5-letnia Ola jest w domu, bo przedszkole nie godzi się na awaryjne podanie adrenaliny

ADRENALINA_0004
Przedszkole nie godzi się na awaryjne podanie adrenaliny
5-letnia Ola, zamiast bawić się z dziećmi w przedszkolu, przebywa w domu. Ma alergię i w razie wstrząsu, musi dostać adrenalinę. Przedszkole nie zgodziło się na pozostawienie leku i ewentualne podanie go dziecku.

- Dziecko jest alergiczne na pleśń i właściwie tylko na pleśń. W okresie od marca do jesieni powinno brać leki przeciwhistaminowe – opowiada Katarzyna Kos, matka 5-letniej Oli.

Wstrząs anafilaktyczny

Problemy z uczęszczaniem córki pani Katarzyny do przedszkola pojawiły się po ostrym ataku wywołanym alergią.

- Zaczęło się na placu zabaw w przedszkolu. Alergenem był stary, zbutwiały po zimie liść, którym dziecko bawiło się z koleżanką w zupę. Ten liść wąchała i przykładała do buzi. W momencie kiedy dzieci wróciły do sali, zaczął się u niej straszny kaszel, pojawiła się wysypka – opowiada pani Katarzyna.

Mimo typowych symptomów oznaczających szok anafilaktyczny, personel przedszkolny nie wezwał karetki pogotowia, a rodzice dziewczynki dowiedzieli się o zdarzeniu półtorej godziny później.

- Zapytałam, czy to nie jest powód do wezwania karetki. Wychowawczyni powiedziała, że trudno jest jej ocenić i żebym podjechała – opowiada pani Katarzyna. I dodaje: - Zobaczyłam córkę. Była cała czerwona, pokryta różnego rodzaju bąblami. Jak podniosłam bluzeczkę, to nie było tam normalnej, czystej skóry. Cała była czerwona, kaszlała. Miała trudności w oddychaniu.

W tej sytuacji mama Oli zawiozła córkę do przychodni.

- Lekarz przyjął nas najszybciej, jak to było możliwe. Od razu padło, że to szok anafilaktyczny i podają adrenalinę – relacjonuje kobieta. I dodaje: - Po adrenalinie od razu lepiej się poczuła. W momencie gdy przyjechała karetka, to zostały przygotowane wszystkie dokumenty, które były wymagane, żeby wypisać nas z przychodni i przekazać do szpitala.

Dlaczego personel przedszkolny nie wezwał karetki, skoro objawy u Oli nasilały się? Dlaczego od razu nie zaalarmowano rodziców?

- Dopełniliśmy wszystkich procedur. W ocenie pracowników, którzy nie są przeszkoleni medycznie, nie są pracownikami medycznymi, nie było potrzeby wzywania karetki – usłyszeliśmy od wicedyrektorki placówki.

Adrenalina powinna być w pobliżu

Po przebytym ataku lekarz zalecił, aby adrenalina była zawsze w pobliżu dziecka. Niestety, przedszkole nie zgodziło się na pozostawianie leku w placówce.

Chcąc wesprzeć przedszkole, rodzice Oli zorganizowali szkolenie podawania adrenaliny dla personelu.

Mimo niezwykle łatwego sposobu aplikowania leku, przedszkole nadal nie wyraża zgody na pozostawianie ampułki.

- Mam wrażenie, że nie ma w tym personelu chęci niesienia pomocy. Wydaje mi się, że trzeba gdzieś rozważyć we własnym sumieniu, jaką wartością jest życie dziecka – zwraca uwagę alergolog dr Leszek Olchownik. I dodaje: - Druga kwestia, to rozmawiając z tamtejszym personelem, dowiedziałem się, że właściwie wszyscy mają przeszkolenie w zakresie prowadzenia pierwszej pomocy. To wcale nie jest takie łatwe. Podanie adrenaliny w stosunku do prowadzenia akcji pierwszej pomocy, reanimacji jest śmiesznie proste.

Z relacji dr. Olchownika wynika, że na szkoleniu padło pytanie, czy można, podając adrenalinę, zrobić dziecku krzywdę?

- Nie – zapewnia alergolog.

Będą mediacje?

Mimo licznych prób z naszej strony, dyrekcja przedszkola nie przyjęła zaproszenia na spotkanie, dlatego z prośbą o pomoc w sprawie Oli zwróciliśmy się do burmistrza.

- Z mamą Oli rozmawiałyśmy o tym, że powinna porozmawiać w przedszkolu o tym, żeby znaleźć osobę – nauczyciela bądź innego pracownika placówki, który zechciałby podać adrenalinę w sytuacji kryzysowej. Rozmawiałyśmy też o tym, że jest to dobra wola pracowników, którzy podejmą się takiego wyzwania – mówi Hanna Kułakowska-Michalak, zastępca burmistrza Urzędu Miasta i Gminy Piaseczno.

- Mediacje na każdym etapie są możliwe – dodaje Kułakowska-Michalak.

Jak jest gdzie indziej?

Czy dla innych placówek przedszkolnych podawanie adrenaliny jest równie problematyczne? Odwiedziliśmy inne warszawskie przedszkole.

- Dzieci, które potrzebują adrenaliny, mają ją przyniesioną i jest zawsze pod ręką. Wszyscy pracownicy są poinformowani, w którym miejscu leży adrenalina, żeby w razie konieczności, można było szybko ją podać – opowiada Katarzyna Podgórska, dyrektorka przedszkola nr 197 w Warszawie.

- Oczywiście najpierw dzwonimy na pogotowie – wzywamy karetkę i informujemy rodziców – dodaje Podgórska.

Z wypowiedzi dyrektorki wynika, że w jej przedszkolu jest kilka osób, które są w stanie podać adrenalinę.

- Teoretycznie jako nauczyciele nie możemy podawać jakichkolwiek lekarstw dzieciom, ale w tym wypadku ratujemy życie. Jest to proste, ale i tak za mało jest szkoleń – uważa Katarzyna Podgórska.

Sprawą nieudzielenia Oli pomocy medycznej oraz problemem spornego leku zainteresowaliśmy kuratorium.

- Widzimy tutaj taką możliwość, by organ prowadzący to przedszkole zatrudnił pielęgniarkę. Będziemy próbowali nakłonić to przedszkole, do tego, żeby temu dziecku było zapewnione bezpieczeństwo na terenie placówki – mówi Andrzej Kulmatycki z Kuratorium Oświaty i Wychowania w Warszawie.

- Nasz problem polega na tym, że Ola może wrócić do placówki, lekarze nie widzą przeszkód, a przedszkole nie chce przyjąć adrenaliny, która musi być przy Oli – mówi matka dziewczynki. I dodaje: - Ola jest bardzo smutna, tak naprawdę chciałaby bawić się z dziećmi, uczestniczyć w normalnym życiu przedszkolnym.

podziel się:

Pozostałe wiadomości