Maksymilian i Grzegorz – jego kolega z klasy - zawczasu przygotowali się do zbrodni: liczne ciosy zadawali nożem, który ten pierwszy kupił na dzień przed tragedią. - Kiedy ich zatrzymywaliśmy byli poplamieni krwią – mówi Paweł Witczak z Komendy Powiatowej Policji w Kutnie. Do tragedii doszło ponad tydzień temu w Żychlinie. W domu znaleziono zwłoki 67-letniej babci Maksymiliana oraz jego dziesięcioletnią kuzynkę z pociętymi rękami i plecami. Podejrzani o morderstwo chłopcy ukrywali się na opuszczonej posesji tuż za miastem. Mieli przy sobie noże i koktajle mołotowa. – Zamierzali się bronić, podczas zatrzymania, ale ich zaskoczyliśmy – dodaje policjant. Wiadomo, że nastolatkowie byli fanami pełnych przemocy gier komputerowych. - Rodzice kompletnie nie rozumieją wpływu technologii cyfrowej na rozwój emocjonalny dziecka. To na pewno! - komentuje prof. Mariusz Jędrzejko z Centrum Profilaktyki Społecznej.
Od policjantów dowiadujemy się, że żaden z chłopców nie był wcześniej karany a w ich domach nie było interwencji policji. Wujek Maksymiliana i syn zmarłej kobiety opowiada, z kolei, że jego matka wprost przepadała za nastoletnim wnukiem. - Mama była w nim rozkochana! A on? Kupił wcześniej nóż i przygotował się do tego! Urządził jatkę osobie, która go kochała najbardziej na świecie! Ja mu nie daruję! Chęć zemsty nigdy nie minie. Niech się modlą, żebym zmarł – dodaje wuj nastolatka.
Nastolatkowie trafili do policyjnej izby dziecka. W ciągu trzech miesięcy sąd rodzinny zdecyduje, czy za morderstwo będą sądzeni jak dorośli. Obaj byli uczniami gimnazjum w Żychlinie. Kilka miesięcy temu Maksymilian zaatakował, podczas przerwy, koleżankę. - Gonił ją po całej szkole, złapał za szyję i zaczął ją dusić. Odciągnęły go dopiero dwie panie – relacjonują koleżanki ze szkoły. Dyrekcja szkoły stanowczo odmówiła nam rozmowy. Od burmistrza Żychlina usłyszeliśmy, że po tamtym wydarzeniu wezwano do szkoły mamę Maksymiliana. – Stwierdziła, że chłopiec jest pod opieką specjalisty – podkreśla burmistrz, Grzegorz Ambroziak.
Wujek Maksymiliana opowiada: – On zachowywał się, jakby był psychicznie chory. Tyle, że do mojej mamy i siostry to nie docierało. On przecież dawniej dźgnął dziewczynkę długopisem! A one ukrywały to przede mną, bo ja bym zrobił z tym porządek! Już dawno temu! – nie kryje emocji mężczyzna. Maksymilian mieszkał z babcią. Jego koleżanka Angela, charakteryzuje go mianem „odludka”. - Miał swój świat. Półki w jego pokoju były wypełnione grami komputerowymi. Były też książki o zabójstwach. To był człowiek jak z „Sali samobójców”. Nie widywało się go na dworze z kolegami. W szkole był popychadłem, wyśmiewano się z niego –opowiada reporterowi UWAGI! dziewczyna.
Nastolatkowie wychowywali się w niepełnych rodzinach. Matka Maksymiliana wyjechała do innego miasta. Matka Grzegorza pracowała w Anglii. Być może brak stałej opieki rodziców i wyobcowanie wśród kolegów sprawiło, że chłopcy uciekali w wirtualny świat gier komputerowych. Nie wiemy dokładnie, w jakie grali. Choć te brutalne przeznaczone są dla dorosłych, w praktyce nie ma żadnego problemu ze znalezieniem ich w sieci. Młodzi ludzie – jak słyszymy od rówieśników Maksymiliana – mogą też bez problemu kupić tego rodzaju gry.
Po tragedii, jaka wstrząsnęła Żychlinem, dyrekcja szkoły poprosiła o pomoc psychologów i terapeutów zajmujących się wpływem gier komputerowych na młodzież. - Jesteśmy po spotkaniach we wszystkich klasach. Moi trenerzy natychmiast zauważyli, że jest tu dużo dzieci o bardzo silnym pobudzeniu. Niektóre emocje, nawet ruchy są dokładnym odwzorowaniem tego, co widzą w świecie cyfrowym – mówi nam prof. Jędrzejko.