- Pracuję od 1944 roku - mówi Zygmunt Broniarek. - W czasie okupacji nauczyłem się czterech języków, pisałem na maszynie i nauczyłem się stenografii.Zygmunt Broniarek nazywany jest chodzącą encyklopedią. Obecnie pisze do ośmiu czasopism.- Mąż wstaje bardzo wcześnie, o trzeciej, o czwartej rano i pisze - mówi Elżbieta Broniarek, żona pana Zygmunta. - Później się kładzie około siódme. Właściwie, to pisze przez cały dzień. Zapomina nawet o jedzeniu.Pan Zygmunt urodził się na warszawskiej Pradze. Do dziś pisze artykuły do tutejszej gazety.- Niezależnie od tego, czy się dobrze, czy źle czuje przesyła nam zawsze materiały grubo wcześniej - mówi Wiesław Nowosielski, redaktor naczelny gazety „Mieszkaniec".Zygmunt Broniarek w latach osiemdziesiątych cieszył się ogromną popularnością telewizyjną. Komentował ważne wydarzenia polityczne i międzynarodowe.- Był fantastyczną osobowością telewizyjną - wspomina Bożena Walter, prezes fundacji TVN "Nie jesteś sam". - Miał o czym opowiadać, bo jeździł po całym świecie. Także wszyscy zawsze słuchaliśmy z otwartymi ustami jego opowieści. Dla niego najważniejszą i najskuteczniejszą metodą to było „kucie”, ale nie takie, jak my to sobie wyobrażamy, że wkuwamy w pamięć słówka. On po prostu wbijał w pamięć całe strony książek.- Zachwycam się panem Broniarkiem - mówi Małgorzata Potocka, założycielka "Teatru Sabat". - Jest dla mnie wielkim autorytetem, jest dżentelmenem słowa i staram się zapraszać go na wszystkie moje premiery i uroczystości. Jest bardzo szarmancki, jest dżentelmenem w sposobie bycia. Zawsze koło niego jest wianuszek kobiet, które go uwielbiają. A on zauważa wszystkie walory moich tancerek, takie jak kolor włosów, czy długość nóg - śmieje się pani Małgorzata.Znający sześć języków Zygmunt Broniarek był korespondentem zagranicznym w Paryżu, Sztokholmie i dwukrotnie w Białym Domu.Swą ogromną wiedzą, ujmował głowy państw, między innymi Georga Busha, z którym zaprzyjaźnił się.- Był wtedy wiceprezydentem - wspomina Zygmunt Broniarek. - To był 1987 rok i kandydował na prezydenta. Przywiozłem na spotkanie książkę, którą on napisał i poprosiłem żeby mi ją zadedykował. Chcąc się wkraść w jego łaski powiedziałem: panie wiceprezydencie, ta książka rozchodzi się w Ameryce, jak gorące bułki. A on do mnie tak: Zygi, nie przesadzaj. O ile wiem, to dopiero dwie osoby kupiły tę książkę. Moja matka i ty. I od tego czasu rozpoczęła się między nami korespondencja.- Państwo Bushowie zaczęli nas zapraszać na przyjęcia do swojego domu - mówi Elżbieta Broniarek. - To było miłe. Pamiętam, byliśmy na świątecznym spotkaniu dla dziennikarzy. Była tam wielka choinka i państwo Bushowie robili sobie zdjęcia ze wszystkimi dziennikarzami pod choinką. To było bardzo wzruszające.Broniarek to stały gość wielu ambasad. Niedawno gościł w ambasadzie Pakistanu, obchodząc święto niepodległości.- Kiedy zaczęliśmy rozmawiać, zauważyłam, że wszyscy uczestnicy imprezy do niego podchodzą i witają się z nim - wspomina Seema Ilahi Baloch, Ambasador Islamskiej Republiki Pakistanu w Warszawie. - Więc powiedziałam mu, że teraz już wiem, gdzie mam stawać. Za każdym razem, kiedy będzie przyjęcie, chcę stawać obok pana. Wtedy spytał:dlaczego? Ja powiedziałam, że jestem nowa, a jeśli będę stawała obok pana, poznam w Polsce wszystkie ważne osoby - śmieje się Seema Ilahi Baloch.