Dopalacze niszczą rodzinę

TVN UWAGA! 177123
Niemal trzydziestoletni mężczyzna, mąż i ojciec trójki dzieci, jest uzależniony od lat. Najpierw brał narkotyki, teraz dopalacze, które łączy z alkoholem. Pod wpływem substancji psychoaktywnych, mężczyzna zmienia życie swojej rodziny w piekło. Czy w takiej sytuacji jedynym ratunkiem dla jego żony i dzieci, jest rozstanie z nim?

Artur mówi o swoim uzależnieniu otwarcie. Zamknięcie sklepów z dopalaczami w niczym mu nie przeszkadza. Wie, że kupi je od znajomych albo w internecie. Wie, jak to działa. - Mocarze, młotki, tory. Dużo jest tego. Młotek to dobry „towarek”, konkretnie klepie. Jak się wciągnie nosem, to przez pierwsze minuty stoi się jak młot. Cytryna to narkotyk, po którym się nie śpi kilka dni, pojawiają się halucynacje, widzi się osoby, których tak naprawdę nie ma i to też jest uzależniające. Człowiek czuje euforię, szybciej bije serce - opowiada Artur. O swoim ćpaniu mówi bez oporów. Nawet podczas rozmowy z reporterką UWAGI! poprosił o chwilę przerwy, by pójść do mieszkania znajomego i kupić sobie dopalacz. – Są momenty, że trzymam taki woreczek i mówię sobie: „To ci do niczego nie jest potrzebne”, ale dlaczego mam nie robić tego, co lubię? Dziś bez oporu „będę leciał” – mówił.

O tym, co się dzieje, kiedy już weźmie dopalacze, które często zapija alkoholem, nie wie i nie chce wiedzieć.

- Kiedyś wił się po podłodze, serce mu waliło, do ściany mówił, wziął nóż i chciał go wbijać w tę ścianę. Kiedy mówiliśmy mu o tym następnego dnia, nie chciał uwierzyć – mówi siostra mężczyzny, Angelika. Najbliżsi Artura już kilkakrotnie byli tak przerażeni jego stanem, że wzywali policję i pogotowie. - Zaczął bić moją głową o ścianę, przewrócił mnie na podłogę, dusił – mówi Marta, żona Artura. Na drzwiach obok są ślady dźgania nożem. Artur potrafił ćpać kilka dni z rzędu i nie wracać do rodziny. Wynosił też z domu różne rzeczy, żeby zdobyć pieniądze na dopalacze. Małżeństwo ma trójkę dzieci w wieku 4, 7 i 8 lat. – One patrzą tylko na to przerażone – mówi żona Artura. Kobieta często znajdowała opakowania po dopalaczach również w domu: pod wanną, pralką, pod piecykiem. - Musiałam tego pilnować, żeby dzieci nie znalazły – mówi.

Bywa, że jej mąż przeprasza. Obiecuje, że się zmieni. Ale momenty abstynencji nie trwają długo. – Kiedyś złożyłam już wniosek o separację, ale go wycofałam, bo mąż poszedł do ośrodka odwykowego. A on wyszedł stamtąd na drugi dzień – mówi Marta. Jej mąż - pod wpływem rodziny - już pięć razy podejmował próby leczenia, jednak za każdym razem przerywał terapię na własne życzenie. Na wniosek MOPS sąd ograniczył mu prawa rodzicielskie. Żona z siostrą chcąc zmusić go do terapii złożyły także wniosek o częściowe ubezwłasnowolnienie. Sprawa jest w toku, ale nawet to nie rozwiązuje problemu, bo żeby terapia miała sens uzależniony musi chcieć się leczyć. - Problem uzależnienia nie dotyka tylko samego uzależnionego, ale całej rodziny – podkreśla Iwona Michalska–Wierusz, dyrektorka Centrum Terapii w Częstochowie. - Wyjątkowo bezbronnymi ofiarami są dzieci, bo one uczą się przede wszystkim nie czuć. Odcinają się od trudnych emocji. Uczą się nie mówić, bo uzależnienie to często jest temat tabu. Uczą się też nie ufać. Takim osobom trudno jest potem wejść w dorosłe życie – mówi Michalska–Wierusz.

Za naszą namową Marta rozpoczęła terapię. Artur na dniach zaczyna dwumiesięczne leczenie w ośrodku w Gliwicach. Marta postanowiła, że jeżeli Artur, po powrocie z leczenia, znowu sięgnie po dopalacze wyprowadzi się wraz z dziećmi z domu i złoży sprawę o rozwód.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości