Baron - owczarek podhalański - mieszkał pod hotelową restauracją, przy ruchliwej drodze prowadzącej do ośrodków narciarskich w Szklarskiej Porębie. Nie wiadomo jak długo żył tam w fatalnych warunkach. Na szczęście znalazły się osoby, które zareagowały na krzywdę psa. - Przy parkingu zauważyliśmy skrajnie wyczerpanego, brudnego od własnych odchodów psa – opowiada naszej reporterce Sławomir Bereźnicki.
Stan psa był fatalny. Był przeraźliwie chudy, ważył co najmniej 15 kilogramów za mało. Zwierzę wymagało natychmiastowej pomocy weterynarza. Turyści powiadomili Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt.
- Pies był zaniedbany. Miał poważne zapalenie uszu. Jego pokarm był zamarznięty, znajdowały się w nim odchody – mówi Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
To, co było widać gołym okiem, dla właścicieli nie było oczywiste. Ich zdaniem pies był w dobrej kondycji. Kuźmiński stanowczo nie zgadza się z takim tłumaczeniem.
- Naszym zdaniem było to celowe zaniechanie opieki nad psem, wręcz znęcanie nad nim – uważa inspektor DIOŚ.
Miejsce przyjazne zwierzętom?
Restauracja, przy której mieszkał Baron, reklamuje się, jako miejsce przyjazne zwierzętom.
- Pies wyglądał, jakby w ogóle nikt się nim nie interesował – wskazuje Kuźmiński. Przypomina też, że owczarki podhalańskie są wizytówką naszych gór. - Jak był szczeniakiem na pewno przykuwał uwagę gości hotelowych, a potem został potraktowany jak śmieć. Schowano go – zaznacza.
Po interwencji służb, pies został zabrany spod restauracji. Właścicielka nie protestowała. Nie zgodziła się na rozmowę z reporterką.
Nowy dom
Po interwencji weterynarza, Baron trafił do państwa Bereźnickich. Stan psa jest na tyle poważny, że będzie leczony jeszcze przez kilka miesięcy.
- Uszy są wciąż bardzo zaczerwienione, to poważny stan zapalny. Pies ma wydrapaną ranę aż do krwi. Nie wierzę, że jego właściciele tego nie widzieli – przekonuje weterynarz Dorota Węglicka.
Sprawa znęcania się nad Baronem trafiła do prokuratury. Właścicielom psa, za znęcanie się nad nim, poprzez utrzymywanie go w stanie rażącego zaniedbania i niechlujstwa może grozić do dwóch lat pozbawienia wolności oraz grzywna w wysokości do 100 tys. zł.