Spowiedź sprzedawcy śmierci

TVN UWAGA! 184158
Interes był bardzo dochodowy. Zarabiał 20 tys. zł miesięcznie „na czysto”. Samochody i mieszkania miał dwa. Żyłą złota były substancje psychoaktywne, które rozprowadzał w Rudzie Śląskiej. – Byłem katem – mówi dziś o sobie Marcel, lokalny „król dopalaczy”.

Współtworzył ten biznes przez cztery lata. Uzależnił od dopalaczy setki mieszkańców Rudy Śląskiej. Zaczynał od legalnie działającego sklepu. Po licznych nalotach inspektorów sanitarnych, przeszedł do podziemia. W szczytowym momencie Marcel zarządzał aż siedmioma, dobrze prosperującymi punktami, które zaopatrywały największe dzielnice miasta.

- Wyprodukowanie grama tego, co jest teraz na topie, „Mega Bucha” czy tam czegoś, kosztuje niecałe 4 zł. Na rynku wtórnym sprzedaje się to po 30 zł za 1 gram. To daje 26 zł zysku. Mnie to starczało na wystawne życie dla mnie i całej mojej świty. Wystarczało mi na dwa samochody, utrzymanie dwóch mieszkań, codzienne wypady i zakupy za tysiąc złotych – opowiada Marcel, który ostatecznie sam wpadł w nałóg. Twierdzi, że w ten sposób „zabijał emocje”. – Bo w pewnym momencie sobie uświadomiłem, że wokół mam same żywe trupy i pół-ludzi. I, że to moja robota. Wtedy zacząłem po to wszystko sięgać… – mówi.

Przestał brać dopiero, gdy lekarze uświadomili mu, jak bardzo zniszczył swój organizm. Skrzywdził też najbliższych. Twierdzi, że dziś już to sobie uświadamia. Przyznaje, że nie udało mu się odzyskać kontroli nad swoim życiem. – Mam małego syna, który ma problemy z serduszkiem i atopowe zapalenie skóry. On jest pod kuratelą sądu. Moja kobieta jest w grupie ryzyka i jest teraz w Monarze. To wszystko moja wina – mówi Marcel. Potem prosi o przerwę. Zapala papierosa. – Nie chcę, żeby to do mnie wracało. Nie chcę o tym myśleć. Mam poczucie winy. Wiem, co robiłem! – mówi z przejęciem.

Ruda Śląska to wyjątkowe miejsce na mapie dopalaczy, m.in. ze względu na skalę zatruć na terenie miasta. Dziś, idąc ulicami, wydaje się, co prawda, że sklepy z dopalaczami zniknęły. Ale to tylko pozory. Olbrzymi popyt spowodował powstanie zupełnie nowego obiegu dopalaczy. Handel odbywa się teraz w prywatnych mieszkaniach. Marcel zna świetnie każde z nich. Pokazuje nam kolejne lokale. Mówi, że interes kontrolują kibole. – Oni tu cały czas czyszczą to środowisko, żeby nikt inny z tym towarem nie wszedł. Gdyby, nie daj Boże, ktoś na osiedlu zaczął handlować, to jest momentalnie wjazd, wp…l i koniec interesu – opowiada.

W samej Rudzie Śląskiej mieszkań, w których sprzedawane są dopalacze, jest co najmniej kilkanaście. Kilka dni temu policjanci wkroczyli do trzech z nich. Zabezpieczono ponad 9 kg dopalaczy, a także spore ilości amfetaminy. Trzy osoby zostały aresztowane.

Marcel sprzedawał towar głównie – jak to określa – „nizinom społecznym”. Ale twierdzi, ż wśród kupujących miał też policjantów i prokuratora. – Każdy znalazł powód, żeby po to sięgnąć. Część brało to, jako afrodyzjak, część żeby zapomnieć o swoich problemach – mówi. Swojego fachu nie usiłuje usprawiedliwiać. - Byłem katem. Odbierałem ludziom godność, upadlałem ich. Dla swojego zysku doprowadzałem do tego, ze stawali się nie-ludźmi, bo to już chyba nie byli ludzie – mówi.

Jeden z jego byłych klientów, Szymon, cierpi na przewlekłą psychozę. Wydaje mu się, że jest śledzony, a w jego mieszkaniu zainstalowane są policyjne podsłuchy. Kiedy spotkaliśmy się z nim po raz pierwszy, zapewniał, że jest czysty od kilku miesięcy. Na kolejne spotkanie przyszedł jednak po zażyciu dopalaczy. – Musiałem, bo tak mnie głód ścisnął! – mówił. Opowiadał, że w nocy „miał fazę”: biegał po mieszkaniu, wyrywał kable z gniazdek i szukał podsłuchów. Dopalacze bierze dożylnie. Na odwyku był dwa razy. Pierwszy raz po próbie samobójczej. Kolejny – po tym, jak „po Mocarzu” masturbował się w miejscu publicznym.

Marcel rzucił dopalacze, kiedy poczuł, że stracił kontrolę nad swoim życiem. - W pewnym momencie człowiek patrzy w lustro i widzi twarz obcego człowieka. Dopiero po rzuceniu tego zaczyna się czuć. A pierwsze uczucie, to nienawiść do tego wszystkiego – mówi.

Krótko po rozmowie z reporterem UWAGI! Marcel wyjechał z Polski. Uważa, że to jedyny sposób, by zerwać z dawnym życiem i skutecznie odciąć się od nałogu.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości