Zlikwidowany przejazd

TVN UWAGA! 135777
To, co kolej zafundowała mieszkańcowi podwarszawskiej miejscowości Tłuszcz, przekracza granice absurdu. Pracownicy odpowiadającej za utrzymanie torów spółki zlikwidowali przejazd kolejowy, przez który biegła jedyna legalna droga do domu bohatera reportażu.

Dom, w którym mieszka Daniela Zastawny, zbudowali jego dziadkowie. Przez lata nie było żadnych problemów z dojazdem do posesji przez niestrzeżone przejście kolejowe. Po modernizacji torów kolej uznała, że za utrzymanie rogatki finansową i prawną odpowiedzialność powinien ponosić właściciel drogi. Wtedy urzędnicy stwierdzili, że gminna ulica, przy której mieszka mężczyzna, kończy się nie za torami ale przed i to on powinien odpowiadać za utrzymanie przejścia. - Stan zastany był stanem niewłaściwym, więc można było podjąć tylko dwie decyzje. Albo będzie urządzona tam droga, której nie ma, bo kończy się przed przejazdem kolejowym. Albo osoba zainteresowana, prawnie przyjmie to w formie umowy - mówi Andrzej Kmiecik, PKP Polskie Linie Kolejowe w Siedlcach. Przedstawiciele kolei po konsultacjach z lokalnym samorządem przygotowali umowę przekazującą prawie wszystkie obowiązki związane z funkcjonowaniem przejazdu Danielowi Zastawnemu. - Umowa rodziła wiele wątpliwości. Cała była do przeróbki. Zawierała zapis, że jeżeli stanie się jakiś wypadek na przejeździe, ja będę musiał pokryć koszty. Musiałbym wykonywać badania techniczne raz do roku na mój koszt. Nie chciałem zostać dróżnikiem kolejowym – tłumaczy Daniel Zastawny. To nie wszystko. W umowie mężczyzna miał odpowiadać również za jakość szyn kolejowych. Kontrolować stan przejścia, informować kolej o nieprawidłowościach i uszkodzeniach a także wynajmować specjalistów do przeprowadzania napraw. Najmniej kontrowersyjnym obowiązkiem było otwieranie i zamykanie szlabanów. - Ja nie tworzyłem tej umowy. Nie miałem wpływu na przygotowanie treści tej umowy – wyjaśnia Paweł Marcin Bednarczyk, burmistrz Tłuszcza. - Dano mi dwa tygodnie na zapoznanie się z umową. Nie zgodziłem się na tę umowę i przejazd został rozebrany – mówi Daniel Zastawny. Umowa była legalna ale skrajnie niekorzystna dla najsłabszej ze stron. Daniel Zastawny jej nie podpisał. Wtedy po negocjacjach powstał drugi korzystniejszy zapis. Jednak zamiast czystopisu umowy nasz bohater otrzymał pokreślony brudnopis. - Następny przejazd też jest przejazdem kategorii F. Jest umowa podpisana przeze mnie z Kolejami Mazowieckimi. Prawo jest prawem i my musimy je egzekwować. Gdyby tam doszło do wypadku, to odpowiedzialna byłaby kolej. Każdy musi odpowiadać z tytułu takiego a nie innego prawa - uważa Andrzej Kmiecik – PKP Polskie Linie Kolejowe w Siedlcach Obecna droga dojazdowa do posesji naszego bohatera to dziki nielegalny przejazd przez pola uprawne. Okazuje się jednak, że po naszej interwencji burmistrz jest gotowy przejąć większość obowiązków, jakie na mieszkańca gminy nałożyła kolej. - Na koszt gminy będą wykonane rogatki, poprawimy geometrię dojazdu do przejazdu, tak żeby były zgodne z przepisami. Pani Zastawnemu pozostanie tylko otwieranie i zamykanie szlabanu – tłumaczy Paweł Marcin Bednarczyk, burmistrz Tłuszcza. Do czasu odtworzenia przejścia Daniel zastawny nadal musi korzystać z dzikiego przejazdu przez pola. Gwałtowne opady śniegu czy roztopy uniemożliwiają jazdę samochodem i wtedy jedyną drogą pozostaje przechodzenie przez tory.

podziel się:

Pozostałe wiadomości