16-letnia zabójczyni

TVN UWAGA! 138125
16-letnia uczennica technikum w Zabrzu podczas libacji alkoholowej śmiertelnie pobiła 55-letniego bezrobotnego. Jak się okazało, spotykała się z nim od kilku miesięcy. Wychowujący ją samotnie ojciec nic nie wiedział o tej znajomości. Dzisiaj zadaje sobie pytanie, czy mógł temu zapobiec?

16-letnia Paulina i jej 55-letni przyjaciel mieszkali na tej samej ulicy. Często u niego nocowała. Feralnego dnia wypili dwa wina, a wieczorem poszli do znajomych, gdzie dalej pili alkohol. - W czasie spożywania alkoholu, syn właścicieli mieszkania, miał czynić jakieś przyjazne gesty wobec tej dziewczyny. 55-letni mężczyzna poczuł się chyba zazdrosny. Uderzył dziewczynę w twarz. To było powodem bójki. On się przewrócił, był kopany po głowie. Podniósł się i pobiegł do drugiego pokoju. Tam też dziewczyna zaczęła go bić. Przewrócił się na podłogę. Kopała go pogłowie, a nawet, jak mówią świadkowie, zaczęła skakać po głowie. Mężczyzna znieruchomiał, a dziewczyna uciekła z mieszkania – Andrzej Galas, prokurator rejonowy. Troje pozostałych uczestników libacji poszło spać. Dopiero rano zainteresowali się leżącym nieruchomo kompanem i wezwali pogotowie. W szpitalu mężczyzna z ciężkimi obrażeniami głowy nie odzyskał przytomności i po tygodniu zmarł. W tym czasie Paulina już przebywała w areszcie. - Została zatrzymana na melinie. Nie umiała wyjaśnić swojego postępowania. Tłumaczyła się chwilą, złością – Marek Wypych, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu. Tata Pauliny, Waldemar Beier, przyjechał na Śląsk z Drawska Pomorskiego 25 lat temu. Cały czas pracuje jako górnik w kopalni Makoszowy w Zabrzu. Tu się ożenił i tu urodziła mu się córka. Kiedy Paulinka miała cztery lata, opuściła ich matka, której z powodu alkoholizmu odebrano prawa rodzicielskie. Odtąd żyli tylko we dwójkę. - Starałem się zrobić wszystko, żeby była szczęśliwa, żeby miała lepiej niż ja – mówi Waldemar Beier, ojciec Pauliny. Po skończeniu gimnazjum Paulina planowała zostać fryzjerką. Ojciec jednak chciał, by miała średnie wykształcenie i posłał ją do technikum usługowego. Tu zaczęły się poważne problemy - wagarowała, nie wracała na noc do domu. - Była smutnym dzieckiem, często płakała. Myślę, że miała żal do świata. Ojciec przyszedł we wrześniu na początku roku szkolnego. Powiedział, że wychowuje ją sam i ma problemy z córką, że często opuszczała szkołę, uciekała z domu. Prosił, żeby mu pomóc – Teresa Ładoś, dyrektor Zespołu Szkół Ekonomiczno – Usługowych w Zabrzu. Paulina jedyną piątkę w szkole miała z religii. Duzo się modliła. Chodziła do kościoła. Należała do oazy. To wszystko jednak nagle się urwało. - Pod koniec roku zaczęło się psuć. Nie przychodziła na noc do domu. Chciałem, żeby na kartce pisała mi, gdzie idzie i o której wróci. Może miała za dużo swobody, ale wierzyłem jej – dodaje ociec Pauliny.

podziel się:

Pozostałe wiadomości