- My wszystkie rodziłyśmy się w jednym szpitalu. One powinny mieć wpisane 15 grudnia jako datę urodzenia, a ja 16 grudnia. Po urodzeniu ja powinnam wychowywać się w rodzinie mieszkającej w domy przy szpitalu, a wychowywałam się w zupełnie obcym domu, w obcej rodzinie. Moja biologiczna siostra przychodziła do mamy i do mnie w odwiedziny, a do domu dostała zupełnie inną dziewczynkę. I nikt się nie poznał – opowiada Hanna Chądzyńska.
Badania DNA wykazały, że Hanna nie jest siostrą Iwony, z którą wychowywała się, jako bliźniaczka. Prawdziwa para bliźniąt to Iwona i Barbara, które przez pomyłkę rozdzielono, gdy były niemowlętami.
- 23 marca 2013 roku otrzymałam pocztą te wyniki i byłam zdruzgotana. Ja to czytałam ze sto razy i nie mogłam przyjąć, że to jest prawda. Wtedy bardzo chciałam, żeby to się okazało nieprawdą. W tej chwili to jest taka rozterka, dlaczego tak postąpił ktoś, że zniszczył życie dzieciom, rodzicom, całym rodzinom. Chciałyśmy zrobić te badania, żeby się upewnić i żeby nie było żadnych insynuacji i dociekań. Wyszło, że niestety ktoś popełnił błąd - mówi pani Hanna.
- Żeby to wszystko zrozumieć, to trzeba samemu przeżyć. To jest tragedia – dodaje Barbara Papież.
Barbara Papież od momentu, gdy wyszła za mąż na stałe mieszka w Suwałkach. Dzieciństwo i młodość spędziła w Łomży wychowywana, w obcej rodzinie, jako najmłodsza córka wraz z dwójką rodzeństwa.
- Moja rodzina była bardzo dobra, była bardzo zżyta. Mama nie pracowała, dbała o mnie. Warunki były bardzo dobre. Jednak gdy miałam niecałe 12 lat zmarła moja mama i wszystko się zmieniło. Był żal do ojca, że ojciec się mną nie zajmuje. Ja byłam wychowywana u brata. A ojciec przestał mieć kontakt ze mną i moim rodzeństwem. Teraz jest mi żal, że powinnam się razem z moją siostrą bliźniaczką Iwoną wychowywać. Byłaby między nami siostrzana bliskość, dzięki temu pewnie mama by dłużej żyła, ojciec byłby inny. A tak świat mi się skończył jak miałam 12 lat – wspomina Barbara Papież.
Odkąd Hanna namówiła Barbarę na zrobienie badań DNA, kobiety widzą się częściej. Łączy ich mieszkająca w Stanach Zjednoczonych bliźniaczka Iwona. Wszystkie trzy razem widziały się ostatnio dwa lata temu. Poza tym mają jedynie kontakt telefoniczny.
- Ja czułam, że coś mnie z Barbarą łączy, jakby to była moja bardzo bliska rodzina. Jednak nigdy słowa, że to może być moja siostra nie padły – mówi Iwona Gienek, Biologiczna siostra bliźniaczka Barbary.
Kobiety zainspirowane nagłośnionymi sprawami zamienionych bliźniąt skierowały sprawę do sądu o zadośćuczynienie. Po roku procesu Sad Okręgowy w Białymstoku oddalił roszczenia zamienionych w dzieciństwie kobiet.
- W przepisach obowiązujących w czasie, kiedy zdarzenie nastąpiło nie było przepisu, który by umożliwiał zasądzenie zadośćuczynienia czy odszkodowania ze skarbu państwa w takiej sytuacji. Poza tym zdarzenie miało miejsce tak dawno, że w świetle każdych przepisów prawa cywilnego musiało dojść do przedawnienia – komentuje sytuację prawną Joanna Toczydłowska, sędzia Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Bohaterki naszego reportażu mają ogromne poczucie niesprawiedliwości i dowołały się od wyroku sądu pierwszej instancji. Uważają, że za pomyłkę sprzed 60 lat należy im się zadośćuczynienie tak finansowe, jak i moralne. Liczą, że państwo naprawi błąd, który zaważył na całym ich życiu.