Maria Daca i Henryk Wawrzyniak mieszkają w niewielkiej wsi koło Rzepina w lubuskiem. Są parą od ponad 20 lat. Wkrótce po tym jak się poznali pani Maria po raz pierwszy trafiła do szpitala z powodu zatorów tętniczych wywołanych miażdżycą. Operowano jej tętnice szyjne, później udowe. Przeszła także trzy udary. Gdy po 13 latach od ostatniej operacji znowu pojawił się ból w nogach, lekarze stwierdzili, że konieczna jest amputacja.
To nie jest życie, to wegetacja
- Jestem przywiązana do domu jak pies na łańcuchu do budy. Gdy widzę przez okno jak ludzie idą na spacer, to aż mi się płakać chce. Kilka lat tańczyłam w zespole. Lubiłam tańczyć i śpiewać – mówi Maria Daca.
Mimo ciężkiej choroby i inwalidztwa dla pani Marii najgorsze jest to, że nie może wychodzić na zewnątrz. Wraz z mężem mieszkają w bloku na pierwszym piętrze. Nie ma tu windy, a klatka schodowa jest bardzo wąska. Pan Henryk nie jest w stanie znosić żony i wózka inwalidzkiego po schodach, nie ma też nikogo, kto mógłby mu w tym pomóc. Od czasu amputacji nóg kobieta była na zewnątrz tylko dwa razy. O mieszkanie komunalne, bez barier architektonicznych w Rzepinie małżeństwo bezskutecznie stara się od prawie trzech lat. Są cały czas na liście oczekujących.
- Miasto Rzepin to niecałe siedem tysięcy mieszkańców i mieszkań komunalnych nie mamy. Te mieszkania jak się zwolnią, może jedno, dwa trzy w ciągu roku. Mieszkania zwalniają się z dwóch przyczyn. Albo ktoś umiera, albo zostaje eksmitowany. Jeśli będzie mieszkanie na parterze w Rzepinie, to w pierwszej kolejności zaproponujemy je pani Marii – zapewnia Sławomir Dudzis, burmistrz Rzepina.
Gdyby nie mąż...
Małżeństwu zależy na mieszkaniu w miasteczku, żeby pani Maria miała blisko do lekarza i na rehabilitacje. Mieszkania na wsi, w którym teraz przebywają, nie mogą sprzedać, bo należy do jednego z braci pani Marii. Na wynajęcie lokalu w Rzepinie ich nie stać. Utrzymują się jedynie z renty kobiety i zasiłku opiekuńczego. Po zakupie leków i zrobieniu opłat pozostaje im na życie niecałe 600 zł. Od kilku lat w razie potrzeby korzystają z finansowego wsparcia ośrodka pomocy społecznej.
- Ten pan powiedział, że jest w stanie zaopiekować się panią całodobowo i zrezygnował z pracy na rzecz opieki nad swoją żoną. Jeśli nie radzi sobie z jakimiś problemami to przychodzi, zgłasza ten problem i my w miarę swoich możliwości pomagamy - mówi Gabriela Kozyra, Ośrodek Pomocy Społecznej w Rzepinie.
Czekanie na windę
- Pani Maria powiedziała, że największy kłopot sprawia jej to, że dostała wózek, a nie może z tego wózka korzystać na dworze. Wózka pan Henryk sam nie zniesie. Zaprosiłem projektanta budowlanego, obeszliśmy blok i okazało się, że na zewnątrz można zainstalować windę. Tym bardziej, że naprzeciwko mieszkania pani Marii mieszka Ewelinka, która jest z porażeniem mózgowym i też tylko z wózka korzysta. Ta winda pozwoliłaby im na przemieszczanie się - mówi Sławomir Dudzis, burmistrz Rzepina.
Jednak zdaniem pani Marii właściciel mieszkania i część sąsiadów nie wyrażają zgody na montaż windy. Od wielu lat małżeństwo jest skonfliktowane z mieszkańcami bloku, a także z częścią rodziny. Kobietę rzadko ktoś odwiedza. Jej dwaj bracia, Kazimierz i Piotr - właściciel mieszkania, przebywają daleko. Telefony od nich to dla niej jedyna szansa rozmowy z kimś poza mężem.
Poza wstępnym kosztorysem zamontowania windy dla niepełnosprawnych, urzędnicy nie przedstawili pani Marii ani jej sąsiadom żadnych projektów. Nikt nie rozmawiał z mieszkańcami bloku o tym jak miałaby taka winda wyglądać ani nie pytał ich o zgodę. By wspólnie znaleźć szybkie rozwiązanie tej sytuacji na spotkanie z burmistrzem Rzepina zaprosiliśmy pana Henryka.
- Jesteśmy skłonni przekonać mieszkańców, że budynkowi nic się nie stanie , by móc zainstalować tę windę – zapewnia Sławomir Dudzis, burmistrz Rzepina.
Burmistrz Rzepina obiecał, że jeszcze w czerwcu porozmawia z mieszkańcami bloku o windzie dla niepełnosprawnych. Montaż windy nie zabierze pani Marii szans na mieszkanie w Rzepinie, a po wyprowadzce małżeństwa z podnośnika wciąż będzie mogła korzystać niepełnosprawna Ewelina.