28-letnia Katarzyna z Suwałk jest samotną matką trójki dzieci. Jej synowie od blisko roku przebywają w ośrodku opiekuńczo – wychowawczym w Suwałkach. Trafili tam po tym, jak Katarzyna straciła czwarte dziecko, a jej matka popełniła samobójstwo. Te wydarzenia kompletnie rozbiły i załamały kobietę. Zdiagnozowano u niej depresję.
- Jak się urodził było mi powiedziane, że dziecko trafiło na intensywną terapię. Po trzech dniach przyszła pielęgniarka i powiedziała, że mój synek zmarł. Od tego zaczęło się moje leczenie psychiatryczne. Stwierdzono u mnie depresję i ciężki przypadek przygnębienia. Nie minął rok żałoby, powiesiła się moja matula. To mnie dobiło najbardziej – opowiada pani Katarzyna.
Myśli samobójcze, depresja, brak pomocy oraz wsparcia od krewnych, to wszystko razem sprawiło, że kobieta całkowicie zaniedbała synów. Sytuację dodatkowo skomplikował brak stałej pracy. Mimo opieki kuratora i asystenta rodzinnego, Katarzyna nie była wstanie podołać rodzicielskim obowiązkom. Decyzją sądu jej synowie zostali umieszczeni w ośrodku.
- Każdy aspekt życia był zaniedbany, poczynając od spraw przyziemnych jak pożywienie, po kontakty z dziećmi, również te wyższe – mówi Marcin Walczuk, rzecznik Sądu Okręgowego w Suwałkach.
Kilka tygodni temu do redakcji UWAGI! dotarł dramatycznym list opisujący seksualną napaść na dziewięcioletniego syna Katarzyny. Według autora listu do wydarzeń miało dojść w ośrodku i mimo zgłoszenia, ofierze nie udzielono należytej pomocy, a sprawcy jeszcze przez tydzień mieli kontakt z poszkodowanym. Dodatkowo o dramatycznym wydarzeniu matka chłopca dowiedziała się od naszego reportera. Dyrekcja ośrodka nie powiadomiła kobiety.
- Ani pan dyrektor nie chce ze mną rozmawiać, ani pani psycholog. Od nikogo nie usłyszałam słowa przepraszam – żali się matka chłopca.
Bezpośrednio po ujawnieniu i nagłośnieniu wydarzeń z udziałem syna Katarzyny, psycholog z ośrodka podała sią do dymisji. Będzie w ośrodku pracować tylko do końca tego miesiąca. Władze Suwałk już poszukują nowego psychologa. Ośrodek został skontrolowany. Raport wojewody podlaskiego wykazał, że w placówce popełniono wiele poważnych błędów przed, jak i po napaści seksualnej na syna Katarzyny.
- Po tym co się stało mam bardzo dużo nowej energii żeby walczyć. Muszę zrobić wszystko, żeby moje skarby były ze mną. Nie mogę stchórzyć, bo znowu skrzywdziłabym moje dzieci, a tego już nie mogę zrobić. A wszystko zrobię, żeby one jak najszybciej wróciły do domu, żeby były przy mnie, żebym ja miała wsparcie w nich, a one we mnie – obiecuje pani Katarzyna.