Feralnego dnia, czternastoletni Damian jak zwykle przyszedł do szkoły, a po skończonych zajęciach spotkał się z kolegami. Gdy nie wrócił na noc do domu, zaniepokojony ojciec zgłosił jego zaginięcie. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby chłopak nie wrócił do domu.Damian był dzieckiem wymagającym specjalnej opieki. Gdy skończył pięć lat, rodzice zauważyli pierwsze problemy z zachowaniem syna. Chłopiec wielokrotnie zmieniał szkoły, jednak nigdzie nie mógł się zaaklimatyzować. We wrześniu tego roku, ojcu Damiana udało się w końcu znaleźć dla niego miejsce w szkole specjalnej, która wydawała się być dla niego najlepsza.- To było dziecko, które poszukiwało kolegi, akceptacji, czyli tego, czego nigdy nie miał. Był w różnych szkołach, w których był poniżany, opluwany- wspomina pan Sławomir, ojciec Damiana.Jedynym świadkiem wydarzeń bezpośrednio poprzedzających morderstwo, był kolega Damiana ze szkoły specjalnej, piętnastoletni Paweł. Obaj wędrując ulicami Czeladzi spotkali dwóch starszych znajomych: Dawida K. i Pawła C.- Oni pili alkohol, zmuszali też do picia Damiana, bo chcieli zabrać mu jego telefony. Dawid uderzył Damiana, a potem poszli w stronę krzaków- wspomina chłopak.Zabójcą okazał się siedemnastoletni Dawid K. Chłopak od dziecka sprawiał problemy wychowawcze. Dwukrotnie trafiał przed oblicze sądu dla nieletnich. W 2005 roku z powodu zagrożenia demoralizacją został on objęty nadzorem kuratora.- Ten osiemnastolatek był leczony i hospitalizowany. W 2008 roku rodzice wycofali zgodę na leczenie szpitalne. Potem była kolejna hospitalizacja, po której lekarze orzekli, że Dawid nadaje się do leczenia ambulatoryjnego, które było rozpoczęte, a nad wszystkim czuwał kurator - mówi Elżbieta Urban - zastępca Przewodniczącego Wydziału Karnego - Sąd Rejonowy w Będzinie.Mimo obszernej kartoteki chłopaka, jego matka wciąż nie może uwierzyć w to, co się stało. Podkreśla, że Dawid był dobrym synem, a wszystkie problemy wynikały ze złego towarzystwa, w jakim się obracał.- Nie mogę uwierzyć, że on mógł zabić. Zrobić to w tak drastyczny sposób, tak katując dziecko. On bał się krwi, na jej widok mdlał- wspomina pani Karina, matka młodocianego zabójcy.Dawid K. wychowywał się z matką, ojczymem oraz czwórką młodszego rodzeństwa. W dniu morderstwa nie miał skończonych 18 lat, jednak za zabójstwo będzie odpowiadał jak dorosły. Na potrzeby jego wcześniejszych spraw sądowych, przygotowano kilka opinii sądowo-psychiatrycznych, z których żadna nie wątpiła w jego poczytalność.