Cierpienie psów w hodowli

TVN UWAGA! 157021
Wstrząsający reportaż o dramacie zwierząt w hodowli psów rasowych... Ponad 100 psów żyło w dramatycznych warunkach…

Działacze Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt „Viva!” otrzymali alarmujące informacje: we wsi na skraju województwa podlaskiego, za wysokim murem, od lat prowadzona jest hodowla rasowych psów. Dziesiątki zwierząt żyją w dramatycznych warunkach, a karmione są wyłącznie rozkładającą się padliną. Inspektorzy fundacji wezwali policję oraz powiatowego inspektora weterynarii. Po trzech godzinach bezskutecznych prób kontaktu z właścicielem policjanci podjęli decyzję o wejściu na teren hodowli. To, co zastali na miejscu, wstrząsnęło wszystkimi…

- Totalna masakra. Szczątki zwierząt niewiadomego pochodzenia, nie wiadomo w jaki sposób pozyskane. Wszystko zapleśniałe w koszmarnym stanie – mówi Anna Zielińska, Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt „Viva!”.

Inspektorzy doliczyli się w hodowli 110 psów, w większości delikatnych, małych ras. Część zwierząt trzymano w małych boksach w kompletnej ciemności, inne żyły w drucianych, pozbawionych podłoża klatkach, pozyskanych przez właściciela z dawnej fermy lisów.

Uwagę inspektorów fundacji zwrócił fakt, że na dokumentach dotyczących zwierząt widniała pieczątka weterynarz - córki właściciela hodowli. Nazwisko pani weterynarz widnieje również na stronie internetowej zachęcającej do kupna rasowych psów. Kobieta pracuje w jednej z łódzkich przychodni weterynaryjnych. Próbowaliśmy z nią porozmawiać.

- Jestem w pracy i proszę mi nie przeszkadzać. Proszę zostawić mi swój numer telefonu. Skontaktuję się, jak będę miała czas – powiedziała naszemu reporterowi.

Pani weterynarz zamknęła drzwi kończąc rozmowę, mimo obietnic nie zadzwoniła.

- To jest nieakceptowalne i ja jako lekarz weterynarii nigdy bym do tego nie dopuścił. Tego typu działalność, czyli hodowla psów, nie jest nadzorowana przez inspekcję weterynaryjną. Jest nadzorowana przez związek kynologiczny i to związek pilnuje, żeby wymagania hodowcy spełniali. Ja jako powiatowy lekarz weterynarii na teren takiej hodowli wejść nie mogę - tłumaczy Sławomir Wołejko, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Wysokiem Mazowieckiem.

O dziwo: hodowla Jarosława R. jest od blisko dziesięciu lat zarejestrowana w podlaskim oddziale polskiego związku kynologicznego. Do tej pory hodowca cieszył się renomą i uznaniem, co znajdowało odbicie w cenach żądanych za jego psy. Czy to możliwe, że nadzorcy nie mieli pojęcia, jak hodowca traktuje zwierzęta?

- Nasz nadzór polegał na nadzorze tego, co ten pan hodował, czyli potwierdzaliśmy jak wyglądają te mioty, czy mają jakieś wady rozwojowe czy też nie. Związek Kynologiczny sukcesywnie od jakiegoś czasu prowadzi w każdej hodowli kontrolę, jak wygląda ta hodowla. Na dzień dzisiejszy ten pan miał zapowiedzianą taką kontrolę w najbliższych miesiącach. Na dzień dzisiejszy te kontrole, które były nie wykazywały, że ten pan w jakiś sposób prowadzi taki nielegalny proceder. Takie kontrole były już tam przeprowadzane, ale ja nie byłem jako osoba funkcyjna w związku. Na dzień dzisiejszy nie potrafię zrelacjonować jak wyglądała kontrola u tego pana ponieważ jej nie przeprowadzałem. A osoby, które ją do tej pory kontrolowały, to niestety nie żyją już - mówi Robert Mroczko, Związek Kynologiczny.

Kilka dni po naszej interwencji pani weterynarz razem ze swoim ojcem – właścicielem hodowli – próbowali zabrać psy z powrotem twierdząc, że zrzeczenie się ich własności zostało na hodowcy… wymuszone. Działacze nie ulegli, zwierzęta dochodzą do siebie w schronisku w Korabiewicach. Informacje o nich można znaleźć na stronie schronisko.info.pl. Jest to strona schroniska w Korabiewicach prowadzonego przez Fundację Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!. Fundacja apeluje o pomoc - domy stałe i tymczasowe dla zwierząt oraz wsparcie finansowe. Można też kontaktować się na mail adopcje@schronisko.info.pl.

Do redakcji UWAGI! dotarło też oświadczenie z Zarządu Oddziału w Białymstoku Związku Kynologicznego w Polsce. Przeczytaj oświadczenie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości