„Ziemia unosiła się w rytm oddychania”

TVN UWAGA! 172840
Historia przyjaźni psa Barego - którego właściciel usiłował zabić siekierą, po czym zakopał - i policjanta z Olsztynka - który uratował mu życie a teraz chce go adoptować – poruszyła całą Polskę. W schronisku w Tomarynach, gdzie Bary dochodzi do zdrowia, jest jeszcze kilkadziesiąt psów. Wiele z nich ma za sobą równie traumatyczne przejścia.

Informacja, że we wsi Elgnówko młody mężczyzna idzie do lasu trzymając w jednej ręce psa, a w drugiej siekierę, dotarła do komisariatu policji w Olsztynku późnym wieczorem. Na miejsce pojechało dwóch policjantów. Sprawca był w domu. Od razu się przyznał. Owszem, usiłował zabić swojego pięcioletniego psa siekierą. W lesie okazało się, że Bary jeszcze żyje. - Z odległości kilku metrów zobaczyliśmy świeżo usypaną ziemię, która unosiła się delikatnie. W rytm oddychania – relacjonuje policjant Łukasz Górka. To on z kolegą wykopali psa. Sprawca stał obok. – Pies się dusił. Miał kilkanaście ran na łbie, z których obwicie płynęła krew. A w tym człowieku nie było śladu skruchy. Nie pytał, w jakim pies jest stanie, tylko „jaki to artykuł” i ile lat może za to grozić – relacjonuje Górka. Tymczasem Bary, słysząc głos swojego oprawcy, zaczął machać ogonem. – A przecież to on zgotował mu taki los – mówi Górka.

Weterynarz Zbigniew Leszczyński, który jako pierwszy opatrywał Barego, mimo upływu kilku dni, nie potrafi mówić o sprawie spokojnie. – Tego, co zrobił ten człowiek nie da się opisać używając kulturalnych określeń. Pies był w stanie ciężkiego szoku, kiedy przywieźli go tu policjanci. Miał bardzo zakrwawioną głowę – mówi Leszczyński.

Dziś Bary czuje się już dobrze. Być może już jutro będzie miał zdjęte szwy. Bardzo się cieszy, kiedy odwiedza go policjant z Olsztynka. Łukasz Górka zamierza go adoptować. Wypełnił już stosowne dokumenty. - Kiedy do mnie trafi nigdy nie będzie sam. Mam wspaniałych rodziców i najwspanialszą na świecie dziewczynę. Zapewnimy Baremu cudowny dom – zapewnia Górka, który pracuje w policji od ośmiu lat i – zdaniem przełożonych - zawsze należał do wyróżniających się, ambitnych funkcjonariuszy.

Do schroniska w Tomarynach, gdzie Bary przechodzi kwarantannę, trafiają psy maltretowane przez swoich właścicieli. Jest ich kilkadziesiąt. Wśród nich Boston, który również miał szczęście i został uratowany przez policjanta. Do dziś szyja psa jest koszmarnie pokaleczona, ponieważ przez długi czas ranił go łańcuch. – Boston żył w rozpadającej się budzie, nie miał jedzenia, picia – mówi Kulesza. Do schroniska trafił dzięki policjantowi, który przyjechał do domu na interwencję z powodu alkoholu. – Każde zwierzę odczuwa i należy mu się pomoc, kiedy cierpi – komentuje swoją reakcję policjant z posterunku w Purdzie, Andrzej Głuchowski.

Boston, podobnie jak wszystkie inne psy ze schroniska, czeka na nowy dom.

podziel się:

Pozostałe wiadomości