O sprawie pani Ireny, która zgłosiła się do naszej redakcji z problemem zawyżonych rachunków za prąd, mówiliśmy w UWADZE! w sierpniu.
- Zapukał do drzwi młody człowiek i zaczął mnie namawiać - tak Irena Jarzyna wspominała pierwsze spotkanie z przedstawicielem firmy Multimedia. - Doprawdy nie wiem, co się stało... i wpuściłam go. Usiadł w kuchni, wyciągnął umowę i mówi: "widzi pani, będzie pani mniej płacić" - mówiła pani Irena. Zamiast jednak po podpisaniu dokumentów dostać niższy rachunek, starsza kobieta wyjęła ze skrzynki fakturę na kwotę wielokrotnie wyższą niż płaciła dotychczas. Pani Irena próbowała wyjaśnić sprawę w firmie Multimedia, ale bezskutecznie. Dopiero po interwencji reportera UWAGI! rzeczniczka firmy przyznała, że zaszła pomyłka i zapowiedziała, że umowa zostanie rozwiązana.
- To jest wypadkowa błędu ludzkiego - mówiła Krystyna Kanownik, rzeczniczka Multimedia Polska. - Nasz pracownik nie przeliczył kilowatogodzin na megawatogodziny- tłumaczyła. Kilka tygodni później sprawdziliśmy, czy firma wywiązała się z obietnic.
- Nie przewidywałam, udało mi się. Dotrzymali umowy, muszę przyznać - mówiła już zadowolona z finału sprawy Irena Jarzyna.
Ponad 130 pokrzywdzonych
Po emisji reportażu okazało się jednak, że osób w sytuacji podobnej do tej, w jakiej znalazła się pani Irena, jest dużo więcej. Jak dowiedział się reporter UWAGI!, ich liczba przekracza 130. Zawyżony rachunek dostała m.in. Mirosława Osmulska.
- Powiedział: "pani Osmulska, tak dużo pani płaci, ale u nas będzie pani mniej płaciła, nie będą takie duże rachunki". On mi podsunął, "pani tu podpisze", ja podpisałam. Ja na oczy dobrze nie widzę, bo mam zaćmę - relacjonowała swoje spotkanie z przedstawicielem firmy Mirosława Osmulska. - Jak powiedział, że taniej będę płaciła za światło, to mu zaufałam - przyznała i dodała, że nie dostała kopii umowy.
- Chciałam zerwać tę umowę, nie myśleć o niej. Zerwać i koniec - mówiła z łzami w oczach Mirosława Osmulska. Jak jednak się okazuje, podobnie jak w przypadku pani Ireny, także tutaj nie było to proste. Sąsiadka kobiety, Małgorzata Małek, przyznała, że po tym, jak na początku sierpnia próbowały kontaktować się z nowym operatorem, firma ani razu nie odezwała się do pani Mirosławy. - Żadnego telefonu, żadnego listu, nic. Przyszło tylko ponaglenie - mówi pani Małgorzata.
Marianna Kornet dopiero po podpisaniu umowy zorientowała się, że nowa jest nie na dwa - jak ustalała w rozmowie z przedstawicielem firmy - ale na cztery lata. Jak twierdziła, mężczyzna nie poinformował też o możliwości odstąpienia od umowy w ciągu 14 dni od jej podpisania. - Trzeba było się zastanowić - mówiła później.
Postępowanie UOKiK
Klienci, którzy poczuli się oszukani po podpisaniu umowy z Multimedia złożyli skargi do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Postępowanie, jakie prowadzi UOKiK, dotyczy przede wszystkim błędów przy samym zawieraniu umów.
- Przede wszystkim to jest wprowadzenie w błąd co do tożsamości przedsiębiorcy - mówiła Agnieszka Majchrzak z UOKiK. - Ze skarg konsumentów wynika, że nie wiedzą oni, że składając podpis pod dokumentami, które dany sprzedawca im podsuwa zawierają umowę z nowym sprzedawcą prądu. Dowiadują się o tym z wezwania do zapłaty, z kolejnej faktury - opisywała problem i dodała, że zdarzają się też przypadki, że nie otrzymują nowej umowy, a także że nie są informowani o możliwości odstąpienia od niej bez ponoszenia żadnych kosztów. Jak twierdziła, działania są w toku i trudno na razie stwierdzić, czym zakończy się postępowanie.
- Możemy zobowiązać spółkę do zmiany praktyki, nakazać zrekompensowanie strat konsumentom, możemy nałożyć karę finansową. Ta maksymalna kara finansowa to do 10 proc. ubiegłorocznego danego przedsiębiorcy - mówiła Agnieszka Majchrzak.
"Pomogę tym ludziom"
W swoim oświadczeniu firma zapewniała, że nieuczciwi sprzedawcy już nie pracują, system szkoleń uległ zmianie, a świadomość zasad oferty jest dodatkowo potwierdzana przez telefon. Mimo to, my postanowiliśmy zorganizować spotkanie na żywo z przedstawicielem Multimedia i pokrzywdzonymi klientami.
Na plan Uwagi! po Uwadze przyszła rzeczniczka firmy Krystyna Kanownik, a także pokrzywdzone osoby.
- Oczywiście, pomogę tym ludziom. Tak zachowujemy się wobec wszystkich klientów, którzy mają do nas żal - tłumaczyła rzeczniczka na planie. - Obiecuję, że skontaktujemy się ze wszystkimi. Podam swój numer telefonu i będzie można się skontaktować - zapowiedziała i dodała też, że firma robi wszystko, żeby do podobnych błędów nie dochodziło. - W tej chwili nie ma takiej możliwości, żeby powtórzyła się taka historia - mówiła.