Odeszła Violetta Villas

TVN UWAGA! 137697
Tej wiadomości nikt z nas się nie spodziewał. Wczoraj wieczorem zmarła Violetta Villas. Jej życie to pasmo wielkich sukcesów, bo niepowtarzalny głos o ogromnej skali, przyniósł jej sławę nie tylko w Polsce. Jednak od czasu powrotu gwiazdy do rodzinnego domu w Lewinie Kłodzkim gwiazda borykała się z problemami ze zdrowiem i brakiem pieniędzy, popadła też w konflikt z najbliższą rodziną.

Ostatni wywiad telewizyjny z Violettą Villas udało się naszej reporterce zarejestrować niemal 5 lat temu. Oto treść wywiadu naszej reporterki Doroty Pawlak z Vilettą Villas: D.P. - Czy jest jeszcze w Pani Czesława Cieślak? V.V. - Nie jestem już Czesławą Cieślak, pod żadnym względem. - Kto odkrył Pani talent? Kto kazał zmienić nazwisko? - Pan Władysław Szpilman. Poprosił mnie do siebie do biura i powiedział: dziecko, nie przyzwyczajaj ludzi do Cieślak, bo nikt za granicą nie wypowie twojego nazwiska. Będą kaleczyć. Wybierz sobie pseudonim. Wybrałam „Violetta”, bo tak naprawdę mam na imię, bo się urodziłam w Belgii. Dodałam „las”, ponieważ kochałam las i mieszkałam koło lasu. - Czy Pani talenty muzyczne przejawiały się już za czasów dzieciństwa i czy dostrzegali je rodzice? - Tak, przejawiały się. Moi rodzice może nie dbali o to, czy mam talent, czy nie, chociaż ojciec uczył mnie gry na skrzypcach. - Jakim był nauczycielem? - Takim, że jak się pomyliłam, to dostawałam smyczkiem po łapach. Jak mnie wysyłał do sklepu po jedzenie i spóźniałam się 5 minut, to też dostawałam po łapach. - Jako 17-latka wyszła Pani za mąż. Czy to było małżeństwo z miłości, czy z rozsądku? - Nie, to było z przymusu. Mój ojciec się o mnie po prostu bał, bo on był zwykłym człowiekiem, uważał, że najlepsze dla dziewczynki, to wyjść za mąż. Chociaż nie kochałam tej osoby, nie chciałam być żadną mężatką, on mnie do tego zmusił, jako małoletnią dziewczynkę. Ale powiedziałam, że jak skończę 18 lat, to i tak go zostawię. I tak się stało. Było to trudne, bo ja uciekłam w nocy z domu z dzieckiem. - Jeszcze miesiąc temu wszyscy żyli tym, ze została Pani uwięziona w domu, w Lewinie. Czy wiadomo już, kto Panią zamknął w domu? - To długa historia. Top wyszło wszystko od zwierząt. Czy za miłość do zwierząt trzeba było –płacić takim złem? Czy trzeba mnie było zamknąć w szpitalu psychiatrycznym, żeby zabrać te zwierzęta? Jak mnie wieźli do tego szpitala, to całą drogę tajna kamera mnie filmowała. Trzy razy zmieniały się karetki i za każdym razem ktoś inny był w szoferce. Ale o tym nie będę mówić, bo znowu ktoś powie, że sobie coś uroiłam. - Kto teraz się Panią opiekuje? - W tej chwili mam bardzo dobrą opiekę prawną i prawdziwie od serca. Mam gospodynię, która mi to wszystko robi i nawet podaje do stołu. - Kiedy zaczęła Pani koncerty zagraniczne, jak przyjął panią Paryż? - Bardzo pięknie. Nie mogłam uwierzyć, kiedy śpiewałam Ave Maria, za które dostałam grand prix, to żyrandol kryształowy cały drżał i huśtał się. Ludzie patrzyli to na żyrandol, to na mnie. Wtedy pamiętam napisali: głos ery atomowej direct from Poland. Był tam wtedy Fryderyk Abgar z Las Vegas i przeczytawszy tę gazetę przyszedł zobaczyć tę Polkę. I po tym koncercie od razu zaangażował mnie w Las Vegas na trzy lata. Kiedy zobaczyłam tam te wielkie schody i neon „Violetta Villas” na 20 pięter, to nie mogłam uwierzyć, że to moje nazwisko błyszczy. Byłam gwiazdą „Casyno de Paris” i był tam stuosobowy balet. Proszę sobie wyobrazić, co to znaczy. Oprawa była przepiękna, no i jaguarem wjeżdżałam na scenę. Musiałam się nauczyć chodzić po schodach, przyzwyczaić się do tak wielkiego baletu, który mnie wyprowadzał. Uczyłam się jazdy na koniu, jazdy samochodem, no i przede wszystkim języków obcych. Dano mi szansę zostać wielką gwiazdą. A tam się mierzyłam z takimi gwiazdami jak Frank Sinatra, o których słyszałam tylko z radia. I musiałam im dorównać. - Mieszkała Pani w mieście, w którym królują kasyna. Czy złapała Pani bakcyla hazardu? – Nie, mnie nie ciągnął hazard. Widziałam, jak się ludzie zachowują, którzy wygrywają i przegrywają. Ja widziałam człowieka, który stracił wszystko, ostatni zegarek, majątek. Wyciągnął pistolet i się zastrzelił. Ja do hazardu nie miałam skłonności, bo wiedziałam, że wszelki nałóg pochodzi od szatana. Ja bym tam zginęła, bo wciągnęłyby mnie tam narkotyki i alkohol. Sława jest bardzo niebezpieczna. Ja tam chodziłam do kościoła i był on pusty. Tylko ja byłam i ksiądz. - Jak podsumowałaby Pani swoją 45-letnią karierę. Co uznałaby Pani za sukces, a co za porażkę? - Ja bym wszystko uznała za sukces, oprócz Polski Ludowej, która potraktowała mnie jak macocha, a nie jak matka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości