanych przez siebie lokali jest obecnie winien ponad sto tysięcy złotych. Przeważnie Andrzej B. brał zaliczkę i na tym kończyło się jego zainteresowanie sprawą. Dawna sekretarka mecenasa wielokrotnie miała do czynienia z niezadowolonymi klientami. Mecenas nie płacił także swoim pracownikom. Do dziś zalega im z wypłatami. Wierzyciele Andrzeja B., mimo prawomocnych wyroków, nie są w stanie odzyskać swoich pieniędzy. Olbrzymi majątek, który posiada formalnie nie jest jego własnością. Okręgowa Rada Adwokacka w Gdańsku zawiesiła Andrzeja B. w prawach wykonywania zawodu adwokata. Oznacza to, że nie może on prowadzić spraw. - Przed sadem nie występuję w żadnej sprawie - zapewniał naszego reportera mecenas, bo faktycznie na sali sądowej się nie pojawia. Nie oznacza to jednak, że nie przyjmuje spraw. Kiedy udał się do niego kolejny klient, obiecał mu jednak, że zapobiegnie rozbiórce jego domu letniskowego. Obiecał też, że będzie reprezentował go przed sądem. - Andrzej B. od dwóch lat jest zawieszony, ale zawsze znajdzie wśród swoich kolegów zastępstwo procesowe. To nie w porządku, przecież ci prawnicy wiedzą kim on jest - mówi jeden z poszkodowanych.