"Czarna mamba" i "środy wychowawcze". Dręczyli zamiast pomagać?

TVN UWAGA! 230498
Podopieczni zamkniętych ośrodków wychowawczych trafiają tam nie przez przypadek: sąd umieszcza tam nastolatka, gdy próby wychowania go w rodzinnym domu kompletnie zawodzą. W jednej z takich placówek zamiast dostać pomoc, wychowankowie byli przez swoich wychowawców dręczeni. Co swoim robili opiekunowie i jakie ponieśli konsekwencje?

Podejrzenia dotyczące znęcania się nauczycieli nad wychowankami Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego nr 1 w Łodzi ujawniła półtora roku temu nowo powołana dyrektor placówki Izabella Kołecka, wcześniej znana m.in. z tworzenia środowiskowych świetlic w najbiedniejszych punktach miasta. Przy pomocy dokumentów i obdukcji dyrektor Kołeckiej udało się potwierdzić wstrząsające relacje uczniów.

- Wpadło czterech wychowawców do pokoju, zamknęło drzwi na klucz i wtedy dostałem od nich. Nogami, z otwartej, z pięści - wspomina jeden z wychowanków Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego nr 1 w Łodzi. - Nawet tak było, że w środę czy tam w czwartki, kilku wychowawców miało wtedy dyżur, spotykali się w jednym pokoju, no i zapraszali wychowanków. I wtedy każdy obrywał - dodaje i wspomina, że "spotkania" te były nazywane "środami wychowawczymi".

- Mam też informację od chłopca, który został pobity przez wychowawcę na dyżurze. Mówił, że to była guma z czymś w środku. Jemu popękała skóra na plecach - mówi Izabela Kołecka, była dyrektorka łódzkiego MOW-u i dodaje, że poczuła się w obowiązku powiadomić o wszystkim prokuraturę.

Bunt zakończony likwidacją

Doniesienie do prokuratury wywołało prawdziwą burzę i - o dziwo! - bunt nauczycieli. Na planie Uwagi! po Uwadze nie ukrywali, że ich głównym celem jest odwołanie odważnej dyrektorki ze stanowiska.

- Gdyby było tak, że mamy coś na sumieniu, że się czegoś obawiamy, to byśmy nie występowali teraz przed wszystkimi - mówiła jedna z nauczycielek Małgorzata Paleczek. - Pani dyrektor swoimi wystąpieniami, swoimi kłamstwami i pomówieniami pod naszym adresem, podważyła naszą wiarygodność, dobre imię, nasz autorytet jako wychowawców i nauczycieli - wymieniała.

Spór ucichł, bo ośrodek niedługo później zamknięto na czas generalnego remontu. Bomba wybuchła teraz, bo prokuratura potwierdziła podejrzenia dyrektor Kołeckiej. Kilkunastu nauczycieli otrzymało właśnie zarzuty znęcania nad dziećmi. Gdy postanowiliśmy sprawdzić, co dzieje się w ośrodku, okazało się, że planowany remont był tylko pretekstem do... likwidacji placówki. Stało się tak, chociaż wcześniej zapowiadano remont i powrót wychowanków do ośrodka.

- Część pracowników pedagogicznych tego ośrodka wymusiła takie porozumienie, które zagwarantowało im kontynuację pracy zawodowej w innych placówkach - mówi Izabela Kołecka. - Ja zostałam zamieciona pod dywan z problemem. Poniosłam karę za to, że stanęłam po stronie dzieci, a nie dorosłych - ocenia.

- Zgodnie z porozumieniem kończącym strajk wszystkim nauczycielom w liczbie 28 została zaproponowana praca zgodnie z ich kwalifikacjami. Zostali przeniesieni służbowo - mówi Dorota Gryta, wicedyrektor Wydzialu Edukacji Urzędu Miasta Łodzi i dodaje, że nauczyciele głównie pracują jako wychowawcy w świetlicach. Dlaczego jedyną osobą, która straciła po strajku pracę, była Iwona Kołecka, która powiadomiła o nieprawidłowościach w ośrodku. - Dyrektor Kołecka nie była nauczycielem tego ośrodka. Była kierownikiem, dyrektorem, była zatrudniona nie z Karty Nauczyciela, tylko z kodeksu pracy.

Co robią dziś?

Postanowiliśmy sprawdzić, co robią inni nauczyciele, którzy protestowali przeciw działaniom dyrektor Kołeckiej i którym postawiono zarzuty znęcania się nad dziećmi. Jak się okazuje, szefowie innych placówek nie wiedzą o tym, że ich nowi pracownicy mają zarzuty znęcania się nad dziećmi.

Tak jest w przypadku Macieja P., który ma zarzuty w tej sprawie. - Jeżeli tak, to nauczyciel będzie zawieszony - zapowiada Agnieszka Błażejczyk, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 34 w Łodzi która wystąpiła już do prokuratury o informację o toczącym się postępowaniu.

Wychowawca Marcin K. był jednym z liderów protestu i strajku. Opowiadał wtedy o krzywdzących oskarżeniach wobec niego i kolegów. Zdaniem prokuratura Marcin K. bił, kopał, a nawet dusił jednego z wychowanków podczas wakacyjnego wyjazdu, kolejnego poniżał i bił pięścią po twarzy; trzeciego uderzał kablem po pośladkach. Kilka dni temu mężczyzna został zawieszony w szkole, do której został przeniesiony. Z nami o sprawie nie chce rozmawiać. - Już rozmawialiśmy kiedyś. Będzie to wyjaśniał prokurator czy tam sąd - mówi w rozmowie z dziennikarzem UWAGI!.

12 nauczycieli z zarzutami

Choć prokuratura oficjalnie milczy, wiemy, że kilkadziesiąt niezwykle drastycznych zarzutów psychicznego i fizycznego znęcania się nad dziećmi postawiono dwunastu nauczycielom. Wynika z nich m.in., że w ośrodku dochodziło do seansów przemocy nazywanych "wychowawczymi środami" i bicia osławioną "czarną mambą", czyli - jak wspominają wychowankowie - gumowym prętem z drewnianą rączką do trzymania. Zdaniem prokuratury, seanse nienawiści trwały wiele lat, na długo przed strajkiem i alarmem dyrektor Kołeckiej.

Dawni liderzy strajku stracili dziś zapał do rozmowy o łódzkim ośrodku. Lider oświatowej "Solidarności" nie chciał się z nami spotkać. Szefową lokalnego Związku Nauczycielstwa Polskiego znaleźliśmy w siedzibie związku.

- Pani dyrektor nie przedstawiła mi żadnych dokumentów, które świadczyłyby o winie jakichś tam ludzi - mówi Alicja Czekaj z ZNP i zastrzega: - Ja nie bronię złych, złych trzeba ukarać.

podziel się:

Pozostałe wiadomości