25 lat dla mordercy Beksińskiego

25 lat więzienia dla zabójcy i pięć lat dla pomocnika w zacieraniu śladów morderstwa znanego malarza Zdzisława Beksińskiego. To wyrok, który zapadł prawie dwa lata po tej głośnej zbrodni.

Do zabójstwa doszło w mieszkaniu malarza, gdy Beksiński odmówił synowi znajomego pożyczki. Robert K. ugodził artystę kilkakrotnie nożem. W tym czasie 16-to letni wówczas kuzyn mordercy Łukasz K. czekał na niego pod blokiem. - Matka Roberta K. raz w tygodniu sprzątała mieszkanie Beksińskiego – opowiada Kamil Kuc, krewny Zdzisława Beksińskiego.- Często przyjeżdżała z dziećmi. Wujek nie był z tego powodu zadowolony, ale on nie potrafił powiedzieć komuś prosto w oczy, że coś mu się nie podoba. Miał wewnętrzne opory, był człowiekiem szalenie zamkniętym i delikatnym w kontaktach z ludźmi. Wolał się odwrócić i odejść niż powiedzieć komuś coś przykrego. Miał taki koszyczek, gdzie składał drobne pieniądze. Jak miała przyjść pani do sprzątania z synem, to zostawiał tam jakiś większy banknot zawsze i mówił: no, szczeniak sobie dokrada, co ja mogę zrobić? Zawsze jeden, największy banknot znikał. W dniu morderstwa Robert powiedział Łukaszowi, że pojadą samochodem do dziewczyny. W czasie jazdy zmienił jednak kierunek i oznajmił, że chce zabić Beksińskiego. - Łukasz mówił, że do głowy mu nie przyszło, że Robert może mówić prawdę – opowiada Elżbieta Orżewska, obrońca Łukasza K. – A wiedział, że pan Beksiński był bardzo dobry dla całej rodziny Roberta, że tam pracowała jego ciocia, wujek, że to było źródło pracy. On po prostu w to nie wierzył. Robert wszedł do mieszkania malarza i oznajmił, że chce od niego pożyczyć pieniądze. Kiedy artysta próbował dodzwonić się do ojca chłopaka, został ugodzony nożem. - Robert wezwał Łukasza na górę – mówi Elżbieta Orżewska, obrońca Łukasza K. – Po raz pierwszy zobaczył zwłoki i mówi: coś ty zrobił? Robert powiedział mu wtedy: teraz jesteś ze mną, też możesz być winny i w związku z tym masz milczeć i pomóc mi. Inaczej czeka cię parę latek za kratkami i rodzina się od ciebie odwróci. - Ten młody człowiek nie wiedział, że ma do czynienia z człowiekiem niepospolitym, z narodową chlubą – mówi Kamil Kuc. - Dla niego było ważne, że ma ten koszyczek, z którego może zwinąć banknocik. I nie mógł uwierzyć, jak to jest, że artysta „maźnie” jakiś obraz i będzie miał, a on ciężko pracuje i nic nie ma. Robert zabrał z mieszkania artysty dwa aparaty fotograficzne i płyty kompaktowe. Wszystko warte trzy tysiące osiemset złotych. Zastraszony Łukasz pomagał kuzynowi w zacieraniu śladów morderstwa. Nikomu nie powiedział, co się stało.

podziel się:

Pozostałe wiadomości