Uwięziona we własnym domu. Sąsiedzi nie chcieli wydać jej klucza

TVN UWAGA! 267553
Sparaliżowana Maria Zagórska marzyła o tym, by samodzielnie wyjeżdżać wózkiem z kamienicy, gdzie mieszka. Problemem był nie tylko próg, ale także brak zrozumienia i empatii ze strony sąsiadów.​

Choroba powodem problemów

Powodem niepełnosprawności pani Marii jest choroba Heinego-Medina. Jej objawy nasilały się z wiekiem. Na skutek zwiotczenia mięśni i porażenia nóg pojawiły się coraz większe problemy z chodzeniem. Teraz kobieta nie może zrobić nawet kilku kroków bez kul. Dzięki internetowej zbiórce, udało jej się kupić wózek inwalidzki. Nie może jednak samodzielnie wydostać się z kamienicy. Przy jej klatce jest kilkunastocentymetrowy próg, który jej to uniemożliwia.

- Samotność i niepełnosprawność to jest piekło. Można porównać to do człowieka, który jest spragniony wody. Szklanka jest w zasięgu, ale nie można po nią sięgnąć. Ta sytuacja powoduje, że człowiek umiera. Odechciewa się żyć, myśli o eutanazji stają się realne. Jeśli mam żyć tak przykro, to może lepiej wcale. Ludzie doprowadzili mnie do tego – mówi pani Maria.

Wszystkie klatki kamienicy pani Marii, łączy wspólne podwórze. Przy jednym z wyjść nie ma progu. Pani Maria cieszyła się, że będzie mogła wyjeżdżać swoim wózkiem z kamienicy, korzystając właśnie z klatki sąsiadów. Jednak wiosną tego roku, wspólnota mieszkaniowa wymieniła zamki w drzwiach od podwórza. Od tej pory pani Maria nie może samodzielnie opuścić kamienicy.

- Próg stał się granicą, której nie mogę przekroczyć – kwituje pani Maria.

Sąsiedzki konflikt

Dlaczego sąsiedzi nie chcą się zgodzić na wydanie klucza pani Marii?

- Z tego co mi wiadomo, wspólnota obawia się dewastacji klatki. Mam dwóch synów, kilkanaście lat temu mieszkali ze mną, ale to nie oni dewastowali, tylko narkomani, którzy tu przebywali. Wszystko było jednak na nich – mówi pani Maria.

Zarzuty względem pani Marii i jej bliskich potwierdzili anonimowo jej sąsiedzi.

- Jej synowie robili tu duże zniszczenia. Zniszczyli piwnice. Naraziła się ludziom i teraz mają ją za kulę u nogi. Nie pomogą jej, mówią, że to jest ich klatka i nie odpuszczą – mówi jedna z nich.

- Ta pani nie płaci, bank ma tą panią na utrzymaniu, jej rodzina zdewastowała klatkę. Jeśli dowiem się, że to człowiek wartościowy, poszkodowany przez życie, to pomogę. Ale co ta pani daje od siebie wspólnocie? Nic – dodaje inna.

Pani Maria chciała porozmawiać z osobami z zarządu wspólnoty, napisała też pismo do administracji. Nie dostała żadnej odpowiedzi.

Chcieliśmy porozmawiać z administratorem kamienicy, dowiedzieć się, w jaki sposób pani Maria mogłaby dewastować klatkę sąsiadów, przejeżdżając przez ich korytarz na wózku. Nie udało się.

Zaskakujący zwrot akcji

W maju pani Maria zadzwoniła na policję. Dzielnicowy powiadomił Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Katowicach, który przydzielił pani Marii asystenta osoby niepełnosprawnej. Jacek Październy odwiedza ją raz w tygodniu. To on pomaga jej wydostać się z wózkiem z kamienicy.

- Widzę jaka jest różnica, jak siedzimy w domu, bo nie możemy wyjść, a jak idziemy na przykład na zakupy. Cała ta sytuacja ją dołuje, tym bardziej, że jest opcja, żeby mogła samodzielnie opuszczać mieszkanie, ale z powodów niezrozumiałych nie można tego klucza uzyskać – mówi Jacek Październy, asystent pani Marii.

Kobieta nie może zażądać od wspólnoty wydania klucza, bo nie ma takich praw jak inni właściciele, nie jest członkiem wspólnoty, a jedynie najemcą. Właścicielem mieszkania jest bank.

Po rozwodzie kobieta zaczęła mieć problemy finansowe. Ze swojej renty nie była w stanie płacić czynszu, który wynosił ponad 1500 złotych. Zalega też z opłatami za media.

Brak dobrej woli

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej od dwóch miesięcy próbuje pomóc pani Marii.

- To wygląda na brak zrozumienia i niewiarygodną znieczulicę. Moim zdaniem, tak po prostu, po ludzku należy udostępnić ten klucz. Na dziś brakuje w tej sprawie dobrej woli - mówi Alicja Palińska, specjalista pracy socjalnej.

MOPS powiadomił nas, że zaprosił administratorkę kamienicy, członków zarządu wspólnoty i przedstawiciela banku na spotkanie mediacyjne. Dyrekcja MOPS-u zgodziła się byśmy mogli w nim uczestniczyć. Niestety, na spotkaniu nie stawiła się żadna ze stron.

Kiedy wydawało się, że sprawa nie doczeka na szczęśliwy finał, nastąpił zaskakujący obrót. Sąsiedzi kobiety zgodzili się, by mogła jednak korzystać z ich klatki.

- Szkoda, że reakcja ludzi jest dopiero wtedy, gdy telewizja wkracza do akcji – mówi pani Maria.

Pani Maria nie ukrywa, że klucz do klatki sąsiadów jest nowym, lepszym etapem w jej życiu.

- To jest nie do opisania. Uczucie, jakbym wyszła z więzienia po długich latach. Ten zwykły klucz daje mi dużo szczęścia. To jest to, co mi się śniło po nocach – kończy szczęśliwa pani Maria.

podziel się:

Pozostałe wiadomości