Wczoraj w Uwadze! pokazaliśmy skrajne warunki, panujące w ośrodku dla bezdomnych w Podlodowie na Lubelszczyźnie. Brud, niedogrzane pokoje, brak wykwalifikowanej opieki medycznej to tylko niektóre z listy zarzutów, które pod adresem ośrodka kierują pensjonariusze.
Funkcjonują od 18 lat
Ośrodkiem w Podlodowie zarządza 72-letnia Elżbieta Tarkowska, prezes fundacji Tarkowskich herbu Klamry, która, na co dzień również mieszka w Podlodowie. Placówka funkcjonuje od 18 lat. Mieszkają w niej bezdomni z całej Polski, wśród nich samotne matki z dziećmi, całe rodziny, byli więźniowie, także niepełnosprawni. Jak trafiają do Podlodowa?
- W zeszłym roku w ośrodku było ponad sto osób. Przychodzą do mnie sami, bo dowiedzieli się, że istniejemy. Są też tacy, którzy trafiają tu opieki społecznej, albo ze skierowania szpitali – mówi pani Elżbieta Tarkowska.
W placówce nie pracuje wykwalifikowany personel. Za wszystko odpowiedzialni są mieszkańcy.
Mimo bałaganu, robactwa i zalegających resztek zepsutego jedzenia, pani Tarkowska jest dumna ze swojego ośrodka.
- Mam stuprocentową pewność, że pomagam tym ludziom. Robię to najlepiej jak umiem – dodaje.
Wojewoda lubelski, który sprawuje nadzór nad ośrodkami pomocy w tym regionie, rok temu wykreślił placówkę z rejestru. Powodem był brak odpowiednich warunków.
- Pani Tarkowska nie ma zezwolenia na prowadzenie podmiotu dla osób niepełnosprawnych i osób w podeszłym wieku. W tym momencie finansowanie pobytu w tym ośrodku jest niemożliwe – podkreśla Mariusz Kidaj z wydziału polityki społecznej Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Jak to możliwe, że ośrodki pomocy dalej wysyłają tam ludzi?
- Jeśli gmina kieruje do mnie człowieka, to płaci. Obecnie płacą mi trzy gminy. A parę miesięcy temu płaciło mi 30-40 gmin. Według wojewody, mój ośrodek nie istnieje, bo nie ma nas na liście. Ale nikogo tu nie było od nich – odpowiada pani Tarkowska.
„Na spacerze nie byłem od roku”
Pan Krzysztof Kuśmierczak w ośrodku mieszka od dwóch lat. Mężczyzna kilka lat temu, na skutek pobicia stracił wzrok w prawym oku. Lewe zostało mocno uszkodzone. Zamiast do specjalistycznej placówki, pracownicy opieki społecznej przywieźli go do Podlodowa.
- Wszystkim pomagam, ale najbardziej panu Krzysztofowi. Ma opiekuna, pierzemy jego rzeczy, jest wożony do lekarza – twierdzi właścicielka.
Pan Krzysztof przedstawia zupełnie inną wersję.
- Moja dokumentacja medyczna została zgubiona. Nie zostałem zawieziony do kontroli, ani nie przyjmuję leków.
Torbiel na oku pana Krzysztofa jest coraz większa. Mężczyzna twierdzi, że nie może skorzystać ze specjalistycznej pomocy lekarskiej.
- Konsultację mogłem mieć już w sierpniu, ale nie pojechałem, bo nie było dla mnie transportu – opowiada i dodaje: Mam tylko jedno życzenie. Dostać się na okulistykę. Z tego miejsca nigdy tam nie trafię, jestem tego pewien.
Pan Krzysztof od początku swojego pobytu w Podlodowie starał się o przeniesienie do innego ośrodka. Jego prośby rozpatrywał Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Ten sam, który skierował go do Podlodowa. Jego kierowniczka zgodziła się z nami spotkać, jednak później wycofała zgodę na swój udział w reportażu.
- Pan Krzysztof trafił tam, bo po wyjściu ze szpitala nie mogliśmy znaleźć dla niego żadnego innego miejsca. To było jedyne miejsce, które chciało go przyjąć. Rozmawialiśmy z panią Tarkowską, która zapewniała, że jest mu w stanie pomóc – mówi kierownik GOPS.
Gminny ośrodek zdecydował o przeniesieniu pana Krzysztofa dopiero po decyzji sądu, który przychylił się do jego prośby.
Po naszej wizycie w ośrodku, pan Krzysztof zamieszkał w miejscu, gdzie ma fachową pomoc i opiekę lekarską. Czekał na to dwa lata. Ma też wyznaczony termin wizyty w specjalistycznej klinice okulistycznej w Katowicach. Lekarze ocenią, czy pan Krzysztof ma szansę odzyskać wzrok w lewym oku.
- Cieszę się, że jestem już w innym miejscu, ale żal mi tych, którzy tam zostali – mówi pan Krzysztof.
Wojewoda lubelski zapewnił nas, że skontroluje gminy, które nadal kierują do Podlodowa podopiecznych.