"Jak mogli iść do domu i z tym żyć?"

TVN UWAGA! 4318779
TVN UWAGA! 227108
Ponad dwa tygodnie poszukiwano 26-letniego Patryka. Chłopak wyszedł nagle z domu i przestał dawać oznaki życia. Chłopaka szukała zrozpaczona rodzina, znajomi i policja. Okazało się, że za jego zaginięcie odpowiadają koledzy, którzy zabili chłopaka, a powód zbrodni był niezwykle błahy.

26-letni Patryk Rybarski mieszkał w Sierakowie, niewielkiej miejscowości w Wielkopolsce. Jego matka pracuje w Holandii, dlatego od lat wychowywała go babcia. Kilka tygodni temu chłopak wyszedł z domu.

"Planowaliśmy razem zamieszkać"

- Nie było go, jak się przebudziłam o pierwszej, nic sobie z tego jeszcze nie robiłam. W sobotę już mnie zastanawiało, że się nie odezwał - mówi babcia zamordowanego Maria Jankowiak. Dodaje, że wnuk zawsze, w każdej sytuacji dawał jej znać, jeżeli działo się coś, co opóźniało jego powrót do domu. - Nie odezwał się, nie odbierał telefonu. Do kumpli dzwoniliśmy, nic. Było to podejrzane - dodaje pani Maria.

Rodzina była zaskoczona zniknięciem Patryka tym bardziej, że chłopak właśnie poznał nową dziewczynę i zamierzał ja przedstawić bliskim. Patryk chciał też przeprowadzić się do partnerki.

- Planowaliśmy razem zamieszkać, jak tylko mój syn ukończy roczek. To miało być za parę dni - mówi Martyna Przybyszewska. - Sam zaproponował, żeby zamieszkać z nami. U nas w Poznaniu. Już planował znaleźć pracę - wspomina. Jak twierdzi, Patryk wspominał jej o tym, że miał zatargi z kolegami.

Zemsta za szybę

Policji udało się rozwikłać zagadkę zaginięcia Patryka dopiero po ponad dwóch tygodniach od zaginięcia. Funkcjonariusze zatrzymali kolegę chłopaka Piotra D. - Powiedział, że skontaktował się z Patrykiem R. i udał się z nim samochodem w rejon stawów w pobliżu miejscowości Śrem - mówi Waldemar Rymarski z Komendy Powiatowej Policji w Międzychodzie. Jak opisuje, na miejscu czekali już koledzy Piotra, bracia D., i doszło do rękoczynów, w wyniku których Patryk został zamordowany.

Po przesłuchaniu Piotra D. policjanci zatrzymali braci D. Okazało się, że powodem zabójstwa była... zemsta za wybitą szybę. - Zaczęło się od pobicia, oni go już raz napadli - mówi Mateusz, kolega Patryka. Jak dodaje drugi znajomy chłopaka, mężczyźni grozili ich koledze, że go zabiją. - Dusiło go to. Pojechał tam, wybił im szybę, czy coś takiego. To taka jakaś mała zemsta była - opowiada Mateusz.

Matka Patryka nie może tego zrozumieć. - Tyle są warte w dzisiejszych czasach szyby? - pyta Żaneta Rybarska.

Chcieli zabić

To, że powodem była zbita szyba, potwierdza Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczki poznańskiej prokuratury okręgowej.

- To jest taki ostatni element w całym szeregu nieporozumień i konfliktów, które łączą te cztery osoby -mówi i dodaje: - Ostatnim punktem tych ich wzajemnych nieporozumień, ciągnących się od kilkunastu miesięcy, było nieuregulowanie należności za zbitą szybę w mieszkaniu.

Jak mówi, Patryk zaatakowany został przywiezionymi na miejsce narzędziami: łopatami, kijami baseballowymi, a także nożem i prawdopodobnie metalowym kątownikiem. Według biegłych chłopak otrzymał kilkadziesiąt ciosów. - Widok był bardzo makabryczny. Ilość zadanych ciosów wskazywała również na to, że cała trójka podejrzanych działała z premedytacją, z chęcią pozbawienia życia, a nie tylko z chęcią spowodowania uszkodzenia ciała, czy dania nauczki - mówi prokurator. Jak przytacza ustalenia śledczych, bezpośrednią przyczyną zgonu było uszkodzenie krtani, na którą skoczył jeden z napastników.

Według prokuratury sprawcy przygotowali się do zbrodni także w ten sposób, że wcześniej znaleźli miejsce, w które zwabią Patryka, a także wykopali tam dla niego grób. - Ciało zostało zakopane na dość znacznej głębokości, to jest ponad 1,8 m, przykryte ziemią. Później, paręnaście godzin po zdarzeniu, również w to miejsce zostały przywiezione rośliny, które miały zamaskować miejsce, w którym te zwłoki zostały ukryte - mówi Magdalena Mazur-Prus.

"Czy się bawili?"

Matka Patryka, nie wyobraża sobie, że po zabiciu jej syna oprawcy zachowywali się, jakby nic się nie stało. Potwierdzają to koledzy Patryka.

- Ja ich potem widziałem normalnie na mieście. Jakby nigdy nic się zachowywali. Jakby coś takiego nie miało w ogóle miejsca - mówi Mateusz. Jak twierdzi, jeden z oprawców zapowiadał już kilka miesięcy wcześniej, że w planach mają wywiezienie Patryka do lasu.

- Nigdy nie przyszłoby mi na myśl, żeby zrobić coś takiego. I to jeszcze koło swojego domu - mówi pani Żaneta i pyta, jak podejrzani o morderstwo zachowywali się po powrocie do domu. - Czy się bawili, śmiali, mając pod nosem grób? - pyta kobieta.

podziel się:

Pozostałe wiadomości