Uratowane od śmierci głodowej

TVN UWAGA! 190970
Dwa psy i dwa koty przez całe trzy tygodnie były zamknięte w mieszkaniu. Same. Nie miały jedzenia ani picia. Kiedy w asyście policji odbierano je właścicielce, były skrajnie odwodnione i wycieńczone. W ostatniej chwili udało się uratować zwierzęta przed śmiercią głodową. Teraz czekają na nowy dom. – One są jak ludzie i potrzebują tego samego: dobroci i czułości – mówią ich opiekunowie z domów tymczasowych.

- Dostaliśmy zgłoszenie od straży miejskiej, że od okresu przedświątecznego dwa psy i dwa koty są prawdopodobnie zostawione bez opieki – relacjonuje Katarzyna Bytomska z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals. Kiedy działacze organizacji pro-zwierzęcej weszli do mieszkania, jeden z psów doczołgał się do nich dosłownie ostatkiem sił. – Widok był przerażający widok. Jeden pies stał pod drzwiami, drugi z trudem utrzymywał się na łapach – mówi Angelika Brońka z Animals. W mieszkaniu zalegały zwierzęce odchody. Panował fetor. – Próbowaliśmy jakoś porozmawiać z właścicielką tych zwierząt. Pytać, dlaczego zostawiła je bez pożywienia czy wody. Ale ona w ogóle na te pytania nie reagowała. Powiedziała tylko, że nie robiła im przecież krzywdy. A tam nawet nie było śladu misek! – opowiada Angelika Brońka. Właścicielka dopytywała tylko… kiedy będzie mogła odzyskać swoje zwierzęta.

Kobieta zamieszkała w nowym miejscu pół roku temu. W mieszkaniu pojawiała się bardzo rzadko. Od co najmniej trzech tygodni nie była widywana w ogóle. To sąsiedzi, słysząc ciche miauczenie kota, zadzwonili po pomoc, aby sprawdzić, co się tam dzieje. – Myślałam, że psów w ogóle tutaj nie ma. Z tego, co wiem, kiedyś były zostawione w domu w kagańcu – opowiada jedna z sąsiadek.

Uratowane zwierzęta dochodzą do siebie w domach tymczasowych. Psami zajmuje się Katarzyna Kawka, nauczycielka, która obecnie nie pracuje. Razem z mężem mieszka w Pszczynie. Od kliku lat współpracuje i wspiera schronisko dla zwierząt w Oświęcimiu. Od roku prowadzi też dom tymczasowy dla zwierząt, które w wyniku interwencji są odbierane właścicielom. Pielęgnuje je, pomaga wrócić do zdrowia, by potem przekazać do adopcji. Kiedy dwóm ostatnio uratowanych psom podaje miski z jedzeniem, te dosłownie rzucają się na karmę. -

– Tak właśnie jedzą wygłodzone psy – komentuje pani Katarzyna. - One zostały zostawione same, na trzy tygodnie, bez picia i jedzenia! Umierały z głodu. Teraz potwornie boją się zostać same. Przyniosłam sobie materac i śpię już drugą noc z nimi – mówi nam pani Katarzyna. Większy pies waży aktualnie 12,5 kg. Od czasu, kiedy odebrano go poprzedniej właścicielce, sporo już przybrał. Jednak wciąż ma potężną niedowagę. – Powinien ważyć 20 kg – mówi Barbara Wiertelorz, lekarz weterynarii z przychodni weterynaryjnej „Pod Aniołami”. Dodaje, że mimo silnego wychudzenia psy są aktywne i widać w nich ogromną wolę życia. – Są radosne. Na szczęście walczą i chcą walczyć – podkreśla.

Rozmawiając z nami, pani Katarzyna na rękach trzyma Kajtka. – Wychowałam go od szczeniaka. A Edi, który leży obok, był cały czas przywiązany do grubego łańcucha. On jest bardzo spokojny! Chyba odsypia całe swoje wcześniejsze życie. I lubi się wygrzewać - opowiada. Miśkę pani Katarzyna znalazła na stacji benzynowej. –Tydzień wcześniej ktoś wyrzucił ją z samochodu i ona czekała, aż właściciel wróci po nią. Była do niego przywiązana do tego stopnia, że kiedy trafiła do nas, usiłowała przeskoczyć przez płot! Chociaż widzę, że była też bita. Kiedy widzi kij od szczotki, od razu ucieka, kładzie się na ziemi… – mówi pani Katarzyna. W oczach ma łzy.

Również pozostawione na trzy tygodnie koty były w fatalnym stanie. Jeden ważył niewiele ponad kilogram. - Wciąż jest bardzo chudy i ma łupież – głaszcze go Lidia Kafarska, która po raz pierwszy zdecydowała się być tymczasową opiekunką dla zwierząt. Kobieta ma w domu już 3 koty, pracuje, jako przewodniczka w muzeum. Pod jej nieobecność zwierzętami opiekuje się mama, a nowego domu dla zwierzaków szukają pracownicy schroniska. – Ja zapewniam im dom i serce. Tutaj, na kanapie, przykryte kocem, na pewno dojdą do siebie szybciej, niż w schronisku – mówi pani Lidia.

Nowego domu szukają też uratowane od śmierci głodowej psy. – To bardzo ważne, by trafiały do domów, do rodzin. One są jak ludzie. To, czego potrzebują najbardziej, to dobroć i czułość – mówi Katarzyna Kawka.

Poprzednią właścicielką zwierząt zajęła się prokuratura. Kobiecie, za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem, grozi 3 lata więzienia i dziesięcioletni zakaz posiadania zwierząt.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości