10 lat temu pani Marzena z parterem, zdecydowała się zamieszkać w Dobrym Mieście. Nie mieli wystarczająco pieniędzy, żeby kupić mieszkanie, więc postarali się o kredyt hipoteczny i kupili małe mieszkanie. Wkrótce urodziło się dziecko. Chłopiec ma deformację obu dłoni i nóg.
- Dziecko wymagało opieki. Między mną i partnerem zaczęło się psuć. Nie mogliśmy się dogadać, mieliśmy kłopoty finansowe. Rozstaliśmy się w 2012 roku. Ojciec dziecka wyprowadził się. Dogadaliśmy się tak, że ja nie chce alimentów tylko Mariusz będzie spłacał kredyt – mówi.
Partner pani Marzeny nie wywiązał się z umowy. Nie spłacał kredytu i dług wobec banku zaczął błyskawicznie rosnąć. Kobieta wychowująca samotnie niepełnosprawne dziecko nie była w stanie poradzić sobie z zadłużeniem. Mieszkanie trafiło na licytację i na początku roku kupił je Andrzej J., znany w Dobry Mieście biznesmen.
- Nic przed tym panem nie ukrywałam. Powiedziałam, że mam małe, niepełnosprawne dziecko, że nie mam pieniędzy na opłacanie czynszu. Miał pełną świadomość, że kupuje mieszkanie z lokatorami, z niepełnosprawnym dzieckiem – mówi.
Próba eksmisji
Andrzej J. zgłosił się do komornika, żeby ten eksmitował panią Marzenę.
- Zadzwoniłam do komornika, gdy dostałam pismo o wydanie i opróżnienie lokalu. Komornik powiedział mi, że trzeba złożyć pozew do sądu o ustalenie prawa do lokalu socjalnego – opowiada.
Wówczas pani Marzena złożyła pozew o uzyskanie prawa do lokalu socjalnego z uwagi na niepełnosprawność jej syna oraz bardzo trudną sytuację materialną i rodzinną.
- Wyrok uwzględnia w całości żądanie pozwu. W praktyce oznacza to, że nowy właściciel nie może skutecznie eksmitować ani pani, ani jej syna dopóki gmina nie zapewni jej prawa do lokalu socjalnego. Pani ma prawo zamieszkiwania w tym lokalu – mówi Agnieszka Żegarska, rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie.
- Po tym jak Andrzej J. dostał odpis tego postanowienia wpadł w szał. Wtedy zaczęły się dziać różne rzeczy. Wyzwiska pod moim adresem i mojego dziecka – opowiada pani Marzena.
Z relacji pani Marzeny wynika, że Andrzej J. codziennie nachodził ją w mieszkaniu.
- Wchodzi też pod moją nieobecność. Przyprowadza jakiś ludzi. Wprowadził mi lokatora. Wyrzucił meble dziecka z jego pokoju, wstawił łóżko. Przyprowadził jakiegoś pana i powiedział, że teraz będzie z nami mieszkał. Ten człowiek przebywał z nami przez trzy dni. Zadzwoniłam na policję. Doradzili mi, żebym wymieniła zamki i wystawiła rzeczy tego pana na zewnątrz. Wtedy on sam zabrał swoje rzeczy – mówi.
Bezbronna kobieta nie miała innego wyjścia – gdy Andrzej J. stawał się wobec niej agresywny, wzywała policję.
- Policjanci pod wskazanym adresem interweniowali siedmiokrotnie. Pierwsza interwencja miała miejsce 25 maja. Policjantów na miejsce wezwała kobieta, która zgłaszała utrudnianie korzystania lokalu. Z kolei mężczyzna kilkukrotnie wzywał patrol policji po to, żeby zgłosić, że w jego mieszkaniu, którego jest właścicielem, znajdują się osoby nieuprawnione – mówi asp. Rafał Prokopczyk, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Po pierwszej interwencji policjanci wszczęli dochodzenie pod kątem utrudniania przebywania w lokalu osobie do tego uprawnionej.
- W tej sprawie trwa dochodzenie pod nadzorem prokuratury – dodaje asp. Rafał Prokopczyk.
„Nie interesuje mnie wyrok sądu”
Działania policji i prokuratury nie powstrzymały Andrzeja J. od uprzykrzania życia pani Marzenie i jej dziecku. Wszystko, co robił miało na celu pozbycie się kobiety z mieszkania.
- Któregoś razu ten pan był wściekły i odkręcił baterię przy wannie i ją zabrał. Innym razem zabrał bojler i twierdził, że będzie podłączał piecyk gazowy, a jednocześnie zdjął licznik do gazu – mówi pani Marzena.
Andrzej J. posiada kilka lokali w Dobrym Mieście. Niektóre z nich kupił w podobny sposób, jak mieszkanie pani Marzeny, czyli na licytacji komorniczej. Po krótkich poszukiwaniach odnaleźliśmy biznesmena w jednym z mieszkań, które właśnie remontował.
- Cały problem jest taki, że ta pani nie płaci – mówi Andrzej J. I zaznacza. - Ona jest dla mnie złodziejem. Nie interesuje mnie wyrok sądu. Ta pani działa z premedytacją. Wyłudza ode mnie 400 złotych miesięcznie. G… mnie obchodzi, że ona nie ma pieniędzy.
Pani Marzena próbowała załatwić sprawę polubownie.
- Wyszłam z propozycją, że wyprowadzając się pozostawię całą zabudowę segmentu kuchennego wraz ze sprzętami, co jest warte około sześć tysięcy złotych. Sporządziłam umowę sprzedaży segmentu. Cały czas mam nadzieję, że podpiszę tę umowę w zamian za miesiące, kiedy przebywam.
Nerwy
Dziewięcioletni Miłosz, syn pani Marzeny został skierowany przez MOPS do psychologa, ten stwierdził, że chłopiec jest zalękniony.
Zapytaliśmy, dlaczego Andrzej J. nie chce odpuścić, ze względu na syna pani Marzeny.
- To dziecko jest całkowicie sprawne. Wy wszyscy robicie z niego kalekę, a ono nie jest niepełnosprawne – mówi Andrzej J.
Miłosz ma orzeczenie o niepełnosprawności od urodzenia. Chłopiec, przerażony sytuacją w domu, spędził ostatnie tygodnie u rodziny na wsi. Tuż przed końcem wakacji, mama przekonała go do powrotu do domu, by mógł przygotować się do nowego roku szkolnego.
- Nie mam siły. Jestem znerwicowana, nie śpię po nocach. Codziennie myślę, co będzie następnym razem. Teraz nie jestem w stanie podjąć pracy, ponieważ cały czas siedzę w domu, opiekuję się dzieckiem i pilnuje domu, żeby mi nic nie ginęło – kwituje pani Marzena.