- Do dziś został mi potworny niesmak, kiedy myślę o zachowaniu pani doktor i tego „katownika”, bo to nie jest ratownik – mówi pan Leon. Mężczyzna poczuł się źle, kiedy razem z kolegą, był w karczmie. Ponieważ nie mógł poruszać nogami, wezwano pogotowie, którego ekipa uznała, że mężczyzna się upił. Na nagraniu widać, jak ratownik medyczny bije pana Leona po twarzy. – A później zaczął mną trzaskać o tę poręcz – relacjonuje mężczyzna. Kiedy pan Leon osunął się pod ławę, ratownicy tylko się przyglądali. W żaden sposób nie zareagowała też lekarka. – Stwierdziła, że jestem pijany, a ja mówiłem przecież: „Naprawdę bardzo źle się czuję, nie mogę wstać” - opowiada pan Leon. Ostatecznie, jeden z ratowników wezwał policję. – Kiedy policjanci przyjechali, pan Leon powiedział im, że boi się jechać z ratownikami karetką, bo został przez nich uderzony. Policjant odpowiedział, żeby się nie bał. Że będą za nimi jechać – opowiada kelnerka, Beata Trelka.
Pan Leon trafił do szpitala wojewódzkiego w Piotrkowie Trybunalskim. Jak twierdzi został pozostawiony na kozetce w szpitalnym oddziale ratunkowym. Nikt się nim nie zainteresował, ani go nie przebadał. Po półtorej godziny oczekiwania na pomoc lekarską, w końcu poprosił policjantów o odwiezienie do karczmy. W szpitalnej karcie informacyjnej, w rubryce rozpoznanie, wpisano: „Upojenie alkoholowe”. Dalej zanotowano, że pan Leon „nie wyraża zgody na badanie lekarskie i badania dodatkowe”. – Kłamstwo! Nic takiego nie mówiłem! Oni mnie rzucili jak śmiecia – odpowiada pan Leon.
Początkowo ratownik poinformował swoich przełożonych w szpitalu, że to on został zaatakowany przez pacjenta. Ujawnienie nagrania z monitoringu całkowicie zaskoczyło dyrekcję szpitala. - Jesteśmy zszokowani tą sytuacją. Zbulwersowani. Nigdy wcześniej takich sytuacji nie było. Nie mieliśmy nigdy takich sygnałów! – mówi Ewa Tarnowska-Ciotucha, rzeczniczka szpitala wojewódzkiego w Piotrkowie Trybunalskim. Ratownik został zawieszony w czynnościach służbowych. - Trwa procedura dyscyplinarna – dodaje rzeczniczka.
Co z lekarką, która nie reagowała na bicie pana Leona? – Trwają wyjaśnienia w tej sprawie – mówi pani rzecznik. Zaprzecza też, że na oddziale ratunkowym, pan Leon został pozostawiony sam sobie. – Pacjentem zajęli się lekarze. Wykonano badania – twierdzi pani rzecznik. Jakie badania? Tego powiedzieć już nie chce.
Próbowaliśmy skontaktować się z panią doktor i ratownikiem, ale bezskutecznie. Nagranie pokazaliśmy Ireneuszowi Szafrańcowi z Polskiej Rady Ratowników Medycznych. – Jak to oglądam, jest mi zwyczajnie wstyd - skomentował.
Pan Leon w końcu trafił do szpitala w Wałczu, gdzie lekarze zdiagnozowali raka mózgu. Ucisk guza na układ nerwowy mógł spowodować brak władzy w kończynach, do którego doszło w karczmie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.