Lokatorzy: nie można nas tak gnębić, mamy swoją godność!

TVN UWAGA! 232918
Gdy kilka lat temu wprowadzono przepisy zakazujące pod groźbą więzienia szykanowania lokatorów przez właścicieli kamienic, wydawało się, że przypadki opróżniania budynków z ludzi nazywanych pogardliwie „wkładką mięsną” nigdy się nie powtórzą. Ten reportaż pokazuje, że wciąż zdarzają się właściciele, którzy naszym zdaniem naruszają prawa lokatorów zamieszkujących legalnie w ich kamienicach.

Wybił ścianę, wyważył drzwi

- Tu były drzwi, główne wejście do mojego mieszkania. A tu był przedpokój, w dekoracyjnych cegiełkach, była zabudowa, wisiały kurtki. Pan Grzegorz zaczął wykuwać ścianę. Gruz sypał się na podłogę, kurtki – opowiada pani Wioletta Metler i pokazuje filmik nagrany podczas wyważania drzwi do jej mieszkania.

Wysoki mężczyzna w eleganckiej koszuli i z łomem w ręce to właściciel jednej z łódzkich kamienic. Grzegorz R. kilka lat temu kupił zaniedbany budynek i zapowiedział jego remont oraz sprzedaż apartamentów powstałych w miejscu starych mieszkań. O tym, w jaki sposób potraktuje dawnych lokatorów - nie wspomniał.

- Podpisywaliśmy umowę z gminą na czas nieokreślony i do tej pory mamy tę umowę. Zawsze płaciliśmy czynsz. Nie mamy zadłużenia. Problemy zaczęły się, gdy zaczął remontować kamienicę. Dostaliśmy w styczniu powiadomienie od właściciela, że mamy opróżnić przedpokój. Powiedział, że nie będzie tu przedpokoju, tylko wspólny korytarz. Przez nasz przedpokój wybił wejście do innego mieszkania – opowiada Wioletta Metler.

Właściciel kamienicy poinformował panią Wiolettę, że musi oddać część swego mieszkania, bo wg starych planów budynku, zajmowany przez nią przedpokój był kiedyś wejściem do sąsiedniego lokalu. Pani Wioletta, która ma ważną umowę najmu – odmówiła. Wtedy Grzegorz R. postanowił działać inaczej. Kiedy kobieta była sama w domu, rozbił ścianę dzielącą mieszkania i łomem wyważył jej drzwi.

„Działam na rzecz wspólnoty”

Chcieliśmy porozmawiać z Grzegorz R.

- Nie unikam rozmowy. Oddzwonię za godzinę i umówimy się na spotkanie – powiedział naszemu dziennikarzowi.

Kiedy właściciel kamienicy zadzwonił, okazało się, że w sprawie spotkania z nami zmienił zdanie.

- Działem w imieniu i na rzecz wspólnoty. Musiałem ciąg komunikacyjny, który zajęła lokatorka, udrożnić. Korytarz, który zajęła pani Metler, jest częścią wspólną kilkunastu osób. Ja dysponuję inną umową, niż pani Metler - zapewniał przez telefon Grzegorz R.

Umowę miał pokazać następnego dnia podczas spotkania z dziennikarzem.

Zdenerwowana pani Wioletta sprawdziła jeszcze raz wszystkie dokumenty. W końcu znalazła kolejną umowę najmu podpisaną z powodu zmiany administracji budynku. Okazało się, że Grzegorz R. znów minął się z prawdą.

- Ta umowa jest właściwie potwierdzeniem poprzedniej. Przedpokój zawiera. Nie wiemy, o co mu chodzi – stwierdziła lokatorka.

Właściciel kamienicy, wbrew obietnicom, nie przekazał żadnego dokumentu, który podważyłby prawo pani Wioletty do zajmowania przedpokoju mieszkania. Gdy kolejnego dnia Grzegorz R. zadzwonił, znów nie chciał umówić się na spotkanie.

„Boję się”

W sprawie wyważenia drzwi, Grzegorza R. wspiera wspólnota mieszkaniowa, która twierdzi, że działał zgodnie z prawem oraz na ich zlecenie. Podobnie jak Grzegorz R. wspólnota nie przedstawiła jednak żadnego dokumentu podważającego umowę wynajmu pani Wiolety.

- Boję się tu być sama, bo nie wiem kto przyjdzie. Jesteśmy właściwie bez drzwi, dobrze że mąż wstawił zamek. Nie można nas tak gnębić. Przecież mu też mamy swoją godność – mówi Wileta Metler.

Niestety od wczoraj Wioleta Metler nie ma nie w mieszkaniu prądu – właściciel zrealizował w ten sposób swoje wcześniejsze zamiary.

podziel się:

Pozostałe wiadomości