Emilia ma poważne problemy zdrowotne. W maju tego roku nastolatce wszczepiono rozrusznik serca. Zdiagnozowano u niej także chorobę afektywną dwubiegunową. Zaburzenie wiąże się z brakiem koncentracji oraz ciągłą zmianą nastrojów. Emilia jest pod stałą kontrolą lekarzy.
- Czasem bywało ciężko, miałam trudne chwile. Robiłam głupoty, ale już jest OK – mówi Emilia Słaboszewska.
Dziewczyna nie miała łatwego dzieciństwa. W wieku dziesięciu lat przeszła operację serca, podczas której rozrusznik serca wszczepiono jej po raz pierwszy. Potem przebywała w ośrodku socjoterapeutycznym pod specjalistyczną opieką psychologów i pedagogów. Pobyt w nowym miejscu okazał się dla Emilii niezwykle trudny. Tęsknota za domem wywoływała u niej akty autoagresji.
- Moje dziecko nie jest agresywne, wręcz przeciwnie, ona raczej zamyka się w sobie. Jak ma problem, to płacze. Cały czas jest pod kontrolą lekarzy. Bierze 17 tabletek dziennie – opowiada Izabela Słaboszewska, matka nastolatki.
Szkoła
W czerwcu tego roku Emilia ukończyła szkołę podstawową. Ma orzeczenie lekarskie o potrzebie kształcenia specjalnego. Mimo starań matki, nie udało jej się znaleźć szkoły średniej dla córki. Wizyty oraz bezpośrednie rozmowy ze starostą i dyrektorami szkół okazały się bezskuteczne. Nastolatka nadal nie uczęszcza na zajęcia.
- Kiedy pierwsza pani dyrektor zobaczyła wszystkie papiery córki, stwierdziła, że nie przyjmie dziecka. Kolejna szkoła to było OHP w Dąbrowie Górniczej. Pojechałam tam z córką, córka miała króciutką bluzeczkę i pani kierownik zwróciła jej uwagę, że jest regulamin, który mówi, że nie można tak się ubierać. Moja córka odpowiedziała, że jest nastolatką i jak każda nastolatka ubiera się tak, a nie inaczej. Dyrektor zapytała mnie, czy córka ma kuratora. Kiedy powiedziałam, że nie, to odpowiedziała, że powinna – relacjonuje pani Izabela.
Matka Emilii próbowała też zapisać córkę do liceum.
- Usłyszałam, że nie da sobie rady i poradzono, żebym dała dziecko do zawodówki. Czwarta szkoła to było technikum mundurowe, ale nie przyjęli córki ze względu na rozrusznik. Dzwoniłam też po innych szkołach. Słyszałam, że albo nie ma miejsc, albo nie przyjmą jej ze względu na chorobę – opowiada pani Izabela.
Jak to możliwe, że wskazówki urzędników nie przyniosły pozytywnego rozwiązania? Dlaczego w poszukiwaniach szkoły dla córki rodzice nastolatki nie uzyskali wsparcia?
- Emilka była u nas już po zakończeniu rekrutacji podstawowej. Myślę, że we wszystkich szkołach w Dąbrowie Górniczej mamy przekroczone limity osób w pierwszych klasach. W związku z tym, w danym momencie nie mogłam przyjąć tej uczennicy - tłumaczy Izabela Babiarz z Zespołu Szkół Zawodowych w Dąbrowie Górniczej.
- Nasza szkoła jest specjalnym ośrodkiem szkolno-wychowawczym dla dzieci z niepełnosprawnościami. Czasami zagrożenie niedostosowaniem społecznym też jest poważnym zaburzeniem, bo utrudnia normalne funkcjonowanie dziecka, ale potrzebna jest nie tego typu placówka – twierdzi Ilona Słomczyńska ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-wychowawczego w Będzinie.
Kuratorium
Sprawą Emilii zainteresowaliśmy katowickie Kuratorium Oświaty, do którego także docierały informacje na temat problemów dziecka.
- Każda szkoła jest przygotowana do tego, żeby przyjąć każde dziecko. Jeśli szkoła wykorzysta wszystkie możliwości prawne, gwarantuje temu dziecku pełną specjalistyczną opiekę – mówi Anna Kij z Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Czy kuratorium pomoże Emilii?
- Jak tylko uzyskaliśmy informację o problemie, to natychmiast rozpoczęliśmy poszukiwania szkoły. Taka szkoła już czeka na Emilkę – mówi Anna Kij.
Przy wsparciu kuratorium oświaty udało się znaleźć Emilii szkołę. Pomoc zaoferowało Centrum Kształcenia Zawodowego w Sosnowcu.