Zakończenie historii fałszywego księdza

TVN UWAGA! 135155
Wielomilionowe przekręty, wprowadzenie w błąd setek osób w całej Polsce i podawanie się za kapłana - to nadal za mało, by organy ścigania zajęły się oszustem. Zatrzymany na gorącym uczynku fałszywy ksiądz - informowaliśmy o tym zaledwie przed tygodniem - znów jest na wolności, bo kolejne prokuratury nie są w stanie postawić mu zarzutów.

Niewielka miejscowość Mogielnica w województwie mazowieckim. W grudniu ubiegłego roku do miejscowej parafii trafił, podający się za ukraińskiego kapłana Jacek K. Był na tyle przekonujący, że lokalni księża przez kilka tygodni pozwolili mu m.in. na odprawianie mszy, udzielanie spowiedzi i zbiórki pieniędzy. - Jego wizytę poprzedził telefon do księży na plebanię. Bliżej nieustalona osoba powiedziała, że przyjedzie taki a taki duchowny, będzie zbierał datki na budowę sanktuarium na Ukrainie. Bez większego sprawdzania został przyjęty. Zamieszkał na parafii. Po kilku dniach dołączył do niego jego znajomy, również mężczyzna w sutannie. I już we dwójkę, do momentu zatrzymania wykonywali czynności przynależne księżom – mówi Alicja Śledziona, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. Przestępczą działalność Jacka K. ujawniliśmy w reportażu wyemitowanym 3 lata temu. Podający się zamiennie za księdza lub benedyktyna mężczyzna, pod szyldem dobroczynnego stowarzyszenia, zorganizował ogólnopolską sieć wolontariuszy. Niczego nieświadomi uczniowie i harcerze zbierali w jego imieniu pieniądze na pomoc dla niepełnosprawnych. Zbiórki odbywały się na ulicach i w hipermarketach, w ponad pięćdziesięciu miejscowościach w całym kraju. - Nikt nie wie co się z tymi pieniędzmi dzieje. Są to pieniądze rzędu kilkunastu, kilkudziesięciu tysięcy złotych w każdy weekend – opowiadał były współpracownik Jacka K. Żeby poznać metody fałszywego księdza reporter Uwagi!, przez kilka tygodni, pracował dla niego w roli wolontariusza. Zdemaskowany Jacek K. zniknął bez śladu. Zdążył jeszcze zarządzić natychmiastowe usunięcie dokumentacji z siedziby swojego stowarzyszenia. Krakowska prokuratura nie dotarła do dokumentów skrywanych przez fałszywego księdza. Prowadzącym śledztwo przez wiele miesięcy nie udało się też uzyskać ekspertyzy finansowej prowadzonej przez niego fundacji. To dlatego śledztwo w tej sprawie zostało zawieszone a Jacek K. już jako ojciec Adeodat uciekł na Ukrainę. Po trzech latach Jacek K. znów został zatrzymany, znów jako fałszywy ksiądz wyłudzał pieniądze. Ale i tym razem prokuratura wypuściła go na wolność nie stawiając zarzutów. - Musimy ponad wszelką wątpliwość ustalić czy należy on do jakiegokolwiek kościoła, dlatego że w materiałach sprawy posiadamy dokumentację zabezpieczoną zarówno od Jacka K. jak i z innych źródeł, z której to dokumentacji wynika, że Jacek K. należy do bractwa kościelnego Św. Klemensa Rzymskiego w Doniecku – mówi prokurator Tomasz Kulpa z Prokuratury Rejonowej w Grójcu. Kiedy prokuratura stara się o pomoc prawną od ukraińskich władz my docieramy do dokumentów, według których wspomniane bractwo już rok temu ostrzegało przed podającym się za księdza oszustem. Aby dowiedzieć się prawdy na temat Jacka K. reporter UWAGI! wybrał się do rodzinnej miejscowości fałszywego księdza. - Kim on już nie był? Ikony robi, handluje, cuduje. Opinię wśród mieszkańców ma byle jaką – mówi jedna z sąsiadek Jacka K. W rodzinnej miejscowości nieoczekiwanie zjawia się sam Jacek K. Natychmiast ucieka jednak do domu a dostępu do niego pilnie strzeże rodzina. Wreszcie dziennikarzom UWAGI! udaje się do niego dodzwonić. - Proszę ze mną nie rozmawiać. Nie udzielam wywiadów TVN-owi – od razu kończy rozmowę Jacek K. Mimo naszych próśb, Jacek K. nie przesłał nam dokumentów zaświadczających o jego święceniach. Zobacz pierwszy reportaż ukazujący kulisy działalności Jacka K.: Fałszywy ksiądz i jego oszustwa

podziel się:

Pozostałe wiadomości