- Poruszyła nas wszystkich po pierwszych zdjęciach próbnych, które obejrzeliśmy. Umiała się skupić, gdy stała przed kamerą. Nie umiała tego zrobić poza kamerą. To było takie rozbrajające, jak mówię do niej, że teraz sobie powtórzymy tekst. A ona zaczyna: Michał otwiera drzwi. Nauczyła się swojego tekstu, tekstu Michała i didaskaliów – opowiada Teresa Buhl, która przeprowadzała casting do filmu. Siedmioletnia Julia Wróblewska gra w najnowszym filmie Ryszarda Zatorskiego Michalinę. Partneruje jej Maciej Zakościelny, który wcielił się w ojca dziewczynki. Początki ich znajomości były trudne. - Gdy go zobaczyłam, przestraszyłam się i rozpłakałam. Nie lubiłam go od razu. Ale później polubiłam – opowiada Julia Wróblewska. - Od takiego dziecka można dużo się nauczyć. Ona skacze po tym świecie, po to by za chwilę wskoczyć w inny. Była zdyscyplinowana. Znała cały scenariusz – mówi Maciej Zakościelny. Zanim Julia pojawiła się na planie, przez miesiąc uczyła się swojej roli razem z wykładowcą Akademii Teatralnej w Warszawie. - Najtrudniej było sobie poradzić z namówieniem jej na przestrzeganie pewnych zasad, których trzeba przestrzegać na planie filmowym. Musiała nauczyć się komend i pewnych reakcji, że po słowie „akcja” jest absolutna cisza, wszyscy aktorzy są na swoich miejscach, skoncentrowani - wspomina Anna Zagórska. Jak mówią aktorzy grający razem z Julią, siedmiolatka ma niewyczerpane pokłady energii, a na planie rzadko była zmęczona. - Jest z niej kawał cholery. Ma wielki temperament. Nią trzeba się cały czas zajmować. Trzeba ją zmęczyć, żeby ona się trochę wyenergetyzowała – mówi aktorka Agnieszka Dygant. - Nie jest to amator, a w pełni zawodowa aktorka. Nie ma z nią żadnego problemu poza tym, że strasznie rozrabia i hałasuje, biega i jest niesforna. Ale reaguje na hasło „akcja” i od razu jest dyscyplina. To jest nadzwyczajna dziewczynka – dodaje reżyser Ryszard Zatorski.