Rodzina K. to najbliżsi sąsiedzi Bożeny Wołowicz. Od siedmiu lat dręczą ją w różny sposób. Napadali na nią, grozili śmiercią, śledzili, rzucali petardami, składali setki bezpodstawnych zawiadomień na policję i do prokuratury. W lutym tego roku, po wieloletnim procesie, trzyosobowa rodzina stalkerów została skazana. Ale nieprawomocny wyrok sądu niczego nie zmienił.
Ucieczka
Pani Bożena bojąc się o swoje bezpieczeństwo wyprowadziła się z domu. Od ponad roku jest pod policyjną ochroną. Swój dom może odwiedzać tylko raz w tygodniu w asyście funkcjonariuszy.
- Staram się panować nad sobą, nad swoimi emocjami, ale to wszystko staje się coraz trudniejsze. Chciałabym mieć nadzieję, że w końcu ktoś mi pomoże. Ja chcę tylko wrócić do swojego domu – wyznaje.
Rodzina K. pół roku temu została skazana za uporczywe nękanie sąsiadki. Wszyscy mają zakaz zbliżania się i kontaktowania z Bożeną Wołowicz.
- Liczyłam, że po wyroku sytuacja się zmieni. Przede wszystkim myślałam, że będę mogła wrócić do domu. Te wakacje miałam już spędzić u siebie. Wiedziałam, że będzie apelacja, ale nie sądziłam, że wyroki sądów są niczym. Jest nawet gorzej, bo teraz wymyślili nowe metody nękania – dodaje.
Te nowe metody nękania dotyczą rzekomego oszustwa, którego pani Bożena miała dopuścić się w 2010 roku, kiedy sprzedała rodzinie K. dom tuż obok swojego.
Prokuratura kilka razy umarzała postępowanie w tej sprawie uznając, że oszustwa nie było. Małgorzata K. złożyła więc doniesienie do nadzoru budowlanego o nieprawidłowościach w budowie domu. Kontrola niczego nie wykazała. Do prokuratury trafiło za to doniesienie na inspektora nadzoru. Złożyła je Małgorzata K. zarzucając urzędnikowi niedopełnienie obowiązków.
- Cały czas wracają do sprawy rzekomego oszustwa z planem domu. Są święcie przekonani, że są pokrzywdzeni – komentuje Jacek Żak z Prokuratury Rejonowej w Dębicy.
Wniosek o areszt
Przeszkodą w powrocie do domu pani Bożeny są nieustanne ataki rodziny K.
- To jest cały czas ucieczka, cały czas chowanie się. A to już siedem lat! – podkreśla zrozpaczona pani Bożena.
Pełnomocnik pani Bożeny oraz prokurator skierowali wniosek o areszt dla nękających, bo dozór policyjny, zakaz zbliżania i kontaktowania z ofiarą nie działają.
- Na przestrzeni lat złożyli wiele zawiadomień o przestępstwach, których mieli dopuścić się prokuratorzy, policjanci, sędziowie. Ostatnio, po posiedzeniu aresztowym złożyli doniesienie na mojego zastępcę. Uważali, że nie powinien popierać wniosku o tymczasowy areszt. Każdego dnia mam rozmowy telefoniczne z rodziną K., jestem straszony kontrolą z Prokuratury Krajowej – mówi prokurator Jacek Żak.
Sąd nie zgodził się na areszt. Uznał, że nie ma obawy, że rodzina K. może popełnić inne ciężkie przestępstwo, nie wziął pod uwagę argumentów prokuratora i ofiary, że chodzi o bezpieczeństwo i zdrowie pani Bożeny oraz, że dotychczasowe środki nie działają.
- Kiedy usłyszałam decyzję sądu, że odrzuca nasz wniosek poczułam, że świat mi się całkiem zawalił. Wcześniej myślałam, że przynajmniej kilka tygodni wakacji spędzę w swoim domu. Teraz ta szansa została utracona bezpowrotnie – komentuje pani Bożena.
Apel do ministra
Prokuratora Rejonowa w Dębicy zaskarży decyzję sądu o niezastosowaniu aresztu.
Zdesperowana pani Bożena zwróciła się o pomoc do ministra sprawiedliwości.
- Czy pan wie, że od siedmiu lat jestem ofiarą stalkingu? Od 14 miesięcy nie mieszkam w swoim domu. W poniedziałek mogłam przyjechać do siebie na sześć godzin w asyście policji. Czy pan sobie zdaje sprawę, że siedem świąt Bożego Narodzenia moje dzieci nie były w moim domu? Stalkerzy w sposób perfidny i wyrafinowany gnębią mnie już tyle lat, śmiejąc się z wymiaru sprawiedliwości. To jest skandal, żeby człowiek, który dla kraju przepracował tyle lat nie mógł spokojnie mieszkać we własnym domu. Mam nadzieję, że pan minister zdecyduje się pomóc, bo ja już nie mam siły.
Ministerstwo Sprawiedliwości objęło sprawę nadzorem administracyjnym.
- Policja wspiera panią Bożenę, prokuratura wspiera jej wnioski, wręcz żąda kary bezwzględnego więzienia. Mamy ostatni punkt: sąd. Czy sąd nie widzi, co się dzieje? Dlaczego pozwala na to, że lekceważone jest prawo i dalej jest narażone zdrowie, a może życie pani Bożeny. Zwrócę się do prezesa właściwego sądu apelacyjnego, żeby objął postępowanie nadzorem administracyjnym i tym samym jak najszybciej doszło do wydania prawomocnego wyroku, który da obserwującym tę sprawę jak i samej pani Wołowicz poczucie sprawiedliwości – zapowiada wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.
14 października przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie ruszy proces apelacyjny. Prokurator żąda dwóch lat i sześciu miesięcy bezwzględnego więzienia dla matki i syna, oraz dwóch lat dla córki. We wrześniu natomiast w Sądzie Rejonowym w Dębicy rozpocznie się kolejna sprawa o stalking Bożeny Wołowicz, w którym oskarżeni są członkowie rodziny K.
Zobacz też : Wyrok, który nie zmienił nic. Dramat Bożeny Wołowicz trwa