Do pobicia doszło dosłownie kilka kroków od terenu szkoły, na parkingu przed miejską pływalnią. Pogotowie i policję wezwała dopiero po jakimś czasie przyjaciółka zaatakowanej 14-latki.
"Myślałam, że za chwilę zemdleję"
- Wyszłam ze szkoły i podbiegła do mnie ta dziewczyna, zaczęła krzyczeć, mnie wyzywać, szarpać i powiedziała coś takiego, że zaatakuje mnie za rogiem, bo tu jest szkoła - mówi pobita gimnazjalistka. I chociaż prosiła, żeby jej nie dotykać i że chce "spokojnie iść do domu", koleżanka odpowiedzieć miała, że "ona tego tak nie zostawi". - Szarpnęła mnie, popchnęła i zaczęła mnie bić, tak jak jest na tym filmie - wspomina.
Chociaż atak obserwowała grupa uczniów, żaden z nich nie zareagował, ani nie powiadomił nauczycieli, że potrzebna jest pomoc.
- Szmato! Wstawaj ku...a! – krzyczały napastniczki do swojej ofiary. Dopingowała je obserwująca młodzież: - Zaj... jej kopa na łeb! Mogę ja jej zaje...?
Wreszcie, jedne ze znajomych agresywnych dziewczyn powiedziała: wystarczy!
- Wtedy jedna z nich powiedziała, że mam ją przeprosić. Powiedziałam, że ją przepraszam, bo nie chciałam, żeby sytuacja się powtórzyła – wspomina ofiara.
Pogotowie i policję wezwała dopiero po jakimś czasie przyjaciółka zaatakowanej 14-latki.
- Skatowały mnie. Za nic praktycznie - podsumowuje i dodaje: - Myślałam, że za chwilę zemdleje, byłam w takim szoku strasznym i nie wiedziałam w ogóle, co mam robić.
Policja zatrzymała wszystkich uczestników zdarzenia.
- Sąd zadecydował, że dwie najbardziej agresywne dziewczyny, do czas posiedzenia będą przebywały w młodzieżowym ośrodku wychowawczym. Jedna z zatrzymanych była już wcześniej notowana za kradzież i groźby - mówi Aleksandra Siewert, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
"Dałam się sprowokować"
Pobita to uczennica pierwszej klasy gimnazjum. Do szkoły dojeżdża z zacisznej miejscowości domów jednorodzinnych w pobliżu Gdańska. Wcześniej przez sześć lat uczyła się w szkole muzycznej. W nowej szkole nastolatka poszerzyła znacznie grono kolegów i koleżanek. Na swoim profilu na Facebooku miała trzy tysiące znajomych. Wśród nich były jej koleżanki, które później ją zaatakowały.
14-latka przyznaje, że przez zmianę szkoły i znajomość z agresywnymi dziewczynami zaczęła się gorzej zachowywać - wulgarnie się odzywała, wdawała się też kilka razy w przepychanki w internecie. - Po prostu dałam się sprowokować tym dziewczynom i bardzo tego żałuję, że nie odpuściłam i na przykład nie zablokowałam ich - mówi. Jak dodaje, był czas, kiedy chciała umówić się z koleżankami "na ustawkę" i się z nimi pobić, ostatecznie jednak zmieniła zdanie. - Powiedziałam potem tym dziewczynom, że rezygnuję z tego, bo chcę to z nimi po prostu wyjaśnić. Zawsze wydawało mi się, że rozmowa wystarczy - mówi.
- Wydaje mi się, że one po prostu szukają takich osób, które im nie podpasują, i wtedy właśnie biją i je poniżają - uważa. Jak twierdzi, jej oprawczynie robią to dla zabawy i fejmu w internecie. - Wiadomo, po co ci ludzie to nagrywają. Nie po to, żeby potem sobie na to popatrzeć, tylko po to, żeby to udostępnić - mówi.
Zlekceważone sygnały?
Jak mówi 14-latka, zanim jeszcze doszło do pobicia, sprawę agresywnych dziewczyn zgłosiła do wychowawczyni, która następnie poszła do pedagog szkolnej. - Pani pedagog powiedziała, że ona się nie zajmuje takimi sprawami i będzie musiała to zgłosić na policję. Ja uważałam, że nie mam żadnych twardych dowodów, z którymi policja coś miała zrobić. Powiedziałam, że nie chcę niczego zgłaszać - mówi pobita gimnazjalistka.
Dwie najbardziej agresywne dziewczyny mieszkają i uczą się w innej dzielnicy Gdańska niż ofiara. W toku śledztwa okazało się, że ta sama grupa dziewcząt biła i poniżała wcześniej inne nastolatki. Nastolatki zostały zatrzymane i do momentu zakończenia postępowania znajdować się będą w młodzieżowym ośrodku wychowawczym.
Ze względu na bulwersujący charakter sprawy do postępowania przed sądem rodzinnym włączył się prokurator, który na ogół nie uczestniczy w takich sprawach.
- Bulwersujący charakter zdarzenia, to przede wszystkim agresja, jaką przejawiały nieletnie. Prokuratura będzie również wyjaśniać kwestie nieudzielenia pomocy - mówi Tatiana Paszkiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
"Kilkakrotnie dochodziło tu do pobić"
Prokuratura prowadzi również śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez dyrektora i pracowników szkoły, w pobliżu której doszło do pobicia. Okazało się bowiem, że wiadomo było nie tylko o zaognionej sytuacji między później pobitą 14-latką a jej agresywnymi rówieśniczkami. Szkolny pedagog wiedział również, że trzy dni przed nagranym zajściem ta sama grupa zaatakowała w pobliżu szkoły przyjaciółkę ofiary.
Jak twierdzą rodzice innych dzieci, to nie był pierwszy raz, kiedy dyrekcja szkoły nie zareagowała wystarczająco stanowczo na agresywne zachowania. Uczniowie w szkole i okolicy czują się więc bezkarnie.
- Kilkakrotnie dochodziło tutaj do pobić dzieci, tak zwanych ustawek. Mój syn zresztą też został pobity tutaj niedaleko szkoły - mówi jedna z matek i dodaje, że reakcja szkoły była negatywna, sprawa miała być "zamieciona pod dywan".
Chcieliśmy zapytać w szkole, dlaczego sygnały od nastolatki pozostały bez odzewu, nikt jednak nie chciał z nami rozmawiać. Szkoła pozostała dla nas zamknięta, a teren wokół - ze względu na obecność mediów - patrolowały policja i straż miejska.
Kuratorium Oświaty w Gdańsku przez trzy dni kontrolowało szkołę, obok której doszło do pobicia, a także gimnazjum, w którym uczą się dwie zatrzymane nastolatki. Ale to od nas kurator dowiedziała się o ataku na przyjaciółkę pobitej dziewczyny.
- Nie słyszałam o wcześniejszym zdarzeniu. Poprosiłam o sprawdzenie czy kiedykolwiek było jakieś zgłoszenie zagrożenia bezpieczeństwa dziecka. Nie było takiego zgłoszenia do tej pory - powiedziała Monika Kończyk, Pomorski Kurator Oświaty.
Dyrektor straci pracę?
Podczas konferencji prasowej we wtorek w Gdańsku Monika Kończyk poinformowała, że po wszczętych kontrolach w gimnazjum nr 5 (uczennicami tej szkoły są napastniczki) i w gimnazjum nr 3 (uczennica tej szkoły jest pokrzywdzoną) złożyła we wtorek wniosek do prezydenta Gdańska "o rozważenie zasadności wszczęcia postępowania odwołującego dyrektora zespołu szkół ogólnokształcących nr 7 (należy do niego gimnazjum nr 3) z pełnionej funkcji w związku z poważnymi zaniedbaniami".