Ta tragedia wstrząsnęła całą Polską. Sześcioletni Oskar skonał na rękach matki, która... zagłodziła go na śmierć. Dramat rozgrywał się w Lubsku (woj. lubuskie). Chłopiec od urodzenia chorował na porażenie mózgowe i na padaczkę. Nie mówił, więc kontakt z nim były utrudniony. Choć chłopca wożono do przedszkola, gdzie jadł, w domu chudł z dnia na dzień. - Dzieci chore na porażenie mózgowe wymagają specjalnej troski. Czasami, aby utrzymać je przy życiu, trzeba karmić je sondą - mówi znany lubuski pediatra Kazimierz Antonowicz. Urszula K. dorabiała w Niemczech, czasem zostawiała więc synka pod opieką babci. Ale w styczniu 2013 r. była w Polsce i nie mogła nie zauważyć wychudzenia Oskarka. Na dzień przed śmiercią zawiozła go do lekarki. Ta jednak nie zadecydowała o tym, żeby dziecko umieścić w szpitalu. Następnego dnia z Oskarem zaczęło dziać się bardzo źle. Chłopiec wył z bólu, a jego nogi powykręcane atakami padaczki przez wiele minut pozostawały w nietypowych pozycjach. Dopiero wtedy Urszula K. postanowiła zawieźć dziecko do szpitala. Nie zdążyła. Oskarek umarł w drodze. Sprawa trafiła do sądu. A matkę oskarżono o zagłodzenie synka. Kluczowymi dla sprawy dowodami były zeznania biegłych z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Ich zdaniem dziecko zostało zagłodzone, a jego agonia trwała całymi tygodniami. Przez wiele dni chłopiec po prostu umierał śmiercią głodową. Sąd w Żarach orzekł, że kobieta za zagłodzenie syna trafi do więzienia na pięć lat. Jednocześnie umorzono warunkowo na dwa lata postępowanie wobec 66-letniej lekarki z Żar, która na czas nie skierowała Oskara do szpitala. Urszula K.trafi prawdopodobnie do więzienia dla kobiet w Krzywańcu.