Ciocia Hania
Biologiczna matka wielokrotnie pozostawiała bliźniaków samych lub pod opieką przypadkowych, obcych ludzi. Kiedy pewnego dnia patrol policji dwukrotnie wylegitymował kobietę na ulicy, funkcjonariusze postanowili pojechać do domu kobiety. Okazało się, że 2-letni wówczas Maciek z bratem byli sami. Ojciec chłopców w tym czasie przebywał w więzieniu. Chłopcy trafili do ośrodka pani Hanny, która razem z mężem od 11 lat prowadzi pogotowie opiekuńcze.
- Jeden z bliźniąt był grzeczny, nie odzywał się przez pierwsze kilka dni. Jak siadł, to siedział w jednym miejscu, to znak jak bardzo dziecko było przestraszone. Z kolei Maciuś jeszcze nie mówił, ale był bardziej pogodny – opowiada Hanna Kowalska.
Matka przestała interesować się losem synów, ojciec nie opuścił jeszcze zakładu karnego. W tej sytuacji oboje zostali pozbawieni władzy rodzicielskiej. Chłopcy mogli trafić do adopcji. Ich opiekunem prawnym została pani Hanna.
- Maciek mówił do mnie „ciociu” albo „mamo zastępcza”. Był moment, że jego braciszek mówił do mnie „mama”, ale on prostował zawsze i tłumaczył, że to nie jest mama, tylko ciocia Hania, mama zastępcza – wspomina pani Hanna.
Zgodnie z przepisami, dzieci w jej pogotowiu mogą przebywać maksymalnie sześć miesięcy, ale Maciek i jego brat mieszkali tam ponad dwa lata. Znalezienie rodziców adopcyjnych dla bliźniąt jest trudne, w tym przypadku szczególnie, bo Maciek nie chodzi i porusza się na wózku inwalidzkim. W związku z tym pani Hanna, aby uchronić obu chłopców przed specjalistyczną placówką, podjęła dramatyczną decyzję o rozdzieleniu braci.
Drugi z bliźniąt znalazł wspaniałych rodziców i został adoptowany.
- Do końca nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Nikt nie wie, czy lepiej jakby poszli razem, czy osobno. To się okaże, jak oni to ocenią, tylko oni to mogą ocenić – podkreśla pani Hanna.
Ciągła rehabilitacja
Dzieci z niepełnosprawnością, które nie trafią do adopcji lub pod opiekę rodziny zstępczej, zgodnie z przepisami, przenoszone są do domu pomocy społecznej. I do takiej placówki trafił Maciuś.
- Nasz dom to 56 dzieci i ogrom personelu. Każda osoba, która pojawia się wokół, jest dla niego bardzo ważna. Maciek do wielu osób mówi „mama”. Do mnie mówił „mama dyrektor”- mówi Emilia Nikodem-Boczek, dyrektorka Zespołu Domów Pomocy Społecznej i Ośrodków Wsparcia w Bydgoszczy.
Maciek urodził się z rozszczepem kręgosłupa, ma uszkodzony pęcherz, stawy biodrowe i zniekształcone stopy. Przed chłopcem długie leczenie i rehabilitacja. Każdego dnia na sali gimnastycznej musi ciężko pracować i wzmacniać swoje mięśnie, aby nie dopuścić do ich zaniku.
- Maciek jest dzieckiem bardzo wesołym, ruchliwym, ale ma bardzo dużo nieprawidłowych odruchów, które musimy korygować – podkreśla Małgorzata Mich, opiekunka. I dodaje: - Tylko ciągła rehabilitacja może przynieść efekt. Chodzi o to, żeby Maciek, mimo wszystkich swoich wad, umiał się przemieszczać samodzielnie tam, gdzie chce. To cel naszego usprawniania.
Jak szanse na sprawność Maćka oceniają lekarze?
- Maciek ma problem ze stopami i stawami biodrowymi, które wymagają operacji, żeby mógł być pionizowany. Nie możemy zakładać, że Maciek będzie dzieckiem chodzącym. Być może uda się, żeby chodził z pomocą balkonika – mówi lek. med. Dorota Brygman, neurolożka dziecięca.
„Maciek skradł nasze serca”
Jeśli nie uda się znaleźć Maćkowi rodziców zastępczych, to w placówce będzie mógł przebywać do 30. roku życia. Wszyscy jednak wierzą, że na chłopca czeka wiele miłości i znajdzie upragniony dom.
- Maciek skradł serce wszystkich cioć i wujków w naszym domu. Życzę mu jednak, żeby nie miał aż tak dużo cioć i wujków, ale żeby znalazł rodzinę – podkreśla Małgorzata Mich.
- Marzę o tym, że znajdzie się dom rodzinny dla Maćka, w którym otrzyma wszystko to, na co zasługuje – dodaje Emilia Nikodem-Boczek.
Już w czerwcu chłopiec przejdzie operację stawów biodrowych i stóp, aby jak najszybciej móc zacząć stawać na nogi.
Więcej informacji na temat adopcji Maćka znajdziecie na profilu: Dziecko Adopcyjne oraz pod adresem: rodzinazserca@gmail.com