Iwona Studzińska, działaczka organizacji pro-zwierzęcych, przez kilka miesięcy próbowała nakłonić władze drugiego liceum, do poprawy warunków w jakich żyją zwierzęta. Deklarowała pomoc w opiece i znalezienie nowych właścicieli dla zwierząt. Do naszej interwencji była lekceważona przez władze szkoły. Udało się jej uratować tylko gryzonie: szczury i koszatnice. - Ja nie wiem jak taka sytuacja mogła zaistnieć. Biorąc pod uwagę, że tam jest tyle osób to każdy mógł się zająć takimi szczurami. Dla mnie to szok, że one mogły być w szkole w takim stanie – mówi Joanna Thiede, lekarz weterynarii. Całą sytuację inaczej opisuje dyrektor szkoły. - Pani Studzińska wykazywała zainteresowanie tymi zwierzętami, dlatego dla świętego spokoju przekazaliśmy je tej pani. Ja siebie nie wybielam, było źle, dlatego oddaliśmy te zwierzęta tej pani i życzymy jej jak najlepiej – komentuje sprawę Jan Pawlina, dyrektor LO nr 2 w Malborku. Po emisji pierwszego reportażu władze samorządowe, którym podlega liceum, postanowiły, że mini zoo nie zostanie zlikwidowane. Zobowiązały jednak dyrektora szkoły do zwiększenia opieki nad zwierzętami i przeprowadzenia inwestycji poprawiających warunki życia zwierząt. - Warunki życia zwierząt rzeczywiście się zmieniły. Jednak ludzie, którzy nimi się zajmują są ci sami. Uważam, że wszystkie te zmiany są chwilowe. Chciałabym, żeby zabrano stamtąd te zwierzęta – komentuje aktualną sytuację Iwona Studzińska. - Jeśli decyzją rodziców zapadnie decyzja by zlikwidować szkolne zoo, to je zlikwidujemy. Ja jednak trzymałbym te zwierzęta, tylko teraz przyjąłbym inną koncepcję na zoo – mówi Jan Pawlina, dyrektor LO nr 2 w Malborku. Mamy nadzieję, że po zmianie „koncepcji nadzoru”, los zwierząt radykalnie się zmieni. Terraria będą ogrzane i oświetlone, akwaria z czystą wodą i również oświetlone, a zwierzęta nie będą już osowiałe.