Mamie Michała może pomóc tylko kosztowna terapia

TVN UWAGA! 324238
Rak to nie wyrok, takie zdanie słyszą pacjenci onkologiczni. Co jednak zrobić, kiedy leczenie nie przynosi rezultatów, a nadzieja na wyzdrowienie wiąże się z niebotycznymi kosztami? Tak jest w przypadku pani Anny, której nastoletni syn, nie chce nawet myśleć, że może zabraknąć mu mamy.

- Nie przyjmuję innej wersji niż takiej, że będzie dobrze, że ona będzie żyła. Nie przyjmuje innej wersji – podkreśla Michał Kościelniak.

Marzenie nastolatka jest jedno – zdrowa mama, która przytuli i porozmawia. Będzie kibicować na maturze i wspierać, kiedy będzie się usamodzielniał.

Cena za życie

Okazało się, że nowotwór, z którym zmaga się Anna Kościelniak, to chłoniak rozlany czwartego stopnia. Życie 46-letniej kobiety ma teraz konkretną cenę.

- To około 1,4 mln zł. Nie jesteśmy w stanie pokryć tego sami. To są ogromne koszta – ubolewa Michał.

- Zawsze mieliśmy swoje pieniądze. Niestety teraz musimy prosić o pomoc. Dumę trzeba schować głęboko do kieszeni. Teraz wszystko jest nieważne – mówi Dariusz Kościelniak, mąż pani Anny.

Chłoniak zabija Anię! Kliknij i pomóż >

Terapia CAR-T

O chorobie rodzina dowiedziała się z po tym, jak spuchły nogi pani Anny. Zaczęły się wizyty u lekarzy, kolejne rozpoznania, szpitale. Diagnoza przeraziła - nowotwór złośliwy miednicy. Zaatakowana została tarczyca, węzły chłonne i płuca. Sytuację opanowano, ale tylko na chwilę, bo teraz jest nawrót i szanse z dnia na dzień maleją.

- Lekarze mówią, że mogą podawać chemię, żeby zastopować nowotwór. Istnieje jeszcze możliwość przeszczepu komórek od dawcy – mówi Michał.

Szansę daje terapia limfocytami CAR-T.

- To rodzaj immunoterapii, wykorzystania naszego własnego układu odpornościowego do zwalczania komórek nowotworowych przez genetyczne przeprogramowanie układu odpornościowego. Na ten moment ma największe zastosowanie w leczeniu białaczek i chłoniaków. Ale uważa się, że w przyszłości może odgrywać bardzo ważną rolę w leczeniu wielu różnych nowotworów – wyjaśnia prof. Grzegorz Basak z katedry i kliniki hematologii, onkologii i chorób wewnętrznych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Warszawie.

Więcej informacji o terapii znajdziesz na stronie ZDROWIE.TVN.PL>

Nowatorska metoda jest już stosowana w Polsce, ale niestety nie jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

Medycy zgłaszali już problem do Ministerstwa Zdrowia.

- Rozmawialiśmy z profesorem w Gliwicach i taka próba została podjęta przez lekarzy, którzy chcieliby tym lekiem leczyć pacjentów. Niestety, taki wniosek został odrzucony – ubolewa Waldemar Szymański, brat pani Anny.

Zbiórka

Choroba całkowicie zmieniła życie pani Anny. Do tej pory to ona służyła pomocą, pracując z niepełnosprawnymi dziećmi. Teraz jest czas na rewanż, a rewanżują się wszyscy, z którymi i dla których pracowała.

- Pierwszy pomysł, jaki przyszedł nam do głowy, to zbiórka na Siepomaga. Czekamy na pozytywne wyniki leczenia i powrót do pracy. Nie tylko my, ale także rodzice i nasi podopieczni – mówi Dagmara Wołczyńska z Zespołu Szkół Specjalistycznych i Placówek Oświatowych w Radomiu.

W leczeniu pani Anny kluczowy jest czas.

- W wielu przypadkach jest to choroba agresywna, gwałtowna, wymagająca stosowania chemioterapii, żeby powstrzymać rozwój chłoniaka, zanim chora otrzyma terapię. Oczywiście im więcej czasu mija, tym większa jest możliwość progresji, czynników, które mogą skreślić pacjenta z możliwości otrzymania danego leczenia – mówi prof. Grzegorz Basak.

Indywidualna zbiórka pieniędzy nie jest łatwa, bo potrzebujących jest mnóstwo. Rodzina pani Anny próbuje pisać i prosić gdzie się da, bo cena jest najwyższa – życie bliskiej im osoby.

- Podziękowanie dla Filipa Chajzera. Udostępnił na swoim Instagramie wiadomość od mojego syna i się zaczęło – mówi mąż pani Anny.

- Mama jest najważniejszą osobą w moim życiu. Co mogłem zrobić? Spróbowałem. Nie wiedziałem, jakie są szanse, że Filip to odczyta. Ale się udało – dodaje Michał.

- Myślę, że życie i tak napisze swój scenariusz, natomiast wierzę, że już wyczerpaliśmy limit pecha. I teraz przyjdzie taki moment, kiedy będziemy mieli szczęście – uważa brat pani Anny.

- Jednym z zajęć mamy jest teraz czytanie komentarzy, które piszą ludzie. Naprawdę dodaje jej to otuchy, zresztą tak samo jak nam - mówi Michał.

Na taką samą terapię jak bohaterka reportażu zbierają środki także inne osoby:

Artur Kamiński>

Zhanna Tadevosyan>

podziel się:

Pozostałe wiadomości