Marta Diener ma poważnie uszkodzony kręgosłup, zadano jej kilka ciosów nożem, poprzecinano ścięgna. Policjanci pojawili się w domu już siedem minut po telefonie kobiety i w ostatniej chwili uratowali ją przed śmiercią. Obezwładnili agresywnego męża pani Marty oraz drugiego sprawcę, którym był pracownik jego firmy.
"Dobrze się maskował"
- Poznaliśmy się przez przypadek. Mąż zaprosił mnie na kawę i tak zaczęliśmy się spotykać - wspomina początki znajomości z Pawłem W. - biznesmenem pochodzącym ze znanej krakowskiej rodziny - Marta Diener. Pobrali się trzy lata temu, a wspaniały ślub i przyjęcie miały być początkiem szczęśliwego życia. Mieli wielkie plany. Pani Marta wylicza wszystko, o czym marzył jej mąż: - O dużej rodzinie, o domku, o dzieciach i pieskach biegających po ogrodzie - mówi.
Na początku znajomości nic nie wskazywało na skłonności męża do agresji, ale - jak teraz ocenia kobieta - to była gra. - Dobrze się maskował. Ja pokochałam tę maskę, którą on mi sprzedał. To było pewnie coś, co ja chciałam usłyszeć i tak też się stało - mówi.
Zaczęło się psuć
- Kilka miesięcy po ślubie okazało się, że Paweł zaczął pić - mówi ojciec pani Marty, Marek Diener. Wspomina, że nie chodziło o "zwykłe" picie, ale o alkoholowe, kilkudniowe ciągi. - Później była eskalacja. Oprócz tego, że pił, to jeszcze zażywał jakieś środki chemiczne i zupełnie był wtedy nie do opanowania - mówi.
Dobre początkowo stosunki z pani Marty z rodzicami Pawła W. popsuły się z chwilą, gdy kobieta poprosiła swojego teścia o pomoc w opanowaniu problemów z mężem. Ojciec Pawła W. z naszą reporterką nie chce rozmawiać bez adwokata, a potem w ogóle unika kontaktu.
"Ja się tego świra po prostu boję"
O agresji i problemach Pawła W. z alkoholem wiedzieli od dawna znajomi, a teraz anonimowo opowiedział o tym nam jeden z nich. - Jak był trzeźwy, wszystko było fajnie - wspomina i dodaje, że sytuacja diametralnie zmieniała się, gdy Paweł W. się napił albo "nałykał się prochów". Wtedy stawał się agresywny i bił ludzi. - Ja się tego świra po prostu boję - podsumowuje w rozmowie z reporterką UWAGI!
Postępowanie w sprawie wcześniejszych zachowań Pawła W. prowadzi prokuratura i - jak potwierdza Beata Antolska-Glac z prokuratury rejonowej w Myślenicach - mężczyzna ma już postawione zarzuty w sprawie spowodowania uszkodzenia sześciu samochodów na szkodę jednego z mieszkańców. W lutym natomiast w prokuraturze zarejestrowane zostało postępowanie o znęcanie. Zawiadomienie w tej sprawie złożyła pani Marta. Czy to możliwe, żeby mężczyzna tak agresywnie wobec żony zachował się po tym, jak dowiedział się o postępowaniu? - Nie mam pewności, że podejrzany 12 marca wiedział o tym, że zostanie wezwany w charakterze podejrzanego - mówi Beata Antolska-Glac.
Zarzut usiłowania zabójstwa
Małżonkowie mają dwoje dzieci: niespełna dwuletniego syna i pięciomiesięczną córeczkę. W czasie, gdy pani Marta była w ciąży z drugim dzieckiem, Paweł W. przestał interesować się rodziną i nie pomagał w wychowywaniu dzieci. Tuż po narodzinach córeczki wniósł pozew o rozwód i wyprowadził się z domu. Nie przestał jednak nachodzić żony.
Obaj mężczyźni, którzy feralnej nocy zaatakowali Martę Diener, usłyszeli już zarzut usiłowania zabójstwa i zostali aresztowani na 3 miesiące.
Stan pani Marty wciąż jest bardzo poważny - kobieta stopniowo zaczyna odzyskiwać czucie w nogach, ale nadal nie porusza prawą ręką. Jak mówi, jedyne, czego teraz pragnie to spokój. - Żebym mogła wreszcie się zająć spokojnie opieką nad dziećmi, żebym się nie musiała denerwować. Żebym mogła się skoncentrować na najbardziej prozaicznych rzeczach: na pierwszym chodzeniu, na pierwszym mówieniu, na pierwszym siedzeniu moich dzieci, które mi przeleciało przez palce przez to wszystko, co wydarzyło się w moim życiu - mówi.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod kątem Waszych alertów.