- Raz nie mamy, raz wygramy! Kuli szukamy! Raz nie ta, raz nie ta! – te pozornie niewinne okrzyki wpisały się już na stałe w zakopiański krajobraz. Ale to, co dzieje się, kiedy turysta przystąpi do gry, to już nie zabawa. – Jedna ekipa jest w stanie zarobić nawet z 5 tys. zł w ciągu 10-15 minut gry! A jak ktoś nie ma jak zapłacić, to wyrywają portfele, czy łańcuszki złote – opowiada nasz informator. Choć naciągacze zapłacili już łącznie ćwierć miliona złotych kar, to wyciąganie pieniędzy od turystów nadal jest dla nich świetnym biznesem, z którego nie zamierzają rezygnować. Pod koniec wakacji otrzymaliśmy alarmujący sygnał, że grupa naciągaczy opanowała Gubałówkę. Właściciele straganów, sklepów i restauracji boją się rozmawiać nawet z policją. Jeden z nich zgodził się jednak z nami spotkać. – Mój znajomy szedł z „kawalerskiego”. Wiedział, co nieco o tych kubkach, to mówi do znajomych: „Nie grajcie, bo to oszuści”. To jeden z nich podszedł do niego, przystawił mu „klamkę” i mówi „Powiedz jeszcze słowo, a cię odstrzelę” – relacjonuje mężczyzna.
Reporterzy UWAGI! przez dłuższy czas obserwowali grupy grające w trzy kubki. Okazało się, że są one doskonale zorganizowane. Tuż przed pojawieniem się policji organizatorzy gry znikają, ostrzegani przez swoje „czujki”. Grających cały czas ubezpieczają ochroniarze, którzy pilnują by nikt z bliska nie rejestrował ich działalności. Są też podstawieni „obserwatorzy”, którzy wtapiają się w tłum. Na naszych oczach jeden z nich słownie atakuje kobietę, która przegrała pieniądze. – Zachowuje się pani nieelegancko! Jestem obiektywny! Widzę, co mówię! Krew mnie zalewa, jak ktoś kłamie! – krzyczy. Gdy starsza kobieta błaga o swoje pieniądze, bo nie będzie miała, co jeść, jeden z członków grupy, także udający turystę, zauważa, że cała sytuacja jest nagrywana. Gra natychmiast zostaje przerwana, a dwóch mężczyzn rusza za naszym dziennikarzem. – Jaki mają system! Każdą podejrzaną osobę zaczynają śledzić. Sprawdzać, kim jest, jak się zachowuje – podkreśla reporter UWAGI!.
O tym, jak bezwzględne jest polowanie na pieniądze turystów, przekonała się jedna z turystek, która do Zakopanego przyjechała z Łodzi. Zanim kobieta zdążyła się w ogóle zorientować, że jej mąż dał się wciągnąć do gry, ten dosłownie otwierał już przed organizatorami gry swój portfel. - Z nerwów zaczęłam krzyczeć. Jeden z tych mężczyzn był bardzo agresywny, wręcz mnie spychał. „Pilnuj dziecko”, powiedział mi - opowiada nam kobieta.
Co na to wszystko policja? Okazuje się, że kwalifikuje ten proceder, jako wykroczenie. – Ma ono charakter oszukańcy – podkreśla Roman Wieczorek z Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem. I jednocześnie przyznaje, że osoba, która przystępuje do gry, nie ma szans na wygraną.
Kto stoi za grą, w której wygranych nie ma? To Krystian G., 21-latek z Łodzi, który od 2012 roku był karany za organizacje gry w trzy kubki osiem razy. Tadeusz K. - aż 15! Pierwszemu z nim zasądzono łącznie 25 tysięcy złotych grzywny. Drugiemu - 45 tysięcy! Również inni organizatorzy byli karani już wielokrotnie. Rzecz w tym, że nie za oszustwo, za co mogliby dostać wieloletnie wyroki… a za wykroczenie, jakim jest organizacja nielegalnej gry hazardowej. Jednak, aby móc mówić o hazardzie wciągnięta osoba musi mieć szansę wygrać. Tutaj każdy członek grupy tak wypełnia swoją rolę, aby nikt nie odszedł od stolika z wygraną.
Pomimo, iż wszyscy mówią o grupie oszustów działającej pod Gubałówką, na 160 spraw, tylko raz udowodniono oszustwo. Oskarżony został jeden człowiek, choć wiadomo, że organizatorzy gry nigdy nie działają sami. - Tak długo jak będziemy dostawać pojedynczą osobę z pojedynczymi dowodami, nie możemy niczego wyprzedzać. Prokurator nie jest od pilnowania porządku na ulicach – komentuje Zbigniew Gabryś z prokuratury okręgowej w Nowym Sączu.
Chcąc udowodnić, że działania grupy mają charakter zorganizowanego oszustwa, nasza dziennikarka wcieliła się w rolę przypadkowego gracza. Jak działa mechanizm? Ofiarę wciąga się do gry dając jej teoretycznie wygrać za pierwszym razem, ale pieniędzy nikt nie dostaje do ręki. Gotówkę kontroluje prowadzący grę, domagając się kolejnych kwot, gwarantujących wypłatę. Wygrana, czy odzyskanie pieniędzy, są niemożliwe. Również nasza dziennikarka traci całą gotówkę, jednak grupa próbuje wyciągnąć od niej więcej pieniędzy. – Nie chce pani odzyskać pieniędzy? – namawia pierwszy naciągacz. – Tam jest bankomat, przyniesie pani 500 zł, a ja pani powiem jak z nimi wygrać – przekonuje kolejny. Po sygnale od naszej dziennikarki, że przegrała swoje pieniądze nasz reporter ruszył na poszukiwanie naciągaczy. Ci jednak, ostrzeżeni, momentalnie zniknęli z promenady na Gubałówce.
Tylko w ciągu ostatnich 3 lat, ludzie organizujący grę w trzy kubki w Zakopanem byli karani aż 160 razy. Zakopiańska policja przedstawia to, jako swój sukces, jednak ciągła obecność organizatorów gry na Gubałówce przeczy skuteczności wynikającej z policyjnej statystyki i skutecznie psuje wizerunek zimowej stolicy Tatr.
Dlaczego policja nie stosuje chociażby prowokacji, jak zrobili to nasi dziennikarze? – Prowokacje przy wykroczeniach?! – nie ukrywa zdziwienia takim pomysłem, Piotr Wieczorek.