- Dziecko jest alergiczne na pleśń i właściwie tylko na pleśń. W okresie od marca do jesieni powinno brać leki przeciwhistaminowe – opowiada Katarzyna Kos, matka 5-letniej Oli.
Wstrząs anafilaktyczny
Problemy z uczęszczaniem córki pani Katarzyny do przedszkola pojawiły się po ostrym ataku wywołanym alergią.
- Zaczęło się na placu zabaw w przedszkolu. Alergenem był stary, zbutwiały po zimie liść, którym dziecko bawiło się z koleżanką w zupę. Ten liść wąchała i przykładała do buzi. W momencie kiedy dzieci wróciły do sali, zaczął się u niej straszny kaszel, pojawiła się wysypka – opowiada pani Katarzyna.
Mimo typowych symptomów oznaczających szok anafilaktyczny, personel przedszkolny nie wezwał karetki pogotowia, a rodzice dziewczynki dowiedzieli się o zdarzeniu półtorej godziny później.
- Zapytałam, czy to nie jest powód do wezwania karetki. Wychowawczyni powiedziała, że trudno jest jej ocenić i żebym podjechała – opowiada pani Katarzyna. I dodaje: - Zobaczyłam córkę. Była cała czerwona, pokryta różnego rodzaju bąblami. Jak podniosłam bluzeczkę, to nie było tam normalnej, czystej skóry. Cała była czerwona, kaszlała. Miała trudności w oddychaniu.
W tej sytuacji mama Oli zawiozła córkę do przychodni.
- Lekarz przyjął nas najszybciej, jak to było możliwe. Od razu padło, że to szok anafilaktyczny i podają adrenalinę – relacjonuje kobieta. I dodaje: - Po adrenalinie od razu lepiej się poczuła. W momencie gdy przyjechała karetka, to zostały przygotowane wszystkie dokumenty, które były wymagane, żeby wypisać nas z przychodni i przekazać do szpitala.
Dlaczego personel przedszkolny nie wezwał karetki, skoro objawy u Oli nasilały się? Dlaczego od razu nie zaalarmowano rodziców?
- Dopełniliśmy wszystkich procedur. W ocenie pracowników, którzy nie są przeszkoleni medycznie, nie są pracownikami medycznymi, nie było potrzeby wzywania karetki – usłyszeliśmy od wicedyrektorki placówki.
Adrenalina powinna być w pobliżu
Po przebytym ataku lekarz zalecił, aby adrenalina była zawsze w pobliżu dziecka. Niestety, przedszkole nie zgodziło się na pozostawianie leku w placówce.
Chcąc wesprzeć przedszkole, rodzice Oli zorganizowali szkolenie podawania adrenaliny dla personelu.
Mimo niezwykle łatwego sposobu aplikowania leku, przedszkole nadal nie wyraża zgody na pozostawianie ampułki.
- Mam wrażenie, że nie ma w tym personelu chęci niesienia pomocy. Wydaje mi się, że trzeba gdzieś rozważyć we własnym sumieniu, jaką wartością jest życie dziecka – zwraca uwagę alergolog dr Leszek Olchownik. I dodaje: - Druga kwestia, to rozmawiając z tamtejszym personelem, dowiedziałem się, że właściwie wszyscy mają przeszkolenie w zakresie prowadzenia pierwszej pomocy. To wcale nie jest takie łatwe. Podanie adrenaliny w stosunku do prowadzenia akcji pierwszej pomocy, reanimacji jest śmiesznie proste.
Z relacji dr. Olchownika wynika, że na szkoleniu padło pytanie, czy można, podając adrenalinę, zrobić dziecku krzywdę?
- Nie – zapewnia alergolog.
Będą mediacje?
Mimo licznych prób z naszej strony, dyrekcja przedszkola nie przyjęła zaproszenia na spotkanie, dlatego z prośbą o pomoc w sprawie Oli zwróciliśmy się do burmistrza.
- Z mamą Oli rozmawiałyśmy o tym, że powinna porozmawiać w przedszkolu o tym, żeby znaleźć osobę – nauczyciela bądź innego pracownika placówki, który zechciałby podać adrenalinę w sytuacji kryzysowej. Rozmawiałyśmy też o tym, że jest to dobra wola pracowników, którzy podejmą się takiego wyzwania – mówi Hanna Kułakowska-Michalak, zastępca burmistrza Urzędu Miasta i Gminy Piaseczno.
- Mediacje na każdym etapie są możliwe – dodaje Kułakowska-Michalak.
Jak jest gdzie indziej?
Czy dla innych placówek przedszkolnych podawanie adrenaliny jest równie problematyczne? Odwiedziliśmy inne warszawskie przedszkole.
- Dzieci, które potrzebują adrenaliny, mają ją przyniesioną i jest zawsze pod ręką. Wszyscy pracownicy są poinformowani, w którym miejscu leży adrenalina, żeby w razie konieczności, można było szybko ją podać – opowiada Katarzyna Podgórska, dyrektorka przedszkola nr 197 w Warszawie.
- Oczywiście najpierw dzwonimy na pogotowie – wzywamy karetkę i informujemy rodziców – dodaje Podgórska.
Z wypowiedzi dyrektorki wynika, że w jej przedszkolu jest kilka osób, które są w stanie podać adrenalinę.
- Teoretycznie jako nauczyciele nie możemy podawać jakichkolwiek lekarstw dzieciom, ale w tym wypadku ratujemy życie. Jest to proste, ale i tak za mało jest szkoleń – uważa Katarzyna Podgórska.
Sprawą nieudzielenia Oli pomocy medycznej oraz problemem spornego leku zainteresowaliśmy kuratorium.
- Widzimy tutaj taką możliwość, by organ prowadzący to przedszkole zatrudnił pielęgniarkę. Będziemy próbowali nakłonić to przedszkole, do tego, żeby temu dziecku było zapewnione bezpieczeństwo na terenie placówki – mówi Andrzej Kulmatycki z Kuratorium Oświaty i Wychowania w Warszawie.
- Nasz problem polega na tym, że Ola może wrócić do placówki, lekarze nie widzą przeszkód, a przedszkole nie chce przyjąć adrenaliny, która musi być przy Oli – mówi matka dziewczynki. I dodaje: - Ola jest bardzo smutna, tak naprawdę chciałaby bawić się z dziećmi, uczestniczyć w normalnym życiu przedszkolnym.
Autor: Uwaga! TVN