Pandemia podzieliła Polaków. "Mój brat przewraca się w grobie"

TVN UWAGA! 329593
Pandemia podzieliła Polaków. Mimo rosnącej liczby zakażeń, dziś Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 16300 przypadkach, nie brakuje osób, które uważają COVID-19 za zwykłą chorobę, porównując ją do sezonowej grypy. W naszym raporcie chcieliśmy przedstawić obie strony sporu.

„Koronarealiści”

Karolina i Jakub Klingoferowie są rodzicami czwórki dzieci. Nie noszą maseczek, nazywają siebie koronarealistami.

Rodzina prawie w każdy weekend wyjeżdża na manifestacje.

- W tej chwili manifestacje się nasilają i będą się nasilać – uważa pani Karolina.

Czy Klingoferowie nie obawiają się, że przez swoje zachowanie przyczyniają się do rozprzestrzeniania koronawirusa?

- Nie przyczyniamy się, bo jesteśmy zdrowi – twierdzi Karolina Klingofer.

Jakie rodzina ma na to potwierdzenie?

- Nie mam również papierów, że nie jestem kryminalistą i nie siedzę w więzieniu. Dalej obowiązuje domniemanie bycia zdrowym i bycia niewinnym – stwierdza pan Jakub. I dodaje: Skupiamy się na życiu, a nie na śmierci. Na razie nie ma takiej skali śmierci, którą społeczeństwo uznawało za adekwatną do tego, żeby przestać funkcjonować, żeby przestać się skupiać na życiu i skupić się na śmierci.

- Jest 380 powiatów w kraju, jeżeli umiera 100 osób dziennie, jest to 0,25 osoby dziennie. To jest jedna osoba na 4 dni, na powiat. To jest nasza skala – wylicza Klingofer.

COVID-19 zabił zdrowego 37-latka

Po drugiej stronie stoi Aleksandra Grajewska. Pół roku temu COVID-19 zabił jej 37-letniego brata. Młody, zdrowy kierowca z ministerstwa sprawiedliwości zmarł w 10. dobie pobytu w szpitalu.

- Pierwsze duszności wystąpiły po pięciu dniach. Słychać było, że nie może odetchnąć. Problem stwarzało mu mówienie, zwiększyli mu wtedy tlen, bo naprawdę było źle. Nie mógł oddychać. Był bardzo przestraszony – opowiada Aleksandra Grajewska.

Siostra zmarłego zapewnia, że jej brat wcześniej nie chorował.

- Nie miał też chorób przewlekłych. I tak naprawdę się nie pożegnaliśmy – ubolewa.

- Mój brat był sceptykiem w różnych rzeczach, ale myślę, że w takiej sytuacji chodziłby w maseczce, nawet, jeśli nie dla siebie, to po to, żeby nie zarażać innych – podkreśla Grajewska.

Test maseczek

Większość osób, które są przeciwne noszeniu maseczek twierdzi, że te szkodzą, ponieważ prowadzą do niedotlenienia organizmu.

Postanowiliśmy to sprawdzić.

- Będziemy badać wskaźniki takie, jak saturacja oraz częstość skurczów serca – mówi doktor Łukasz Tota z zakładu fizjologii i biochemii AWF w Krakowie.

Jakie są wyniki?

Bez maski:

Saturacja – 88 SpO2

Tętno – 146 HR

Maska 1 warstwowa:

87 SpO2

147 HR

Maska 3 warstwowa:

88 SpO2

148 HR

Maska medyczna:

90 SpO2

149 HR

- Całkowicie nieuzasadnione wydaje mi się twierdzenie, że założenie maseczki mogłoby wpłynąć na obniżenie poziomu wydolności fizycznej osób robiących zakupy czy chodzących na spacer – podsumowuje wyniki doktor Łukasz Tota.

Mikrochipy

Antymaseczkowscy nie kwestionują istnienia wirusa, antymaseczkowcy podważają skalę zagrożenia. Zarzucają politykom i najbogatszym ludziom, że ci wykorzystują pandemię, by jeszcze bardziej podporządkować sobie świat. Jedną z metod ma być obowiązkowe szczepienie preparatem z ukrytym mikrochipem.

O mikrochipach rozmawialiśmy z dr. Tomaszem Borejką z Politechniki Warszawskiej – Chipcraft Spin-Off.

- Mogą one monitorować bicie serca, częstotliwość oddechu, wilgotność skóry, robić EKG. Były robione pod kątem monitorowania starszych osób i operatorów dużych maszyn – wyjaśnia.

Czy taki mikrochip mógłby być wszczepiony pod skórę?

- Można to zrobić. To jest kwestia etyczna, czy ludzie by tego chcieli – wskazuje dr Borejko.

Mikrochip, który oglądaliśmy, ma 1,7 mm.

Czy za pomocą mikrochipa można byłoby decydować, co człowiek ma zrobić?

- Na razie nie ma takiej możliwości. Na dzisiaj jest to raczej science-fiction – uważa ekspert.

A czy można byłoby pozbawić kogoś życia za pośrednictwem mikrochipa?

- Nie. Musiałaby być jeszcze mniejsza miniaturyzacja, trzeba by jeszcze rozwinąć technologię, żeby wprowadzić to w życie. Myślę, że kiedyś mogłoby to być możliwe – uważa dr Borejko.

Hejt i egoizm

Aleksandra Grajewska po śmierci brata spotkała się z hejtem. Apelowała wówczas o noszenie maseczek i nie ignorowanie powagi zagrożenia.

- Czytałam np. pytania, czy mój brat był 5G, albo, że zabili go w szpitalu. Innym razem pisali, że śmierć była na pokaz. Jeszcze innym: „Rozumiem, że umarł ci brat, ale obraziłaś mnie tym postem”. A to był apel o noszenie maseczek – wskazuje Grajewska.

- Od początku koronawirusa nie przyszło mi do głowy, że noszenie maseczek zabiera mi wolność. Dobrze, jest niewygodnie. Ale ani mnie to nie dusi, ani nie przeszkadza oddychać. Nawet mój brat przewraca się w grobie – mówi pani Aleksandra.

Jak Grajewska, pół roku od śmierci brata, ocenia skuteczność apeli o noszenie maseczek?

- Mam wrażenie, że to poszło na marne – ubolewa kobieta. – Wielu ludzi mówi, że ich to nie dotyczy. Myślę, że zdadzą sobie z tego sprawę dopiero, jak ktoś z ich bliskich umrze. To jest dosyć duża cena.

- To jest po prostu egoizm. Brak poszanowania dla ludzkiego istnienia. Jeżeli ci ludzie nie wierzą w koronawirusa, w to, że maseczka pomaga, to niech noszą ją chociażby tylko dlatego, żeby uchronić innych. Żeby ci ludzie, którzy się boją i wierzą, mogli poczuć się pewniej na ulicy i w sklepie – podkreśla Grajewska.

„Przestańcie spiskować, nie opowiadajcie bzdur”

Karolina i Jakub Klingoferowie twierdzą, że nie noszą maseczek z dwóch powodów.

- Pierwszy powód jest taki, że nie widzimy żadnej racjonalności takiego zachowania w kontekście medycznym. Drugi powód jest taki, że maska stała się symbolem oporu przeciwko niepraworządności i próbie wprowadzania reżimu silną ręką w formie bezprawnej dyktatury – uważa pan Jakub.

- Każda osoba, widać, która nosi czystą maseczkę to jest osoba, która się boi i OK. Ale każda osoba, która nosi maseczkę na brodzie, czy pod nosem, to jest osoba, która została zastraszona do pewnej czynności, strachem przed nieprawomocnym mandatem i ostracyzmem społecznym - dodaje Klingofer.

- Przerażają mnie ci ludzie bez maseczek – mówi ratownik medyczny Sławomir Pawlik, obserwując demonstracje, w której uczestniczą Klingoferowie.

- To nie jest zwykła grypa, przeziębienie. Może gdyby ci państwo widzieli, to, co na co dzień widzą pracownicy służby zdrowia, inaczej by do tego podeszli – uważa Pawlik.

O skończenie z powielaniem teorii spiskowych i fake newsów apelują ci, którzy przeszli COVID-19.

- Moja choroba mnie przejechała. Też się z tego śmiałem, ale to, co przeżyłem, to jest moje. I to, co widzę w szpitalu to jest coś, czego nie życzę nikomu oglądać. Tutaj ludzie umierają. Przestańcie spiskować, nie opowiadajcie bzdur, nie wymyślajcie nędznych teorii, to się dzieje naprawdę, to nie jest jakaś rządowa propaganda – zapewnia Andrzej Wejngold w filmiku nagranym podczas pobytu w szpitalu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości